Izrael, od kiedy można się do niego dostać tanimi liniami, stał się bardzo popularnym kierunkiem na podróże krótsze czy dłuższe. Można wybierać już nie tylko pielgrzymki z pieśnią na ustach do Ziemi Świętej w grupie o średniej wieku 70+, ale także samemu sobie ten kraj odwiedzić, mając na celu raczej uciechy ciała, niż ducha (choć oczywiście jedno drugiego absolutnie nie wyklucza). Jak wiecie, niedawno byłem z rodziną kilka dni w Tel-Awiwie, ale nie tylko – odwiedziliśmy również Jerozolimę, ⇒twierdzę Masada, oazę Ein Gedi oraz pomoczyliśmy grzeszne ciała w Morzu Martwym. Lecąc do Izraela po raz pierwszy naczytałem się i nasłuchałem o tym, jak bardzo ciężko przejść kontrolę na lotnisku i jak bardzo jest tam niebezpiecznie. A po powrocie kilka osób mnie o to zapytało, bo sami się wybierali w te rejony i chcieli informacji na gorąco.
Dlatego ja dzisiaj chciałbym kilka rzeczy Wam wyjaśnić, o kilku opowiedzieć i kilka naświetlić. Wiedzę czerpię z doświadczenia własnego, członków naszej rodzinnej wyprawy, opowieści bardzo fajnego i gadatliwego przewodnika, który nas oprowadzał po Jerozolimie i Betlejem oraz rad, jakie podsłuchałem od zakonnic i księży, którzy z pielgrzymkami naszych rodaków wylądowali na lotnisku Ben Gurion w Tel-Awiwie. Kolejka była dosyć długa, więc co nieco wpadło mi w ucho.
Nie traktujcie tego jak prawdy objawionej, bo to, jak będzie przebiegać Wasza kontrola bardzo mocno zależy od okoliczności i, mam takie wrażenie, od humoru, jaki danego dnia ma celnik. Ja przechodziłem wszystkie bez problemu, ale niektórych z nas trzepali bardzo mocno, choć nikt nie wylądował w ciemnym lochu przykuty do biurka i z lampą świecącą w oczy, zza której przedstawiciel władzy izraelskiej palący śmierdzące papierosy zadawał trudne pytania o to, co robiliście o godzinie 23:40 14 kwietnia 1912 r. i jak się Wam udało uratować.
Jakkolwiek by kontrola nie przebiegała, pewne rzeczy będą stałe, pewne pytania zostaną zadane, pewne sytuacje na pewno będą mieć miejsce. Gdy się na nie przygotujecie, to przede wszystkim nie będziecie się stresować, a to już na starcie spowoduje, ze nie będziecie wyglądać i zachowywać się nerwowo, a co za tym idzie – podejrzanie. Jeśli macie swoje wnioski i rady na to, jak przejść kontrolę na lotnisku w Izraelu czy jakie mieliście przygody to śmiało piszcie w komentarzach.
1. Dokumenty
Oczywista oczywistość, a jednak wiele osób o tym zapomina. Przede wszystkim paszport musi być ważny przez co najmniej pół roku, i dopiero z takim paszportem otrzymujemy darmową wizę na okres nie dłuższy, niż 90 dni, mowa oczywiście o pobycie turystycznym. Ciekawy jestem, bo nie wiem, czy z paszportem ważnym krócej nawet nie wypuszczą z Polski, czy cofną dopiero w Izraelu?
Wiza turystyczna to taka niebieska karteczka ze zdjęciem wielkości katy kredytowej, której nie wolno Wam zgubić! W kolejce podsłuchałem, że jeśli wyraźnie nie poprosimy, to w Ejlacie z kolei wbija się pieczątki (które potem przeszkadzają w podróży do krajów arabskich) i celnicy potrafią wpisać maksymalny pobyt na 30 dni. Nie wiem, ile w tym prawdy i od czego to zależy.
Na paszport przyklejana jest też naklejka z odpowiednim numerem (podobno im niższa cyfra na początku, tym mniej podejrzani jesteście) i w odpowiednim kolorze (podobno żółte oznaczają element podejrzany, a białych można puszczać samopas, bo niegroźni). Jak widzicie na obrazku coś tam do mnie mieli, ale nie mam pojęcia co – może to były pieczątki z krajów arabskich?
