Tytuł trochę przewrotny, bo nie będę narzekał na polskie drogi, tylko na kierowców. Ja nie jestem z tych, co to bezmyślnie mówią “kiedyś to panie było lepi”, bo akurat jeśli chodzi o drogi, to nie było. To nie znaczy, że jest dobrze. Ale jest lepiej niż było. Dróg jest więcej (chociaż ciągle mało), ale kierowcy w zdecydowanej większości jeżdżą jak dużym fiatem do wioski obok po kilo kartoflów. Bez względu na to ile mają pasów i jak dobrze mają wyremontowany asfalt. I niestety jak bardzo dobre (czy niedobre) mają auto.
Ostatnio trochę pojeździłem – po kraju-raju, ale i po zagramanicy. I jak sobie pomyślę, na jakich bezmyślnych ludzi trafiałem po drodze, to mnie zalewa krew i zimny pot. Bo drogi się polepszyły. I to bardzo, bardzo. Ale kierowców przydałoby się polepszyć osobno. Poniżej kilka typów takich bezmózgich kierowców, którzy jeżdżą jak tępe dzidy i wszystkich wkurwiają. A nawet jeśli nie wszystkich, to mnie na pewno.
1. Wracam z Anglii ze zmywaka
I bez względu na ilość pasów zaiwaniam lewym. Bo nawyk taki. Albo gdzieś tam na horyzoncie majaczy w gęstej porannej mgle ta droga polna, w którą będę skręcał. I się wlokę. Ciągle. Bez zjeżdżania na prawy pas. I wolno. Bardzo wolno. Bo przecież jak przyśpieszę do tych 60 km/h to się z tego pędu w czasie przeniosę. Bodziu ratuj – żałuję, że nie jadę czołgiem albo monster-truckiem. A że dróg dwupasmowych w Polsce jakby coraz więcej, to i ten typ wkurwia jakby coraz bardziej.
2. Lusterko? Boczne? To jakiś przesąd
No bo przecież jazda polska ułańska i jaki to problem dla jadącego lewym pasem wyhamować na autostradzie ze 130 km/h (niech będzie, że przepisowo) praktycznie w miejscu, bo akurat mi się zamarzyło przestać się wlec pierdzikiem za tym TIRem i go minąć? A że akurat coś jechało, to ojtam ojtam. Poza tym jak mi wjedzie w dupę to jego wina, nie? Orientuj się cwaniaczku w szybkim aucie. Żeby było jeszcze trudniej nie włączę kierunkowskazu, a co! A właściwie jak jedzie dobrą furą to albo złodziej, albo kapitalista wyzyskiwacz, bo nikt uczciwie pobierający zasiłek nie jeździ autem młodszym niż nowa polska demokracja. Albo polityk. A nie, to też złodziej.
3. Jestem Szybki Lopez – ćwicz refleks
Moja ulubiona kategoria – mówcie co chcecie, ale w dalekie trasy (a do mojego rodzinnego Hrubieszowa mam ponad 600 km w jedną stronę) nie da się przejechać bez przekraczania dozwolonej prędkości. Oczywiście trzeba to robić z głową, a nie cisnąć ile fabryka dała na serpentynach do Kudowy. A ci, co twierdzą inaczej to właśnie niniejsza kategoria i za nic mają innych użytkowników dróg (nie, nie tych lekko naginających skostniałe przepisy). Taki Szybki Lopez czai się w swoim 20-letnim Golfie (nie mam na myśli swetra) albo Astrze na podporządkowanej i czeka, żeby się wbić na główną. I czeka. I czeka. I czeka. I jadę sobie np. ja. I nagle taki Szybcior wpada na genialny pomysł, że przerwa między moim autem, a tym przede mną jest większa, niż te wcześniejsze i z piskiem opon wylatuje mi przed maskę. Hamulec w podłogę, bo często ponad 100 na zegarku. Zazwyczaj nie trąbię, bo kultura jestem i zen na drodze. Ale mam ochotę wysiąść i zajebać czymś ciężkim w ten tępy łeb w berecie. A najciekawsze jest to, że trzy polne drogi dalej auto zjeżdża. Najczęściej w lewo, więc czekamy. I czekamy. I czekamy. Bo przecież aż po horyzont musi być pusta droga, po nasz as szos boi się zjechać, a z prawej na ten przykład rów i nie miniesz poboczem. Czasami, zanim się zatrzyma do skrętu, boi się też wrzucić kierunkowskaz, ale dobre chociaż to, że muszę hamować z mniejszej prędkości.
