The Kingsroad, czyli droga na Ostrołękę

 

Jak się powie­dzia­ło A, to trze­ba powie­dzieć Ą, więc dzi­siaj wjeż­dża kolej­ne stresz­cze­nie “Gry o tron”. Odci­nek jest bar­dzo prze­ło­mo­wy, nie­ste­ty nie pod wzglę­dem fabu­ły, co raczej sztu­ki fil­mo­wej – otóż po nagra­niu reży­ser wrzu­cił całość do pro­gra­mu, któ­ry tnie fil­mik na kawał­ki loso­wej dłu­go­ści, a potem skle­ja je ze sobą w loso­wej kolej­no­ści. Cię­cie na cię­ciu i cię­ciem poga­nia jed­nym słowem.

 

The Kingsroad” [S01E02]

Zno­wu zapo­mnia­łem przy­ci­szyć i tym razem bia­ły szum z logo HBO rzu­cił mi się przez uszy na mózg, a potem muzycz­ka przy ori­ga­mi popra­wi­ła – rrr­wa, do dupy to oglą­da­nie na słuchawkach.

Odci­nek zaczy­na się w sty­lu Natio­nal Geo­gra­phic, bo przez sawan­nę zapier­dzie­la kara­wa­na pół­na­gich ludzi pier­wot­nych – instynk­tow­nie roz­luź­ni­łem się w ocze­ki­wa­niu na koją­cy głos Kry­sty­ny Czu­bów­nej. Ale zamiast tego Ser Jorah Mor­mont opo­wia­da Kha­le­si (czy­li żonie kha­la, czy­li wodza) Con­nor Daene­rys o tym, że Doth­ra­ko­wie (czy­li te pół­go­la­sy) wie­rzą, że kie­dyś tra­wa pochło­nie cały świat. I weź tu kur­de bądź za legalizacją…

Zostaw­my tę pato­lo­gię i prze­rzuć­my się na inną – w Win­ter­fell Tyrion Lani­ster budzi się gdzieś na gno­ju utu­lo­ny przez psy #asie­na­eba­em, na co patrzy mło­dy Jof­frey (ja pier­do­lę, jaki przy­kład dla mło­dzie­ży) i rzu­ca kąśli­we uwa­gi w stro­nę spo­nie­wie­ra­ne­go wuja. Obok stoi gość z popa­rzo­ną twa­rzą, któ­ry się zowie San­dor Cle­ga­ne, dla przy­ja­ciół Ogar albo Pies – zapa­mię­taj­cie go. Żeby poka­zać, co to nie on i że spa­nie w gno­ju po pija­ku nie wpły­wa na czy­jąś pozy­cję zawo­do­wą, Tyrion strze­la swo­je­mu sio­strzeń­co­wi gad­kę o współ­czu­ciu oraz kil­ka razy z liścia za karę, że mło­dy ma wyje­ba­ne, że pań­stwu Star­kom syn Bran spadł z wie­ży i led­wie dycha. Co uczy­niw­szy idzie wypić tro­chę śnia­da­nia w towa­rzy­stwie rodzi­ny Lan­ni­ste­rów, bo wia­do­mo – czym się stru­łeś, tym się lecz. Przy oka­zji opo­wia­da, że na waka­cje poje­dzie na Mur, bo do Egip­tu to teraz sam plebs lata i w dodat­ku oszu­ku­ją na drinkach.

Cer­sei po śnia­da­niu idzie zoba­czyć, co sły­chać u Bra­na – ten leży nie­przy­tom­ny w wiel­kim wyrze i  nie wia­do­mo, czy umrze, czy wydo­brze­je. Spo­ty­ka tam jego mat­kę, Cate­lyn Stark, któ­ra pocie­sza gad­ką, że jej syn zmarł, a ona tak cier­pi, że nawet nigdy nie była na gro­bie #zakłamana_sucz. Z kolei Jaimie nabi­ja się z Jona Snow, że idzie do takiej eli­tar­nej for­ma­cji, że miecz sam się ostrzy z wra­że­nia, ale ten nie kuma dow­ci­pu #Jon_knows_nothing. W ogó­le jest jakiś nie­ogar­nię­ty, bo swo­jej młod­szej przy­szy­wa­nej sio­strze Aryi daje w pre­zen­cie mie­czyk na dro­gę do Kró­lew­skiej Przy­sta­ni, zamiast ja wiem? plu­szo­we­go misia? I jesz­cze dają mu imię – Igła. No co to za imię dla misia, nie?