2. Kontrola paszportowa i rozmowa z celnikiem po przylocie
O kontroli bezpieczeństwa przy wylocie nie będę mówił, bo nie różniła się ona jakoś specjalnie od kontroli przy lotach do innych państw. Aczkolwiek moja ciocia, która leciała sama z Gdańska mniej więcej godzinę przed nami, została bardzo mocno przetrzepana już na lotnisku w Polsce (może to dlatego, że przyjechała 2,5h przed odlotem, w środku nocy, a celnicy się nudzili). Obstawiam jednak, że samotna kobieta podróżująca na Bliski Wschód zapaliła odpowiednim służbom lampkę kontrolną, bo po wylądowaniu było to samo ze strony służb izraelskich.
Celnicy siedzą w budkach, których są dwa rodzaje – dla obywateli Izraela i dla pozostałych. Łatwo to poznać po kolejkach oraz po napisach – po angielsku i hebrajsku. Kręciło się też kilka osób, które pomagały mniej ogarniętym turystom stanąć do odpowiedniego okienka.
Rozmowa z celnikiem może być tylko okazaniem paszportu z szerokim uśmiechem na szczerym obliczu i jednym pytaniem o cel i czas trwania podróży – tak przeszła druga moja Ciocia. Jednak bardziej prawdopodobne jest, że zostaniecie wypytani dokładniej, również o sfery prywatne: na jak długo przyjeżdżacie, gdzie się zatrzymacie (jeśli nie macie pamięci do nazw, to najlepiej sobie zapiszcie adres czy nazwę hotelu), z kim będziecie przebywać, kim ta osoba dla Was jest, skąd jesteście, co macie w planach, co będziecie zwiedzać (podsłuchany ksiądz radził, żeby odpowiadać krótko – Jerozolima, bo Betlejem jest po stronie palestyńskiej i mogą dłużej maglować) itd.
Generalnie najlepiej nie wdawać się w niepotrzebne szczegóły czy dyskusje, odpowiadać krótko i na temat. I przede wszystkim się nie denerwować, bo nie ma czym – oni mają taką pracę, że zadają pytania, Wy macie na nie odpowiadać zgodnie z prawdą. A to, czy celnik się do Was uśmiecha, czy ma minę jakby właśnie cierpiał na sraczkę, nie ma tu znaczenia. Jeśli to wy będziecie mieć taką minę, to również nic się nie stanie – w końcu mogło Was przypilić, prawda?
3. Co z pieczątkami z krajów arabskich?
W sumie to nic szczególnego – na pewno zostaniecie o nie zapytani, ale jeśli nie wzbudzicie podejrzeń z innych powodów, to same pieczątki nie spowodują, że wylądujecie we wspomnianej wyżej piwnicy. Ja miałem stare pieczątki z Tunezji i z Egiptu (serio stare, bo 2010 i 2014), kobieta tylko zapytała, po co tam byłem, gdzie spałem, z kim byłem, jak długo, pokiwała głową, uśmiechnęła się i puściła dalej.
4. Co, jeśli nie znam angielskiego?
Nie musicie przecież – można poprosić kogoś, kto będzie tłumaczył. Za tłumacza robiłem m.in. ja, a Ciocia, która przyleciała przed nami poprosiła o pomoc współpasażera z samolotu i też nie było problemów. Celnicy mają na takie okazje przygotowane pytania w kilku językach, które pokazują na odpowiednich planszach, lub na panelu dotykowym i tam się dopowiada wskazując tylko palcem (tak było przy wylocie). Czyli nie ma się co bać, ale języki dobrze znać i tak, więc się uczcie.
5. Czy to prawda, że przy odlocie trzeba być 3 godziny wcześniej?
Najlepiej tak, bo procedury są niby podobne do tych na jakimkolwiek lotnisku, ale w Izraelu dużo bardziej się do nich przykładają i trwają one zdecydowanie dłużej. Dlatego może się zdarzyć, że kogoś będą maglować tak długo, że ucieknie mu samolot (co wydaje mi się bardzo ekstremalne, ale jednak może się zdarzyć) – pytanie, co wtedy zrobi pozostała część grupy? Nam się to na szczęście nie przydarzyło.
Ponieważ pielgrzymki przesiadły się z autobusów na samoloty, to również kilometrowe kolejki nie ułatwiają sprawy i wydłużają odprawę. Sprawdźcie też, z którego terminala odlatujecie, bo na lotnisku Ben Gurion są one od siebie znacznie oddalone i przemieszczamy się pomiędzy nimi bezpłatnym autobusem, a to zabiera czas.
