Kto podgląda profil dizajnuch na Instagramie albo na fejsbuku ten wie, że mniej więcej miesiąc temu ni z gruchy ni z pietruchy polecieliśmy z MałąŻonką na lekko przedłużony romantyczny weekend na Zakynthos. Ten romantyzm nie wziął nam się ot tak, z powietrza.
Otóż moi drodzy, 20 lat temu się poznaliśmy, spojrzeliśmy sobie w oczy i wiedzieliśmy, że do siebie nie pasujemy. Takie przeświadczenie zresztą mamy ciągle, dlatego cały ten czas się do siebie docieramy, co bywa nawet przyjemne i relaksujące, choć czasami zasługuje na nagrodę za cierpliwość.
O taką na przykład:

Akademia Filmowa wie jak docenić tfurcuf niezależnych…
Jak to u nas, wszystko było załatwiane na ostatnią chwilę i na wariata, ale się udało. Załatwiliśmy Babcię do Dzieciorków, podomykaliśmy sprawy w firmie i uprzedziliśmy wszystkich, że mają nam nie zawracać zgrabnych tyłków (no dobra, jednego zgrabnego, a drugiego MałejŻonki) i takim to sposobem zalegliśmy o 1 w nocy na leżankach na wrocławskim lotnisku niecierpliwie oczekując lotu w ciepłe kraje o 3:05 czasu polskiego.

Świetna miejscówka do obserwacji – samolotów i kolejek do samolotów…
W temacie kolejek na lotnisku i innych dziwnych zachowań współpodróżujących pewnie kiedyś popełnię wpis, ale póki co my nie o tym. Zasiedliśmy sobie wygodnie w fotelach (pamiętajcie, zawsze warto zapytać w odprawie, czy możecie dostać miejsce przy wyjściu ewakuacyjnym) i chwilę potem kapitan poinformował nas, że lot opóźni się o pół godziny. Ale nie ma się co bać, to nie terroryści robią tutaj złą robotę, tylko żółwie. Wrócimy do tego, a tymczasem pooglądajmy wschód słońca z samolotu.

Tak, wiem, że dwa skrajne zdjęcia są prawie identyczne, ale jakże piękne i zasercechwytające, nie?
Przybyliśmy, auto wypożyczyliśmy, pojeździliśmy, zobaczyliśmy i teraz Wam poradzimy, co warto obejrzeć na Zakynthos, jeśli kiedyś Was tam zawiodą dobre wiatry. Sama wyspa to właściwie wysepka, bo ma 20x40km i na upartego objedziesz ją w jeden dzień, a w dwa dni na spokojnie. Ponieważ pojechaliśmy na przedłużony weekend, to mieliśmy napięty plan i w efekcie nie wszystko zobaczyliśmy, co jakoś wcale nam nie popsuło humoru, bo akurat to, na czym nam zależało zaliczyliśmy. Opowieści z Zakynthos podzielę na trzy części – dzisiaj obowiązkowe atrakcje tej pięknej greckiej wyspy, za tydzień nasze osobiste perełki i kilka pożytecznych informacji o Zakynthos, a za dwa tygodnie będzie o tym, co dobrego można zjeść na Zakynthos. Co Państwo na to?
A tymczasem wróćmy do atrakcji tej niedużej wyspy.
Navagio, czyli Zatoka Wraku
Właściwie to jest wizytówka Zakynthos i bardzo możliwe, że gdzieś Wam się w oczy rzuciła charakterystyczna piękna plaża z wrakiem statku, niebieska przejrzysta woda i to wszystko schowane wśród niebotycznych skał. Pooglądać zatokę można na dwa sposoby – z góry, gdzie jest wiecznie zapchany punkt widokowy oraz od strony morza. Jeśli nie masz na drugie Spider-Man albo nie skaczesz na bungee, to trzeciej opcji nie ma, bo z góry na dół po urwisku drogi brak. Mały tip – piękna plaża nie jest piaszczysta tylko żwirowa, więc zadbaj o stópki i zabierz buty do pływania. Niestety, tego dnia tak wiało, że nawet marynarze rzygali, więc nie zacumowaliśmy na tej plaży, tylko w zamian popłynęliśmy na inną. Trochę szkoda, bo podobno jak się nie podpisze wraku, to się na Zakynthos nie wróci…