A żeby jesz­cze bar­dziej poka­zać, że sła­bu­je pod deklem, idzie odwie­dzić Bra­na i opo­wia­da mu, że zacią­ga się do Noc­nej Stra­ży, i będzie słu­żył na Murze, i że to zaszczyt, i w ogó­le. Wspo­mi­na­łem już, że Bran leży nieprzytomny?

Do nie­przy­tom­ne­go Bra­na wpa­da też Ned Stark, któ­re­mu Cate­lyn robi przy oka­zji jaz­dę za to, że 17 lat temu już raz poje­chał z Rober­tem gdzieś w piz­du i przy­wiózł stam­tąd syna innej baby – Jona wła­śnie.  Któ­re­go nie­zbyt lubi. I teraz jedzie zno­wu. No ile moż­na wypo­mi­nać, kobieto??

Wresz­cie kto miał jechać, to jedzie, a na roz­sta­ju dróg ich dro­gi się roz­sta­ją. Ben StarkJon Snow jadą na Mur odbęb­nić zasad­ni­czą doży­wot­nią służ­bę w Noc­nej Stra­ży, w podró­ży towa­rzy­szy im Tyrion Lan­ni­ster, któ­ry jedzie na urlop. Z kolei Ned Stark skrę­ca na A2, bo będzie w sto­li­cy namiest­ni­kiem. Przed samiut­kim roz­sta­niem gada sobie ze swo­im przy­szy­wa­nym synem i obie­cu­je, że następ­nym razem, jak się spo­tka­ją, to opo­wie mu o jego mat­ce, a głos mu wyraź­nie drży, więc widać to nie był taki #numerek_po_pijaku.

Po dro­dze wbi­ja na pik­nik w pięk­nych oko­licz­no­ściach przy­ro­dy, na któ­rym tak sobie gada­ją z kró­lem Rober­tem, że Daene­rys Tar­ga­ry­en wyszła za mąż za wodza Doth­ra­ków, i że jest ich 100 tysię­cy, i że jak prze­pły­ną morze (na koniach? – przyp. redak­cji), to się zro­bi solid­na jat­ka, bo Robert nie­na­wi­dzi rodu Tar­ga­ry­en i wyrżnął­by wszyst­kich, i że na jed­nej woj­nie już razem byli, tro­chę powal­czy­li, tro­chę poru­cha­li, jak to na woj­nie, i że to były czasy.

Coby zacho­wać cią­głość odno­śnie dyma­nia, prze­no­si­my się do namio­tu Aqu­ama­na, któ­ry pró­bu­je zno­wu tro­chę na siłę prze­ko­nać Sarę Con­nor, że na pie­ska jed­nak może być przy­jem­nie i w sumie ot, cała sce­na – dupa, cyc­ki, tro­chę stę­ka­nia. Aha, jaj­ka nie­spo­dzian­ki leżą w skrzy­ni obok #dziwny_fetysz.

Star­czy tego pie­prze­nia widocz­nie, więc następ­na sce­na poka­zu­je, że dro­ga na mur nie jest tak faj­na, jak do sto­li­cy – zim­no i ciem­no, co chwi­lę rada­ry, ale za to JonTyrion miło sobie gawę­dzą o niczym waż­nym. Przy oka­zji dołą­cza do nich dwóch prze­stęp­ców-gwał­ci­cie­li, któ­rym dano do wybo­ru, że albo sobie obe­tną jaja, albo pój­dą do Noc­nej Stra­ży. Wybra­li mun­dur i opi­na­cze, co według Tyrio­na było strasz­ną głu­po­tą. Jona za to męczą wąt­pli­wo­ści i pije z tej zgry­zo­ty jakie­goś bełta.