Bardzo ważną rzeczą jest, abyście przed wylotem schowali do bagażu np. krzyżyk czy medalik noszone w widocznym miejscu (czasami traficie na upierdliwego celnika), ale przede wszystkim zdjęli chusty arafatki, jeśli takowe macie. Dla nas to po prostu szalik, apaszka czy ochrona przed słońcem, ale dla Palestyńczyków to ważny symbol, a że nie lubią się oni z Izraelem, to narazicie się na nieprzyjemności ze strony urzędników na lotnisku. Byłem świadkiem takiego zdarzenia – nie, że jakoś pod bronią i skutego, ale grzecznie, acz stanowczo odprowadzono gdzieś na bok gościa, który nijak nie wyglądał z arabska, ale miał na szyi arafatkę właśnie.
Najpierw przechodzicie przez urzędnika, który sprawdza paszport oraz znowu zadaje bardzo dużo pytań – część z nich jest podobna do tych zadawanych po przylocie (z kim byłeś? kto to dla ciebie jest? gdzie byłeś? itd.). Jest jednak zdecydowanie więcej pytań o bagaż – czy sam do pakowałeś? czy miałeś go na oku cały czas? czy bierzesz odpowiedzialność za swój bagaż? czy jest możliwe, że ktoś ci coś podrzucił? czy przyjąłeś jakieś przedmioty od kogoś obcego? czy w bagażu masz ostre lub niebezpieczne przedmioty? albo broń? i tak dalej. Jeśli nie znasz angielskiego, to tutaj właśnie urzędniczka wyciągnęła panel dotykowy, na którego ekranie po polsku pojawiały się pytania, na które palcem stukało się w odpowiedź. Dostaliśmy naklejki na walizki i można było iść dalej.
Potem była kontrola paszportowa – i tutaj przemiła pani w mundurze pokazała nam automatyczne punkty odprawy. Stajesz w miejscu zaznaczonym na stopy, patrzysz się w kamerę przykładając paszport od odpowiedniego skanera, drukuje Ci się taka żółta karteczka, którą potem skanujesz na bramce i przechodzisz automatycznie nie czekając już do okienka z człowiekiem w środku. Nie wiem, czy to opcja dla każdego, ale my tak przeszliśmy.
Kontrola bagażowa (mieliśmy tylko podręczne) jakoś nie odbiegała od tych na każdym jednym lotnisku – wywalasz całą elektronikę do kuwety, ściągasz kurtkę, pasek, zegarek itd., bagaż przejeżdża przez wykrywacze wszystkiego, Ty przechodzisz przez bramki i już jesteś na sali odlotów. Oczywiście obowiązują te same zasady, co wszędzie na lotniskach, więc płyny powyżej 100ml do kosza i tak dalej. Głupie żarty o bombach czy granatach polecam sobie darować zawsze, a w tym miejscu szczególnie.
Podsumujmy
Ja nie mówię, że dla każdego i zawsze, kontrola na lotnisku w Izraelu przebiegnie bezproblemowo. Ba, ja wiem, że tak nie jest i na pewno pewien odsetek pasażerów będzie przemaglowany pytaniami, czy przeszukany dokładniej. Wszystko fajnie, jeśli dotyka to kogoś innego, ale co robić, jeśli dotyka nas? Nic nie robić i poddać się wszelkim kontrolom, jakich władze na lotnisku od nas wymagają. Zachować spokój – jeśli nie mamy nic na sumieniu, to powinniśmy przyjąć założenie, że to dla naszego bezpieczeństwa. Fakt, czasami możemy trafić na kogoś zbyt wczuwającego się w swoją rolę, ale nawet wtedy nie powinniśmy brać tego do siebie i przechodzić przez wszystkie procedury z cierpliwością i spokojem.
To bardzo niebezpieczny zakątek świata i dlatego powinniśmy się liczyć z tym, że i kontrole bezpieczeństwa będą bardziej zaostrzone, niż u nas, w spokojnej Europie środkowo-wschodniej. Osobiście nie uważam, że tego typu kontrole uwłaczają mojej godności (co innego, gdybym trafił na osobistą z facetem w gumowych rękawiczkach i wazeliną w ręku), ale pewnie znajdą się i tacy, którzy już przy ściąganiu paska podniosą krzyk o łamanie ich swobód obywatelskich.
Moim zdaniem, pomimo wszystkich mitów, jakie narosły wokół kontaktów na lotniskach ze służbami bezpieczeństwa Izraela, absolutnie nie powinno się to stać barierą przed podróżą do tej części świata, która jest niezaprzeczalnie piękna, oraz pełna zabytków patrzących na nas z perspektywy wieków.
Bez względu na to, czy do podróży do Ziemi Świętej pcha nas wiara, czy zwykła chęć zobaczenia świata.