Tak Zatoka Wraku wygląda z punktu widzenia Sandmana…

…tak na Aquamana…

…a tak z lotu ptaka.
Przylądek Skinari, czyli Blue Caves i widok na Kefalonię
Niedaleko Zatoki Wraku znajdują się Niebieskie Jaskinie – nazwa wzięła się stąd, że w białych skałach odbijają się błękitne wody Morza Jońskiego. Ponieważ ja umiem w kolory, to powiedziałbym, że nawet nie tyle błękitne, co lazurowe, a czasami nawet turkusowe. Nie da się ich zobaczyć z lądu, a jedynie od strony wody. I tutaj najlepiej chyba wynająć małe łódki, które będą w stanie podpłynąć pod samiutkie skały. Najczęściej też w pakiecie mamy przerwę na pływanie i snurkowanie w przejrzystej wodzie – warto więc zabrać maskę i fajkę. A niedaleko widać sąsiednią wyspę, czyli Kefalonię (na którą można sobie wykupić wycieczki).

Witaj brachu, weź se łódkę i chono tu…

…se popływaj – jak jesteś cienias, to w kapoku…

…se popaczaj…

…se powymijaj…

…ale se nie skacz, co?

…bo cię czarna dziura wciągnie…

…albo rozjedzie statek do Kefalonii.
Xigia, czyli naturalne SPA w cudownych siarkowych oparach
W tym miejscu do morza uchodzą niewielkie siarkowe źródełka, co ma cudowne działanie nie wiem jeszcze na co, bo nie jeżdżę do sanatoriów, ale na coś takie siarkowe kąpiele działają. A po drugie wywołują charakterystyczny zapach bardzo podobny do tego, jaki się unosi w pokoju po imprezie z nieźle przyprawionym żarciem. Jeśli więc poczujecie w powietrzu lekki smrodek, to nie kolega obok, żebyście nie rzucali pochopnie oskarżeń. Do tej plaży da się dotrzeć lądem i zejść po urwisku aż do morza. My akurat podpłynęliśmy trochę obok głównej plaży, ale śmierdziało pewnie tak samo. Bunkrów nie ma, ale i tak jest zajebiście i dlatego puszczę Wam filmik. Ten wieloryb to ja.
Plaża Gerakas, czyli królestwo żółwi Carreta Carreta
Jeśli czytaliście uważnie, to pisałem, że nasz samolot miał opóźnienie z powodu żółwi. Tak, to nie żart – żółwie Carreta Carreta podlegają ochronie jako gatunek zagrożony, ale i symbol Zakynthos. Dlatego też rozkład lotów jest ściśle dopasowany do… ich cyklu rozrodczego. Innymi słowy żółwie chciały sobie pociupciać, a my musieliśmy poczekać, aż skończą. Te sympatyczne gady upodobały sobie kilka plaż, ale jedna jest oddana do ich dyspozycji jakby bardziej. To Gerakas – szeroka i piaszczysta plaża, na którą wstęp należy zgłaszać, gdzie wchodzi się jedynie na 3 godziny i gdzie wpuszczają ściśle określoną liczbę turystów. Których to turystów wieczorem się z tej plaży wygania, żeby żółwiki mogły sobie pokopulować i poskładać jajca. Pewnie dlatego, że tam panuje taka rozwiązła atmosfera, to kraniec Gerakas oddano do dyspozycji nudystów. To się nazywa eko podejście!

