UWAGA!!!
W TYM TEKŚCIE KLNĘ JAK KURWA MAĆ, ALE NIE MOGŁEM WYTRZYMAĆ!!
JEŚLI CI TO PRZESZKADZA, TO POCZYTAJ SOBIE COŚ LŻEJSZEGO ALBO CAŁKIEM LEKKIEGO
O co tu kurwa chodzi? Niech mi ktoś wyjaśni, bo ja albo za tępy jestem, żeby zrozumieć, albo za stary, albo za mało szkoleń w życiu zaliczyłem i się gubię w niuansach. Skąd się hodują takie debile i dlaczego mam to kurewskie wątpliwe szczęście, że trafiają na mnie? Powinni takim pojebusom wypalać gorącym żelazem na czole jakiś znak widoczny z oddali. Najlepiej żeby świecił też w nocy. Jakieś takie ozdobne WTF, żeby każdy omijał z daleka. A jak się nie da ominąć, to chociaż żeby miał pod ręką coś ciężkiego, żeby w ten znak świecący przyjebać i przy okazji od jego nosiciela się uwolnić.
Jeśli ktoś obserwuje mój firmowy fanpejdż na fejsiku to wie, że przenosimy się do nowej siedziby – ciasnej, ale własnej. Tak prawdę mówiąc, to jesteśmy w ciemnej dupie z przeprowadzką, bo połowę ekip mam na urlopie, a druga połowa ogarnia regularne umowy podpisane z klientami. Meble do naszego nowego studia jak przyjechały dwa tygodnie temu, tak stoją nie rozpakowane nawet, bo nie ma kto ich poskładać do kupy. W stosunku do grafika mamy gdzieś tak jakoś właśnie dwa tygodnie obsuwy, a do końca lipca musimy zwolnić lokal, w którym teraz jesteśmy. Od mniej więcej miesiąca nie wracam do domu wcześniej, niż 22:00, bo trzeba podopinać wszystkie tematy i naskrobać trochę kasy, bo przecież czas przeprowadzki to będzie posucha, a koszty stałe są niestety kosztami i są niestety stałe, więc nikt nie będzie mnie pytał, czy mam z czego faktury puścić.
Myśleliśmy, że z okazji wakacji ruch będzie trochę mniejszy, ale gdzie tam. Zapytań nie nadążam obrabiać, a projekty trzaskam po nocach, bo w dzień łaziki niezapowiedziane łazikują. Pewnie nie czytali tego, co kiedyś napisałem o różnicach między sklepem meblowym a biurem projektowym. Tak czy siak stwierdziliśmy dzisiaj wspólnie z MałąŻonką, że musimy po prostu odpuszczać nowych klientów, zakończyć rozpoczęte tematy i wziąć się porządnie za przeprowadzkę, bo wylądujemy pod mostem. I jak na złość telefony zaczęły się urywać jeszcze bardziej, niż zwykle.
No i własnie zadzwonił do mnie facet z gatunku Liż Mnie Po Rowie Że Raczyłem Do Ciebie Zadzwonić. Nie wiem dlaczego, ale bardzo dobrze znam się na ludziach. Wiem, kiedy ktoś mnie okłamuje. Potrafię w większości przypadków określić gdzie ktoś pracuje, a nauczycieli czy wykładowców rozpoznaję bezbłędnie. Od razu też rozpoznaję kogoś, z kim mogą być kłopoty. Mam taki wewnętrzny dzwoneczek, taki osobisty wykrywacz skurwysyństwa. I kiedy ten facet się odezwał w słuchawce od razu wiedziałem, że to mówiąc krótko penis męski, bo dzwoneczek napierdalał jak przed dużą przerwą. Choćby po tonie głosu a’la Ludwik XIV Wielki, Król Słońce w swej łaskawości zwracający się do prostego ludu.
- Nareszcie ktoś odebrał. Dlaczego ja się nie mogę dodzwonić na stacjonarny?
- Dzień dobry. Bo jesteśmy w trakcie przeprowadzki, telefon będzie niedługo przepięty na nowy adres, a w tej chwili jest już odłączony.
- To chyba można telefon odłączyć jako ostatni, dodzwonić się do was nie można!
- Dzień dobry. Można nas łapać na komórki, jeśli ktoś ma do nas sprawę.
- No pewnie, że mam. Kupiłem prestiżowy apartament i trzeba go urządzić. Znalazłem was na stronie i chcę wiedzieć, ile to kosztuje. A jak będę zadowolony, to mam jeszcze mieszkanie na wynajem i otwieram nowy gabinet dentystyczny do urządzenia. Więc niech pan dobrze przemyśli cenę, bo ja nie dzwonię tylko do pana. Ja mam bogatych znajomych, to jak będę zadowolony to pana polecę dalej.
Ja pierdolę, czy oni naprawdę myślą, że to jeszcze działa i ktoś jest aż tak głupi? To znaczy ktoś dłużej na rynku niż dwa lata? Ktoś, kto przerobił już różnych cwaniaczków? Często niestety boleśnie.
- Jak bardzo temat jest pilny?
- A jakie to ma znaczenie? Chcę wiedzieć ile to kosztuje!
