Każdy orze jak może, więc ostatnio naprodukowało się przeróżnych “atrakcji” turystycznych, które mniejszym lub większym strumieniem transferują brzęczącą monetę z kieszeni tychże turystów do kieszeni właścicieli tychże atrakcji. Jadąc sobie na wypoczyn naszymi polskimi drogami, co i rusz widać reklamy i wielkie strzałki kierujące nas do parków dinozaurów, parków miniatur czy na przykład mini zoo. Czasami po zajechaniu pod taką atrakcję i uiszczeniu stosownej opłaty naszym oczom ukazuje się Tyrannosaurus rex ze styropianu pomalowany oczojebnymi sprejami albo dwa ganiające w kółko kurczaki, no dobra, niech będą bardziej egzotycznie – indyki albo perliczki. I wtedy czujemy się mniej lub bardziej WN, czyli wydymani niewyobrażalnie. Ale na szczęście czasami nie.
Park Miniatur Zabytków Dolnego Śląska w Kowarach to chyba najsłynniejsza tego typu atrakcja w regionie, a kto wie, może i w kraju. Na terenie nieistniejącej już fabryki dywanów odtworzono zabytki i ciekawsze obiekty Dolnego Śląska (wiadomo, w Turcji dywany przędą za kawałek kababa, więc u nas się już nie opłaca). Parking mamy za friko, a jak zgłodniejemy to można coś wrzucić na ruszt albo napić się niezłej kawy i zagryźć ciachem.
Niesamowita jest dbałość o detale – naprawdę wiernie odwzorowano w skali 1:25 (albo 1:50, bo nie zmieściła się Śnieżka) zamki, pałace, kościoły, schroniska, starówkę Jeleniej Góry czy Ratusz we Wrocławiu.
Kiedy pierwszy raz przyjeżdżasz w ten kawałek Polski, to możesz w jednym miejscu i za jednym zamachem wyrobić sobie opinię co warto zwiedzić w oryginale. Tym bardziej, że po wejściu na obiekt przechwytują Cię powabne przewodniczki i o wszystkim ciekawie opowiadają – nie ziewasz co chwilę i słuchasz różnych ciekawostek, nie tylko suchych faktów. Dodatkową radochą dla maluchów są plątające się pod nogami jamniki – takie żywe logo, bo jamnik Lumpi to legenda tego miejsca. Nie będę opisywać co akurat oglądacie na zdjęciu – poszperajcie sami i dajcie znać, czy coś rozpoznajecie i czy w rzeczywistości też takie fajne, bo nie wszędzie jeszcze byłem. Ponieważ byliśmy tam dwa razy, to możecie sobie pooglądać zdjęcia jesienne i wiosenne. Na zimę wszystkie atrakcje są rozbierane i zapadają w sen zimowy.
Z Wrocławia do Kowar jest rzut beretem, więc wizyta w parku miniatur jest świetnym pomysłem na wypad z rodzinką. Jak obskoczycie wszystko w miarę szybko, to z Kowar można śmignąć już do Karpacza na przykład i spróbować jeszcze tego samego dnia zdobyć Śnieżkę. Ale można zamiast tego pojechać do Mysłakowic, gdzie stoi sobie inny park miniatur nazwany “Budowle Świata”. Jak sama nazwa wskazuje, tam z kolei są budowle świata. W miniaturze. I w parku. Takim bez drzew.
I to jest moim zdaniem jego duża wada, bo o ile miniaturki są naprawdę bardzo dobrze zrobione, to w porównaniu do parku w Kowarach jest po prostu goło i jakoś tak siermiężnie, bo okolica nie sprzyja relaksowi i kontemplacji. Zresztą specjalnie wrzuciłem kilka zdjęć, na których widać mało malownicze otoczenie. Co nie znaczy, że nie warto tam jechać – warto. Pięknie przystrzyżone trawniki, alejki wysypane żwirkiem, ławeczki – jest fajnie, tylko mnie jakiś autohandel za płotem wnerwiał lekko, bo ciężko było kadr złapać. Poza tym wszystko jest git i polecam się wybrać – robisz sobie plany, że w życiu chcesz wszystko to zobaczyć na żywo i masz jakiś scenariusz na życie. Albo temat na bloga. Czy tam cośtam.
Fajne, nie? Za tydzień planuję park dinozaurów.
Stay alert.