4. Exam Your Zipper czyli suwak
Lejek czyli po ludzku zwężenie drogi. Magiczne miejsce, gdzie stare zderza się z nowym (czasami też dosłownie). Bo przecież jak ktoś dojeżdża do końca likwidowanego pasa i chce zjechać to cham, cwaniak, buraczana pała i no pasaran. Bo przecież wszyscy powinni stać na jednym pasie w korku, a drugi jest po to, żeby się ślimaki miały gdzie ganiać albo żeby było którędy krowy prowadzić na pastwisko. Idea mijanki jeden na jeden, czyli na suwak jakoś szczególnie obca jest ludziom starszym. Albo młodszym, ale w starych autach. No konflikt pokoleń w czystej, wkurwiającej postaci.
5. Mam 18 kół, ważę 500 ton i co mi zrobisz
Może jestem niesprawiedliwy. Nigdy nie kierowałem TIRem przez 50 godzin bez przerwy, nigdy nie wkurwił mnie mały Szybki Lopez w pierdziku i nie musiałem wyhamować ciężkiego ciągnika z naczepą i ładunkiem na dwudziestu metrach. Ale kierowca TIRa za to wkurwił mnie nie raz i nie dwa. I dlatego nie mam zamiaru ich oszczędzać. Dowalę się do tego, że blokują pasy, bo przecież ten przede mną jedzie 1km/h wolniej więc zacznę go wyprzedzać. I będę wyprzedzał przez następne 5 kilometrów. Do tego, że w dupie mają, czy ktoś ich np. w tym czasie nie zaczął mijać – ile razy musiałem odbijać nawet na pobocze albo hamować z piskiem, bo mnie gnój nie zauważył w lusterku, tego się nie da policzyć. Podobnie jak tego, że TIR wyprzedzał na trzeciego i w dupie miał, czy ktoś przez to nie znajdzie się w rowie albo zawinięty wokół drzewa. I może mi ktoś mądry wytłumaczy – czy ciężarówki muszą jeździć dupa w dupę? Tak, żeby trzeba było wyprzedzać wszystkie 5 naraz? Albo dlaczego podjeżdżają aż pod sam bagażnik? Bo tak adrenalina większa, czy o co chodzi? Co ciekawe – po zachodniej stronie Wisły takie zachowania są marginalne, podobnie jak korki przy zwężkach, a po tej stronie bardziej B dużo częstsze.
6. Tatuś kupił BMW, ale paski namalowałem sam
Kategoria, do której wrzucam zarówno bezmózgie i bezwłose schaby w potężnych furach, jak i przedstawicieli handlowych w Octaviach czy Vectrach. Cała droga moja i wal się na ryj, bo się śpieszę. Czasami sam nie wiem, kto jest gorszy na drodze – taki wiekowy grzyb w berecie wlokący się jakimś rzęchem z prędkością chorego konia na biegunach czy taki Zygzak McQueen zbliżający się do prędkości dźwięku. Tego drugiego to czasami strach opierdolić na radyjku, bo kto wie, może w bagażniku wiezie kałacha i mi zrobi z dupy jesień średniowiecza?
To wszystko to są właściwie zachowania debili jeżdżących na trasie. Debile jeżdżący w mieście doczekali się osobnego wpisu.
Mam tylko nadzieję, że spotkam takich jak najmniej, bo że nie spotkam jest raczej niemożliwe.
Jeśli macie jakieś inne propozycje, to śmiało – komentarze są Wasze.