Po podpisaniu wyśnionego aktu notarialnego na ukochane mieszkanie stajecie nagle przed problemem, jak te puste metry kwadratowe wypełnić, żeby to było ładnie i funkcjonalnie, oraz żeby nie kosztowało milionów monet. Bez względu na to, czy pamiętaliście o mojej radzie, że projekt wnętrza nie jest koszmarnie drogi i profesjonalista zrobi go lepiej i szybciej, niż Wy, czy okazaliście się na tyle niemądrzy, żeby zaprojektować sobie kuchnię sami i stworzyliście projektowego koszmarka, czy wreszcie okazaliście się na tyle mądrzy, że w swojej niemądrości poczytać do końca mój cykl wpisów DIY – zaprojektuj sobie kuchnię i Wasz projekt ma ręce i nogi, to ktoś te meble do tej kuchni będzie musiał wykonać, prawda? Jeśli zakładacie, że to akurat nie jest taka prosta sprawa, żeby te meble kuchenne wyprodukować i zamontować, to macie rację.
O tym, jak wybrać projektanta kuchni czy wnętrz jako takich jest osobny wpis, który sobie możecie kliknąć. W tym skupimy się nad tym, jak wybrać wykonawcę mebli do kuchni. Właściwie do wyboru są trzy główne opcje, które potem są mniej lub bardziej modyfikowane: stolarz, wielkopowierzchniowa sieciówka albo studio mebli kuchennych? Są też gotowe meble za kilkaset złotych w marketach budowlanych, ale to jest tak wielkie badziewie, że zbywam ich istnienie pogardliwym pfffff.
Jakie są różnice? Jakie za i przeciw?
Stolarz (zwany garażowcem)
To najczęściej pan Jurku do spółki ze szwagru i z gorzej lub lepiej zaopatrzonym warsztatem stolarskim czy też często garażem. Najczęściej kupujecie u niego kota w worku, ale za to bardzo tanio, bo stolarz często bazuje na tym, że i tak nie macie pojęcia, co tak naprawdę zamawiacie i ile to kosztuje. Są w tej grupie prawdziwi fachowcy – znam kilku, których szczerze mógłbym polecić i często polecam, ale po pierwsze ci naprawdę dobrzy już rzadko są dużo tańsi, niż pozostałe opcje, a po drugie to raczej BARDZO rzadki wyjątek, niż reguła.
Stolarz ZAWSZE będzie najtańszy (z bardzo nielicznymi wyjątkami).
Stolarz NIGDY nie zrobi Wamciekawego projektu ani tym bardziej wizualizacji (z bardzo nielicznymi wyjątkami).
Stolarz NIGDY nie będzie chciał się bawić w rzeczy trudne czy czasochłonne (z bardzo nielicznymi wyjątkami).
Stolarz BARDZO CZĘSTO znika, kiedy macie reklamację albo jakiś problem (z bardzo nielicznymi wyjątkami).
Sieciówka (bez nazw, bo pewnie mam słabszych prawników)
Czyli meble w paczkach, gotowe praktycznie od ręki, do tego miła pani robiąca “indywidualny” projekt kuchni w 15 minut i w pakiecie fachowa ekipa montażowa, która dziennie potrafi zmontować u klienta 2–3 komplety. Meble są pokazane na hektarach ekspozycji, można sobie otwierać i zamykać do woli, wstawiać kubeczki i patrzeć, jak to wygląda, dobierać kolorystycznie talerze do koloru frontów, przykładać różne uchwyty i szukać, który zestaw bardziej pasuje. No plac zabaw na całego. A jak się zmęczycie łażeniem, to nawet można zjeść na obiekcie zamorskie specjały w promocyjnej cenie i dostać kawę gratis. Ale tylko w happy hours, bo poza nimi 2,50 za czarną bez mleka.
Wszystko jest pięknie, dopóki się nie okazuje, że szafka ma mieć 59,2cm szerokości a nie 60cm. Albo potrzebujecie blat o długości 3,75 metra. Albo głębokości 71,8cm. Albo ściany w domu są krzywe i trzeba trochę te blaty dociąć pod kątem. Albo zapomniało Wam się, że na ścianie jest gniazdko i szafka wymaga podcięcia. I wtedy zaczynają się schody, bo my kopytki nie psiedajemy. Bo firmom tego typu nie opłaca się tracić czasu na kogoś, kto wymaga niestandardowego podejścia. Albo za takie podejście doliczają ekstra, co z kolei nie opłaca się Wam.
Kwestia jakości – hmm… Opowiem Wam historyjkę.