Jako się rze­kło – ten odci­nek wybit­nie obfi­tu­je w krót­kie sce­ny i szyb­kie cię­cia, bo tym razem prze­no­si­my się do Win­ter­fell, gdzie przy Bra­nie czu­wa jego mat­ka, i nagle, znie­nac­ka wpa­da tam zaka­pior-zabój­ca z taj­nym zada­niem zaciu­ka­nia Bra­na, w czym naj­pierw prze­szka­dza mu Cate­lyn (tro­chę nie­sku­tecz­nie), a następ­nie wil­kor (sku­tecz­nie).

I zno­wu sce­na­rzy­ści wrzu­ca­ją nas do namio­tu Doth­ra­ków, gdzie kil­ka słu­żek myje Sarę Daene­rys Con­nor i tak sobie plot­ku­ją, że smo­ków już nie ma, że jed­na z nich przez trzy lata w domu uciech uczy­ła się, jak uczy­nić męż­czy­znę szczę­śli­wym, na co kha­le­si zaświe­ci­ły się oczka, bo ona też by tak chcia­ła zro­bić dobrze Aqu­ama­no­wi, a nie tyl­ko od tyłu i od tyłu, a służ­ka że spo­ko, nauczę cię i zaj­mie to mniej, niż trzy lata.

Mamy po dro­dze kil­ka ujęć krót­kich, że Jon Stark dotarł do Muru i rze­czy­wi­ście jest taki, że o ja. Że Cate­lyn bawi się w CSI i na miej­scu zbrod­ni, czy­li w wie­ży, z któ­rej spadł Bran, znaj­du­je blond włos, z cze­go wycią­ga wnio­ski. Że to nie był wypa­dek, że zwo­łu­je taj­ną nara­dę w par­ku, gdzie swo­imi wąt­pli­wo­ścia­mi dzie­li się z rodzi­ną i dorad­ca­mi. Poka­zu­je im też szty­let zabój­cy – pięk­ne cac­ko z valy­riań­skiej sta­li, czy­li dro­gi fchuj, czy­li to nie był taki jakiś zaka­pior zna­le­zio­ny na OLX, tyl­ko kon­kret­ny kil­ler. Przy oka­zji kom­bi­nu­je, jak by tu powia­do­mić swo­je­go męża, bo mailom już nie ufa – za dużo hake­rów i to pew­nie nasła­nych przez Lan­ni­ste­rów. A że zadzwo­nić też nie może, bo na takim zadu­piu nie ma zasię­gu, to poje­dzie sama.

Oooo, i wresz­cie faj­na sce­na, bo Daene­rys bie­rze kore­pe­ty­cje z robie­nia face­to­wi dobrze. Łeee, nie ma cyc­ków. Ale za to zno­wu jaj­ka nie­spo­dzian­ki leżą w skrzy­ni obok #dziwny_fetysz. Po kore­pe­ty­cjach czas na egza­min – dalej nie ma cyc­ków, ale za to widać tyłek Aqu­ama­na. #dobre_i_to

Się musie­li naga­niać z tą kame­rą, bo wra­ca­my do obo­zu VIPów podró­żu­ją­cych do sto­li­cy – ksią­żę Jof­frey chce tro­chę poszpa­no­wać, a może zamo­czyć, więc zabie­ra San­sę na bok na spa­ce­rek, może coś się przy­tra­fi? A przy­tra­fia się mała Arya, któ­ra tłu­cze się kija­mi z synem rzeź­ni­ka Myca­hem (nie przy­wią­zuj­cie się do tej posta­ci), a to tro­chę nie wypa­da, bo tyl­ko ryce­rzom moż­na się tłuc. Jof­frey oka­zu­je się zła­ma­sem kuta­nym, bo chce chło­pa­ka poni­żyć, ale Arya się wtrą­ca i napier­da­la księ­ciu­nia kijem, ten się wkur­wia, bo chciał przy­ko­za­czyć, a tu #kobieta_mnie_bije, więc zamie­rza się mie­czem na Aryę i na to wpa­da jej wil­kor wca­le już nie taki mały i gry­zie rękę dzier­żą­cą miecz gro­żą­cy swo­jej pani. Ta się tro­chę prze­stra­szy­ła i pogo­ni­ła wil­ko­ra, żeby go nie zaciu­ka­li, a sama zwia­ła do lasu.

