#klajenci powodują u mnie solidne poczucie, że sam nie wiem, czego chcę. Z jednej strony podnoszą mi ciśnienie – czasem ze złości, czasem ze śmiechu. Z drugiej strony czasem załamują mnie tak bardzo, że jakby kapitan Kirk walnął sobie facepalm tak mocno, to by sobie tę łysą głowę oderwał. A z trzeciej dostarczają mi nieskończonej ilości materiału na bloga, żebyśmy się wspólnie mogli nad ludzką ułomnością pochylić – ja, żeby sobie zrzucić trochę pary, Wy, żeby się pośmiać i nauczyć, że tak nie wolno. Dzisiaj pokaże Wam, jakie reakcje wzbudza tak prosta rzecz, jak wycena kuchni.
Słowem wstępu
Z meblami trochę jak z samochodami – od pewnego poziomu są po prostu dobre lub bardzo dobre. Jest to jednocześnie taki poziom, od którego jedynie odpowiedni znaczek przekonuje ludzi do tego, żeby wyskoczyli ze zdecydowanie większej kasy, choć za tymi dodatkowymi pieniędzmi nie idzie już nic więcej (albo niewiele więcej) niż w tych ze znaczkiem mniej renomowanym. Odpowiednia metka dodaje powiewu eksklusivu, ale tak naprawdę sama jakość jest podobna. Inaczej patrzysz na kogoś w Ceyenne, a inaczej w Qashqaiu, choć jeździ się podobnie (chyba, bo w żadnym nie jechałem). Są też oczywiście autka chińskie czy indyjskie, które są tanie i spełniają swoją podstawową funkcję, czyli jeżdżą. I to właściwie koniec ich zalet. No i jeszcze jest Matiz.
My się sytuujemy gdzieś tak w okolicach tego poziomu, w którym płaci się owszem, niemało, ale “tylko” za jakość, a za metkę (jeszcze) nie. W tej całej analogii jest jednak istotna różnica – zazwyczaj klienci wiedzą, czy stać ich na Matiza, na Mondeo czy na Q7 i potrafią dostrzec różnice między tymi autami (także te związane stricte z marką). W meblach raczej rzadko, a naprawdę ciężko się tłumaczy, dlaczego te same meble u stolarza w garażu kosztują 7K, u mnie 15K, a u takiego z odpowiednią metką 25K. I o ile ten pierwszy przypadek od drugiego dzieli ogromna różnica w jakości i użytych materiałach, to te dwa dalsze już nie tak bardzo. To trochę jak podwozie w Q7 i w Porsche Cayenne Turbo S – niby to samo, ale sprawdź sobie, co jest droższe.
Ale miało być o meblach, nie o samochodach. Wycenę klient od nas dostaje po pierwszym, BEZPŁATNYM spotkaniu, na którym mu wstępnie kuchnię projektuję. Nie udostępniam szkicu projektu, ale i tak wychodzi ode mnie z potężną dawką wiedzy, z której może zrobić użytek. Jednak tak naprawdę śmiesznie zaczyna się robić po tym, jak zobaczy kwotę.
Blast from the past
- No wie pan co?!?! Jak 20 lat temu robiłem kuchnię, to kosztowała połowę tego, co pan teraz wycenił!!
– A pamięta Pan, ile 20 lat temu kosztowała benzyna czy prąd?
Wycena kuchni na zamiennikach
- A jakby te lepsze szuflady czy zawiasy zamienić na tańsze, to ile by to kosztowało? Bo mam takiego znajomego, co sobie zamontował [tu nazwa firmy] i mu się nie psują.
– Kiedy sobie to montował?
– Miesiąc temu.
– To proszę go zapytać za rok czy półtora, czy dalej jest zadowolony. My nie używamy słabszych, więc taka opcja w ogóle nie wchodzi w grę.
– No wie pan co?!?! Powinniście być elastyczni w stosunku do klienta!!
– Wolimy elastycznie nie jeździć na reklamacje.
Co to dla Was?
- A jak ja sobie sam kupię te szuflady w internecie, to mi je zamontujecie w meblach?
– A co Pan dokładnie sobie kupi sam? Prowadnice?
– No tak.
– A elementy do tych prowadnic, czyli dna, tyły, wkręty, mocowania i tak dalej też?
– No nie, to już wy mi zrobicie.
– Nawet nie wiem, jak miałbym wycenić samo zamawianie elementów dodatkowych, plus składanie i montowanie nie na zakładzie, gdzie mamy do tego odpowiednie maszyny i nie musimy rozmierzać położenia mocowań z ręki, jak u Pana na miejscu.
– Ale jak to – wycenić?! Przecież co to dla Was tak poskładać szuflady?
– Dla nas to jest kilka godzin pracy – Pan lubi pracować za darmo?
Adam Słodowy w akcji
- Za montaż sprzętu AGD jest dodatkowa opłata?
– Jeśli Pan kupi u nas, to osadzamy w meblach w cenie, jeśli we własnym zakresie, to tak.
– To ja sobie kupię w internecie i wszystko zamontuję sam.
– OK, tylko muszę Pana uprzedzić, że montaż np. zlewozmywaka w już zamontowanym blacie jest bardzo trudny. Ma Pan czym wyciąć otwór pod zlewozmywak? Jakąś pilarkę albo wyrzynarkę?
– No nie, pożyczę sobie od Was.
Polska emigracja przesyła pozdrowienia
- Czy robicie kuchnie zagranicą? Do Niemiec? Do Stuttgartu?