Jakiś czas temu, podczas montażu kuchni u klientki, poprosiła nas ona o przycięcie z głębokości kilku centymetrów regału na książki. Chłopaki oczywiście w takich sytuacjach odesłali ją do mnie, bo a nuż się okażę twardy jak smoleńska brzoza i będą mieli mniej roboty? Ale niestety, my zawsze frontem do klienta, nie dupą, więc się zgodziłem. Ale wcześniej powypytywałem skąd ten regał i powiedziałem, że przy świadkach, czyli moich montażystach, zwalnia mnie z odpowiedzialności, jeśli coś się z tym badziewiem zadzieje. No i się zadziało – cała płyta w środku, poza kilkoma centymetrami na brzegach była pusta i niestety półki po przycięciu boku nie mają się czego trzymać. Ponieważ akurat mieliśmy niewielki odpad poprodukcyjny w tym samym kolorze, to klientce dorobiliśmy ten bok, a za to ona zgodziła się na zabranie kawałka sieciówkowego badziewia do pokazywania przyszłym klientom, skąd się bierze różnica w cenie.
Mam go w studiu, jeśli chcecie, to zapraszam. Niektórzy z Was już ten słynny kawałek sieciówkowego badziewia widzieli.
Meble gotowe, za kilkaset zł sprzedawane w marketach budowlanych to w ogóle osobna historia, bo tam liczy się już tylko cena i nie istnieje coś takiego, jak jakość. Ciężko mi to coś nawet uznać za meble kiedy widzę, jak bardzo jest to byle jakie – w sam raz do tanich mieszkań na wynajem, gdzie szkoda wstawić coś porządniejszego, bo i tak studenci zaraz to przepiją.
Ale raczej na pewno wyjdzie Wam to taniej, niż meble zamówione w studiu mebli kuchennych.
Studio (salon) mebli kuchennych
Meble tzw. na wymiar (bo inne to są na oko, nie?) indywidualnie zaprojektowane i wykonane w studiu (salonie) mebli kuchennych uznawane są powszechnie za rozwiązanie z jednej strony najdroższe, a z drugiej najbardziej prestiżowe. Szczerze mówiąc to już nie te czasy, kiedy i jedno, i drugie było tak do końca prawdą. Bo i owszem, w niektórych firmach meble kuchenne mogą kosztować tyle, co niezły samochód (czyli w okolicach 150.000 PLN czy więcej, i to bez AGD). Owszem, ci, których na to stać, wydają taką kasę tylko po to, żeby pokazać innym metkę z logo, coś jak znaczek Lexusa na masce. Ale i klientów takich jest mało (szkoda) i firm takich jest tylko kilka (na szczęście). To jakiś promil całego rynku.
Zdecydowana większość to firmy, gdzie zapłacicie za meble niewiele więcej niż w sieciówce, ale otrzymacie w pakiecie obsługę i produkt ściśle dopasowany do Waszych potrzeb i wymagań. Przede wszystkim dostaniecie wybór, jakiego wbrew pozorom nie ma w wielkopowierzchniowych sklepach z meblami. Takie sklepy mają podpisaną umowę z jednym tylko wytwórcą płyty meblowej na kilka dekorów i tłuką mebli owszem, na kilometry, ale tylko w tych kilku kolorach czy wzorach. No i w standardowych wymiarach, bo przecież nie opłaca się przestawiać całej linii produkcyjnej na wyprodukowanie jednej szafki węższej o centymetr, prawda?
W ogóle nie bałbym się też o jakość – średnie firmy, zwłaszcza w tej branży, działają głównie na poleceniach, więc traktują zadowolonych klientów jak inwestycję na przyszłość. Takich firm nie stać na wywalenie kupy siana na kampanie reklamowe, bo to klient jest ich reklamą, kiedy przyśle następnych. Pod warunkiem oczywiście, że jest zadowolony. I tak kółko poleceń się zamyka. To długa droga, bo trzeba ciągle trzymać jakość, ale marketing szeptany jest najlepszy i przynosi najlepsze rezultaty.
Studio mebli kuchennych to najczęściej front line zakładu mniejszego lub większego, który meble produkuje. Może też być biurem projektowym wielkiej, ogólnopolskiej fabryki, ale w takich przypadkach raczej trudno o rozwiązania niestandardowe, albo są one słono płatne. Czasami to franczyza, czasami studio patronackie, a czasami zewnętrzna firma, która po prostu pośredniczy pomiędzy Wami, klientami a producentem, przytulając za to kilka procent wartości mebli. Ale zawsze decydując się na takie rozwiązanie spotykacie się z projektantem, który ma za zadanie projekt Waszej kuchni wykonać.
Podsumowując
To, na jakie rozwiązanie się zdecydujecie zależy w dużej mierze od zasobności portfela i potrzeb. Jeśli chcecie mieć niepowtarzalne wnętrze dopasowane do Waszych potrzeb, to według mnie wyboru dużego nie ma. Jeśli to mieszkanie na dwa lata, a potem je i tak wynajmiecie, to nie warto w nie za dużo inwestować. Jeśli w ogóle szukacie mebli do mieszkania na wynajem, to kupienie gotowego zestawu w castoramie albo w obi za kilkaset zł tez będzie dobrą opcją, ale trzeba pamiętać o tym, że to straszliwy chłam.
Obojętnie jaką opcję wybierzesz, przeczytaj mój wpis o tym, jak dobrze podpisać umowę na meble kuchenne, bo solidny papier ratuje tyłek nie tylko w kiblu.
A na koniec poszpanuję naszymi realizacjami, trochę prywaty nie zaszkodzi.
Fajne?