Zastanawiałem się, czy ten wpis publikować, bo kogo interesują cyferki i wykresy poza zboczeńcami z działów analiz? Ale z jednej strony takie zboczenie lepsze niż żadne, a po drugie pokazują mi one pewne rzeczy, którymi chcę się z Wami podzielić, bo może ja z tego wyciągnę jakieś wnioski i co wtedy? Lepiej mnie powstrzymać, póki jest szansa, bo jak już wyciągnę, to zipa dumna.
Cieszy mnie niezwykle i niezmiennie, że z roku na rok uczestników ankiety przybywa wykładniczo, cokolwiek to znaczy, ale mądrze brzmi. Obiecuję tez, że będzie dużo mniej punktów w ankiecie, bo to i dla Was wygodne przy wypełnianiu, i dla mnie przy opracowywaniu wyników.
Ponieważ dzisiaj będzie dużo o procentach, to otwórz browarka, odkorkuj winko, odszpuntuj baryłkę rumu albo jebnij z łokcia w jabola, żeby pozostać w konwencji. Dodatkowo dzisiaj pobawię się narzędziem do robienia infografik, co Państwo szanowne na to? Dajcie znać, jak wyszło, bo dopiero odkrywam te rejony.
Who are You people?
To pytanie zadaje w każdym filmie napadalsko-zabijackim cudownie ocalony zakładnik odbity z rąk brodatych miłośników kóz i materiałów wybuchowych swoim wyzwolicielom ubranych w kevlar i barwy maskujące. I wtedy zawsze pada odpowiedź we don’t exist czy jakoś tak. A ja jestem mądrzejszy i wiem who are you people, bo wypełniliście ankietę i te procenty mi się układają tak (na zdrowie!):
Jak widać, ciągle i niezmiennie “blog faceta” czytają w większości kobiety. Co ciekawe, ta większość z roku na rok się powiększa. Prawie nie ma też nieletnich, to i dobrze, bo ja słów używam brzydkich, na szczęście nie piszę o seksie, w co ciągle nie wierzy Basia. W niewielkim stopniu docieram też poza granice kraju-raju, co może nie być takie dobre, jakbym miał kiedyś stąd wybyć, bo nie będę miał się u kogo zatrzymać. Ale nic to, zawsze można pojechać do Somalii i zostać piratem.
Pozdrawiam moich ziomeczków z Hrubieszowa, poza rodziną kojarzę sztuki dwie – reszta się widać wstydzi, i ja się im czasami nie dziwię. Przy okazji zapraszam, żeby dopisywać się do mojej księgi gości, w której możesz się pochwalić, skąd mnie czytasz.
Wykształcenia miałem nie wrzucać, bo to nikomu do szczęścia nie jest potrzebne, ale fajnie mi wyszła infografika i dlatego zostaje. Rzućcie natomiast okiem na dwa ostatnie wykresiki, te najbrzydsze – to jawny dowód na to, że:
- Nieprawda, że blogerów czytają tylko inni blogerzy!
- Nieprawda, że blogerów czytają tylko znajomi!
- Nieprawda, że Curie-Skłodowska też!
Handluj z tym, o!!
♫ Co Ty robisz tu, uuu, co Ty tutaj robisz? ♫
Kolejne pytanie zadawane sobie tym razem przez podmiot liryczny pewnej znanej piosenki, zdradzające wewnętrzne zagubienie oraz ewidentne nieogarnięcie w czasie i przestrzeni. No to popatrzmy, co Wy tutaj robicie, po co i dlaczego. Stwierdziłem jednakowoż, że nie dane mi będzie stworzyć ponownie tak pięknej infografiki, jak powyżej, więc za to stworzę piękne wykresy.
Fajne jest to, że mam swój żelazny elektorat jak taka jedna partia, co to jej pomogłem wygrać wybory (przepraszam) i te osoby czytają mnie od zawsze. Wiem, bo jeszcze parę osób wypełniło ankietę poza mną, nie? Jest Was też sporo czytających mnie od mniej więcej niedawna, co pokazuje, że nowym Czytelni(cz)kom też wpadam w oko, a do tego spotykamy się właściwie regularnie, kilka razy w tygodniu (i to jest dla Was jak najbardziej w porządku), co nie wiem, czy nie zaniepokoi MałejŻonki, bo to taki zazdrośnik jest zielonooki, wiecie?
Wpadacie do mnie się przeważnie dzięki niebieskiej stronce pana Cukierberga, co może niekoniecznie jest dla mnie dobrą wiadomością, bo niebieski portal zrobił się straszliwie pazerny i podobno niedługo będzie tak, że jak nie zapłacę za reklamę, to Wam się na fejsie nie wyświetlę z zajawkami nowych tekstów, a w efekcie wezmę i zginę, przepadnę bez czytelników moich. A że blągerzy są permanentnie bez pieniędzy, to sam nie wiem, jak to będzie… Na szczęście ogromna grupa z Was trafia do mnie inaczej, więc jakby co to nie zginę w odmętach fejsowych fanpejdży-bidoków nie płacących za reklamy.