Wie­czo­rem oka­za­ło się, że Jof­frey to tak napraw­dę kawał chu­ja, bo przed obli­czem kró­la oskar­ża Aryę i syna rzeź­ni­ka, że go zaata­ko­wa­li, kie­dy tak sobie spa­ce­ro­wał z damą swe­go ser­ca San­są, na co mała Star­ków­na mówi, że gów­no praw­da i Jof­frey kła­mie jak bura suka. Kró­lo­wa Cer­sei woła w takim razie San­sę, któ­ra z kolei dyplo­ma­tycz­nie twier­dzi, że nic nie pamię­ta. Wie­cie – rodzi­ną rodzi­ną, ale wyjść za kró­la to nie w kij pier­dział, nie? Król Robert tro­chę kła­dzie na to lagę i zarzą­dza, że jak się dzie­ci pokłó­ci­ły, to trze­ba dać jed­ne­mu i dru­gie­mu parę razy po dupie i będzie spo­ko. Ale Cer­sei judzi, że jak to tak? Wil­kor pod­niósł rękę łapę zęby na księ­cia, będzie mia­ło bli­zny moje sło­necz­ko i trze­ba teraz wszyst­kie wil­ko­ry zaciu­kać, bo to dużo żre i kupę robią w obo­zie. Ned Stark jako szla­chet­ny rycerz bez zma­zy i ska­zy mówi, że on to zro­bi wła­snym mie­czem z pół­no­cy, bo wil­kor jest z pół­no­cy i nie wypa­da, żeby go zaciu­kał jakiś rzeź­nik. Morał z tej całej histo­rii jest taki, że Jof­frey to mści­wy skur­wiel i trze­ba uwa­żać pod­czas zabaw z dziew­czyn­ka­mi, bo ja się wtrą­ca doro­śli, to może być nie­cie­ka­wie. Wie to zwłasz­cza Mycah, któ­re­go dopadł Ogar – mówi­łem, żeby­ście się nie przy­wią­zy­wa­li do tej postaci.

Teraz będzie mega cię­cie mega krót­kich ujęć, bo Ned Stark klę­ka przy wil­ko­rze San­sy z kizio­rem w ręku, a w mię­dzy­cza­sie widzi­my wil­ko­ra leżą­ce­go przy Bra­nie, napię­cie rośnie, kame­ra pra­cu­je, muzycz­ka nie­po­ko­ją­co zmie­rza do punk­tu kul­mi­na­cyj­ne­go: BANGNed zabi­ja wil­ko­ra, Bran otwie­ra oczy.

KONIEC.

Myślę, że Kli­ni­ka Budzik powin­na obej­rzeć ten odci­nek, meto­da może i kon­tro­wer­syj­na, ale jak widać – skuteczna.

 

Po dru­gim odcin­ku dalej #nichu­ja bym nie wie­dział, skąd ten cały hajp na serial…

 

Jeśli jeste­ście cie­ka­wi stresz­czeń innych odcin­ków, to zapra­szam do klik­nię­cia w link:

GAME OF THRONES – jeśli nie oglą­dasz, a chcesz wie­dzieć, o co kaman

 

Fot: ofi­cjal­na stro­na seria­lu HBO.com/game-of-thrones

 


About Jacek eM

view all posts

Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. No i na wieczystej diecie...

Close