Jak Państwo szanowne widzi, plaża i owszem, ładna, ale pogoda akurat tak niekoniecznie…

Wytęż wzrok i znajdź wujka w morskiej otchłani

Chociaż słoneczka nie widać, to dosyć sympatycznie można sobie poplażować, jak to w Grecji

Gdybyście zapomnieli, że to królestwo żółwi, to sympatyczne znaki Wam o tym przypomną. A co to za stołeczek spytacie?

Takie stołeczki oznaczają miejsca, gdzie żółwie złożyły jaja i skąd wykopią się malutkie żółwiki. A ta pani w niebieskim im w tym pomaga.
Marathonisi, czyli Wyspa Żółwia
Nasze przemiłe żółwiki Carreta Carreta są bardzo wstydliwe i dlatego ich chatka-kopulatka to nie tylko Gerakas, gdzie się muszą przepychać z ludźmi. One są tak sprytne, że załatwiły sobie własną wyspę. Żeby było śmieszniej, ona ma nawet kształt żółwia – nie mam pojęcia, jak to sobie zakombinowały. Tak czy siak, warto wybrać się do nich na miejscówkę łodzią z przeszklonym dnem, bo wtedy można je trochę perwersyjnie popodglądać pod wodą. Nad wodą ciężko je uchwycić, bo rzadko się wynurzają i zaraz dają nura z powrotem.

Taki dżółwik leniwie leżący na wodzie. Podobny, nie?

Z takiej na przykład łodzi oglądasz cuda podwodnego świata – żółwie carreta carreta i słonie morskie dizajnuchos blągeros

A można też wypłynąć w morze na własną rękę. Albo płetwę.

Bo znad wody ciężko je złapać w ładny kadr – wstydzą się widać ludziom w oczy spojrzeć po tym kopulowaniu na plażach
Agios Sostis zwana również Cameo Island
To malutka, prywatna wysepka w zatoce Laganas, do której prowadzi malowniczy mostek. Wejście na wyspę jest płatne, kosztuje 4€, ale na miejscu jest bar, w którym bilecik możemy wymienić na drinka. W środku jest bardzo kameralnie i malowniczo, a przy niewielkiej plaży mamy drugi bar, gdzie można kupić coś dla ochłody i popatrzeć na Żółwią Wyspę. Charakterystycznym elementem wystroju wnętrza są powiewające na wietrze szmaciory, które nie wiem co symbolizują, ale coś na pewno. A może ktoś po prostu zapomniał zabrać pranie?

Po takim malowniczym mostku możecie przejść się na malowniczą wysepkę.
UWAGA, UWAGA!!! Pierwszy raz na blogu możecie w całej krasie zobaczyć malowniczą MałąŻonkę w malowniczej czerwieni.

Kiedy wjechali na wyniosłość drogi, oczom ich ukazał się las…

Po wymianie papieru na picie można sobie usiąść, pomoczyć nogi i popatrzeć na Wyspę Żółwi. Ale polecam patrzeć też pod nogi, bo jeżowce mało są przytulne.

Wspomniane szmaty widziane z pomostu…

…i dla odmiany ze skałek przy pomoście.

A tutaj wspomniane szmaty widziane ze stałego lądu.
Stolica wyspy Zakynthos, zwana dla niepoznaki Zakynthos (albo Zante)
Ponieważ obraz mówi więcej, niż 1000 słów, a film więcej, niż 1000 obrazów, więc zaoszczędzę sobie i Wam miliona słów zadziwiając Was moją produkcją filmową na miarę tego Oscara, co go dostałem na początku wpisu. Plus w gratisie przemykająca w lusterku bocznym powabna Pani Matka.
Laganas
Laganas zwane Las Vegas to imprezowa stolica wyspy. Jest brzydkie jak kupa i pełne wiecznie naprutych Angoli, więc zamiast tego obejrzymy sympatyczne żółwiki…

…wykonane przez radosnych rękodzielników, obstawiam, że w People Republic of China.
Za tydzień wrócimy na Zakynthos, coby się trochę więcej o wyspie dowiedzieć, może być?