- Ma znaczenie, bo w tej chwili jesteśmy w trakcie przeprowadzki i nie podejmujemy się nowych zleceń. Jeśli temat może poczekać do mniej więcej połowy sierpnia, to wtedy moglibyśmy się spotkać i wszystko omówić, ale jeśli sprawa jest pilna to niestety, ale nie nawiążemy współpracy, bo się najzwyczajniej w świecie nie wyrobimy z projektami, które mamy rozpoczęte i dodatkowo z przeprowadzką.
I gdyby koleś w tym momencie powiedział OK, dziękuję, niestety, ale mi się śpieszy, to wszystko byłoby cacy-pankracy (to imię jest przecież – w tym powiedzeniu pisze się duża literą?), do widzenia się z panem i załatwione. Ale nieee, gość musi sobie popierdolić.
- Ale to prestiżowy apartament! W prestiżowej lokalizacji! Pan wie, że inni projektanci się zabijają, żeby robić tam projekty! Klienci mogą sobie poczekać i może pan poprzekładać tak, żeby mnie robić priorytetowo!
- Wie Pan, jeszcze nie wiem co to jest i jaki jest zakres prac, a już Pan chce na starcie, żebym zaniedbał umowy podpisane z klientami? To trochę nie tak działa.
- Ale ja powinienem mieć priorytet w realizacji!!
- Dlaczego przepraszam?
- Bo to prestiżowy apartament!
- Proszę Pana. Wiem, ile mam aktualnie pracy. Wiem też, w jakim tempie pracuję i ile czasu zajmie mi wywiązanie się z umów. Doba ma tylko 24h, a tydzień 7 dni, więc wiem też, że na chwilę obecną nie mogę się podjąć pilnych zleceń, bo po prostu nie dam rady się ich przerobić.
- Ale taka realizacja jest warta tyle w portfolio, ile te wszystkie razem wzięte.
- OK, czyli sumuję wszystkie umowy, jakie mam w trakcie, bo jak je zerwę, to tyle stracę i Pan rozumiem mi to zwróci i jeszcze zapłaci za projekt?
- Wie pan co? To jest tak prestiżowa lokalizacja, że to jeszcze pan mi powinien dopłacać za możliwość pokazania tego w portfolio.
Niee, no ja pierdolę. Człowieku, ja spałem dzisiaj 4 godziny, od rana ślęczę przed ekranem i zapowiada się, że jak się dobrze sprężę, to do końca tygodnia ogarnę projekty i będę mógł wtedy poświęcić się z rozkoszą wysiłkowi fizycznemu przy dźwiganiu mebli i pudeł dla odmiany od wysiłku umysłowego, a ty mi dupę zawracasz barani łbie i od pracy odrywasz? I jeszcze mam ci płacić za to, że będę ślęczał do białego rana zamiast do ciemnej nocy?
- Wie Pan, portfolio mamy bogate, nie potrzebujemy na siłę go uzupełniać i jeszcze pracować za darmo. Więc jeśli temat jest pilny, to zmuszony jestem odesłać Pana do konkurencji, do której już Pan sam dzwonił, jak zdążył Pan już wspomnieć.
- Ja jak mam robotę, to siedzę po nocach, żeby wszystko zrobić!
Jasne kurwa, dentysta całodobowy się znalazł.
- Ja i tak siedzę. Powtarzam – na chwilę obecną nie podejmiemy współpracy, bo nie jestem w stanie przerobić więcej.
- To niech pan ludzi zatrudni. Nie można tak klientowi powiedzieć!
Ja pierdolę, człowieku, ty chcesz projekt i meble czy mi szkolenie z zarządzania zrobić?
- Można. Wolałby Pan, żebym potem się tłumaczył z niedotrzymanych terminów i żeby miał Pan przez to problemy?
- To ja wtedy pana ścignę o odsetki karne od niedotrzymania umowy. Pan mnie narazi na straty!
Jezusie Przenajświętszy, daj mi cierpliwość – debil do mnie dzwoni.
- To niech Pan sam powie, jaki jest z mojej strony sens podpisywać taką umowę jeśli wiem, że nie jestem w stanie się wywiązać?
- W interesach trzeba ryzykować, kto nie ryzykuje ten nie ma.
Spoko, teraz mi przytoczy kilka hasełek z Kyosakiego i doprawi Buffetem albo innym Trumpem. No co za pojebus!
- Wie Pan, wszystko fajnie, miło się rozmawia, ale mam dużo pracy i skoro nie jest Pan w stanie poczekać do połowy sierpnia, to zmuszony jestem odesłać Pana do konkurencji.
- Ja pana obsmaruję, że pan jest arogancki i nie szanuje klienta!!
- Trudno, nie da się przejść przez życie i mieć samych przyjaciół, i nie da się prowadzić firmy i mieć samych zadowolonych klientów. Tym bardziej nie chcę się podejmować współpracy z kimś, kto wiem, że będzie niezadowolony.
- A dlaczego pan od razu zakłada, że ja będę niezadowolony?
Bo jesteś idiotą?
- Bo jeśli się nie wywiążę z umowy, a wiem, że na pewno tak będzie, to będzie Pan niezadowolony.
- Ale ja to sobie odbiję na odsetkach karnych.
- A ja wolę ich nie płacić. Do widzenia.
Fakt, pożegnałem się jakoś chłodno i niekoniecznie byłem miły. A może ja po prostu mam zadatki na dobrego polityka i na moje “SPIERDALAJ” facet poczuł podniecenie przed zbliżającą się podróżą?
Muszę iść na jakieś szkolenie…