– Tak, ale wtedy dochodzą dodatkowe opłaty. Normalnie, jeśli to okolice Wrocławia, to montaż i transport jest w cenie, ale tutaj jest prawie 800 km w jedną stronę, więc w takich sytuacjach doliczamy i jedno, i drugie. Tu wynosi tyle i tyle za kilometr, i tyle i tyle za sam montaż.
– To znajdźcie sobie innego łosia żeby zapłacił za to, że się wozicie samochodem.
Negocjator
- Ta cena obejmuje montaż?
– Tak. Cena obejmuje koszt mebli, ich transport, wniesienie i montaż.
– Strasznie drogo. Proponuję 40% rabatu i podpisujemy umowę.
– Nie dajemy takich rabatów. To duże zamówienie, więc mogę dać Panu maksymalnie 5%.
– Tylko 5%?!? Musi się pan jeszcze dużo nauczyć o prowadzeniu biznesu!
A gdzie indziej jest piękniej!
- A jaki dostanę rabat?
– To nieduże zamówienie. 2–3%.
– No wie pan?!?! Większość daje rabaty co najmniej 20%!!
- Wie pan, większość głosowała na PiS i to wcale nie znaczy, że zrobili dobrze, prawda?
07 zgłoś się!
- Co?!?! Tyle kasy?!?! Pan jesteś złodziej!! Przecież ja sobie sam mogę tę kuchnię zrobić za mniej niż połowę tego, co pan wyceniłeś!!
– Skoro może Pan sobie zrobić ją sam, to po co Pan przyszedł z tym do mnie?
Poznajmy się
- A dlaczego ja mam płacić jakąkolwiek zaliczkę?? Przecież ja pana nie znam!
Rabat – stolica Maroka, miasto położone przy ujściu rzeki Bu Rakrak
- No dobra, ja tu tak za wszystko muszę płacić, a co ja będę miał w tej kuchni gratis?
– Gratis może Pan sobie później w niej ugotować obiad.
No dobra, tak nie powiedziałem, ale bardzo mnie kusiło
Jakość czyni cuda
- Strasznie droga wyszła ta wycena kuchni. W [tu nazwa firmy] wycenili mi to za 3⁄4 tej kwoty.
– Aż tyle nie jesteśmy w stanie zejść z ceny. Jeśli jest za drogo, to musi Pan chyba zamówić u nich.
– Ale ja u nich nie chcę, mają bardzo złe opinie w internecie.
Wiecie, ja rozumiem to, że ktoś nie ogarnia różnic pomiędzy szufladą jednej firmy, a szufladą drugiej. Że nie wie, jaka jest różnica pomiędzy płytą meblową wiórową, a płytą mdf. Że nie potrafi zrozumieć, dlaczego jeden zawias kosztuje 4 złote, a drugi 40 groszy. Że bez pokazania palcem nie odróżni lakieru w połysku od akrylu. Ja też nie wiem czym się różni cardio od interwału. Dlatego jak mi ktoś mądrzejszy tłumaczy, to siedzę cicho i słucham.
Rozumiem, że ktoś pyta o rabat – sam często pytam, bo kto pyta wielbłądzi. Ale nie rozumiem jednego – ja nigdy, przenigdy nie pozwalam sobie na obrażanie kogoś tylko dlatego, że mnie nie stać na jego usługę albo tenże rabat jest niższy, niż bym oczekiwał. To jest takie proste – jeśli nie mam tyle kasy, to dziękuję grzecznie za poświęcony czas i albo idę dorobić, albo poszukać taniej.
Proste jak fajka, nie?
A na koniec mała scenka rodzajowa. Tu już się nie powstrzymałem od złośliwości.
Klient to był taki solidnie starszy już pan, były wojskowy, właściciel firmy nie powiem jakiej, ale do wojskowości blisko. Do tego jako dodatek chyba jego partnerka, bo na żonę za młoda. Projekt bardzo trudny – adaptacja wielkiego poddasza wielkiej stodoły, skos na skosie jedzie i skosem pogania, do tego centralnie na środku części przeznaczonej na kuchnię słup, a ma być pięknie, w drewnie, bo żadne sztuczne płyty, bo rzeźbienia, bo imprezy, bo się pokazać, bo znajomi. W kuchni nie gotujemy, ale jednak na Święta gotujemy w wielkim garze bigos, jak dla połowy kompanii, więc musi być gdzie gotować i gdzie ten gar schować. Do tego istniejący stół, tu wisi klima, tam telewizor, a ten stolik kawowy to po babci i ma zostać. Kwiatka też nie wyrzucimy, a raczej mini drzewa w doniczce. I dużo szybek, bo mam porcelanę do pokazywania.
Klient równie trudny, z daleka da się wyczuć, że po pierwsze taki szczawik nie będzie mu mówił, jak ma sobie robić w domu, a po drugie szkoda mu pieniędzy. I na projekt, i na meble. Do tego co drugie zdanie wtrącał “PANIEEE” takim tonem, jakby krzyczał “SZEREGOWY!! PADNIJ I POMPUJ 50!!”. Ale co to dla nas, nie? Po wielu trudach i mękach wreszcie doszliśmy do finalnego projektu, który wyglądał mniej więcej tak, jak poniżej. Wycena też wyszła zacna, bo koło 30K ze sprzętem.
- PANIEEE!!! Zwariował pan?!?! Toż ja za te pieniądze sobie kupię samochód i będę nim jeździł do końca życia!!
– Wie Pan, a ja myślę, że te meble wytrzymają jednak znacznie dłużej.
Fot: fotolia, autor: Teodor Lazarev