Rozmiar jednak ma znaczenie!
Okazuje się, że jeśli chodzi o długość, to wszystko u mnie jest w porządku i nie mam powodów do wstydu. Wyszło również na jaw, że ważna jest technika, bo lubicie mnie czytać bardziej na blogu i wcale nie muszę się wspomagać niebieskimi pigułkami portalami. Troszkę się krępujecie komentować, bo i tu i tu zaznaczyło te opcję ponad 1⁄3.
Nie chce Wam się ze mną gadać jednym słowem – to kwestia braku czasu, chęci, czy przeraża Was disqus na blogu?
Jak już rozmawiamy o technice…
Call me wpływowy
Zastanawiam się zawsze, czy czytacie mnie tylko i wyłącznie dlatego, że piszę durnoty i chcecie się pośmiać, czy też z innego powodu. Bo na przykład jestem mądry i przystojny. I czy ta moja pisanina ma na Was jakikolwiek wpływ. No i się okazuje, że czasami ma – w porównaniu z rokiem poprzednim, różnica jest kolosalna i proporcje się właściwie odwróciły.
Nie dość, że dostarczam Wam tematów do przemyśleń oraz niczym nieskrępowanej rozrywki, to jeszcze dobrze Wam radzę i nikt mi nie napisał, że ściemniam, bo się na przykład nażarłem na krzywy ryj. Kilka osób posłuchało mnie wybierając się na Zakynthos, kilka zbłądziło za moją namową do Legolandu, kilkanaście z Wrocławia pojechało do Czech na safari w Dvur Kralove, podczas wędrówek po Roztoczu jedna osoba nie rozczarowała się w Guciowie (bo nie poszła), a dwie pojechały na pstrąga do Bondyrza i bardzo sobie chwalą, z kolei PANda Ramen we Wrocławiu za moją namowa nawiedziło aż osób kilkanaście. No i oczywiście nie mogę zapomnieć o wdzięcznych mi Czytelnikach, którym poleciłem fajne blogi, ale najczęściej przewijał się Pigout i BookwomOnTheRun.
Fajne jest też to, że ponad 3⁄4 (76,4%) z Was poleca mnie swoim znajomym. Znaczy wiecie, co dobre i nie wstydzicie się naszego związku. Nie przeszkadza Wam też, że czasami dam się upodlić finansowo i piszę wpis sponsorowany. To dobrze, bo póki co nie napisałem za kasę ani jednego.
Trochę o Waszych preferencjach i zachciewajkach…
Nie będę wrzucał wykresów, żeby nie mnożyć bytów ponad potrzebę, ale w dalszym ciągu ogromnej większości z Was, bo aż 76,1% podobają się zdjęcia we wpisach, co mnie bardzo cieszy, bo kocham robić zdjęcia i nieskromnie powiem, że robię je dobrze. Ale z drugiej strony aż 59,6% z Was nie zagląda na mój Instagram, gdzie tych zdjęć możecie oglądać dużo więcej bez potrzeby czytania wpisów (bo oczy też czasem dobrze nacieszyć). Zapewniacie mnie też, że jak się zacznę uzewnętrzniać wokalnie albo wizualnie, to będziecie słuchać i oglądać, co ja tam ciekawego wydumałem.
Aha – Andrzej, specjalnie dla Ciebie mogę polecać kibel, tylko napisz mi bracie który konkretnie, bo ja mam z kiblem złe doświadczenia.
Strasznie mnie zmartwiliście, że nie lubicie do mnie zaglądać i czytać o podróżach, bo mnie to zaczyna najbardziej jarać w tym całym blogowaniu – za dużo już tego w necie, czy o co kaman?
Recenzje wszelkiego rodzaju książek czy filmów już od dawna się u mnie nie klikają jakoś wybitnie, widać mało jestem kulturalny, co robić. Na szczęście napisaliście mi też, że jak je przerzucę w rejony audio albo video, to jesteście za. Cieszy mnie to niezmiernie, bo mam coś tak jakby w tych rejonach niecne plany.
Tradycyjnie wygrały heheszki NA PRZYPALE, ale dzielnie gonią je teksty poważniejsze, co mnie raduje niezmiernie, bo w moim wieku wypada już być statecznym, mądrym i doświadczonym. Tak samo wpisy dizajnuchowo-wnętrzarsko-firmowe przypadły Wam do gustu, co również pokrywa się z moimi obserwacjami i niecnymi planami.
I tradycyjnie, jak co roku, pytanie zasadnicze:
Wasze wolne wnioski, uwagi i spostrzeżenia omówię w osobnym wpisie, bo nie wiem, czy tyle miłości naraz by mnie nie zabiło, a Was zemdliło.
Dziękuję wszystkim, którzy przebrnęli przez wszystkie pytania – obiecuję, że za rok będzie ich mniej.
Fot: depositphotos, autor: stokkete