Miłość niejedno ma imię

Nie­han­dlo­we nie­dzie­le zaowo­co­wa­ły skut­kiem zgo­ła nie­prze­wi­dzia­nym poznaw­czo. Bo choć miesz­kam na moim blo­ko­wi­sku już ponad 15 lat, to jakoś do tej pory omi­ja­ła mnie przy­jem­ność spo­ty­ka­nia lokal­ne­go esta­bli­sh­men­tu spod zna­ku łyż­wy czy trzech pasków.

A tu mi pew­ne­go pięk­ne­go nie­dziel­ne­go poran­ka zabra­kło jajek do tra­dy­cyj­nych conie­dziel­nych #die­tyc­nych paj­kej­ków i musia­łem odwie­dzić naj­bliż­szą Żab­kę w celu naby­cia dro­gą kup­na wytła­czan­ki kurzej pro­duk­cji w roz­mia­rze naj­le­piej L.

Niby gdzieś, jakoś, kie­dyś miga­li w dro­dze do i pomię­dzy kla­sycz­ni przed­sta­wi­cie­le gatun­ku, co to ich łatwo poznać po czap­ce wpier­dol­ce na bez­wło­sym deklu bez wzglę­du na aurę czy koł­cza­nie pra­wil­no­ści z eko­skó­ry raz to wiszą­cym pod krą­gły­mi kształ­ta­mi piw­ne­go beb­zo­na, a raz non­sza­lanc­ko prze­wie­szo­nym przez ramię wiel­ko­ści szyn­ki par­meń­skiej, choć na szyn­ce próż­no szu­kać wydzia­ra­nych sym­bo­li żoł­nie­rzy zaklę­tych. I choć raczej nie jestem zbyt wni­kli­wym obser­wa­to­rem blo­ko­we­go eko­sys­te­mu, to zauwa­ży­łem, że ostat­nio koszul­ki z logo adi­ba­sa zastą­pi­li wil­ka­mi z bia­ło-czer­wo­ną fla­gą czy kotwi­cą PW. Obra­zu dopeł­nia­ła nie­śmier­tel­na pusz­ka piwa mar­ki aku­rat pro­mo­cyj­nej. Przy bliż­szym pozna­niu ujaw­nia­li rów­nież poważ­ne luki w pasz­czę­ce, co widać było wyraź­nie kie­dy splu­wa­li pomię­dzy łykiem piwa, albo machem faj­ki. Albo kie­dy to, nie daj to dobry Panie Bodziu, się śmia­li. Cięż­ko stwier­dzić, czy ich dro­gi za rzad­ko się krzy­żo­wa­ły z den­ty­stą, czy za czę­sto z osob­ni­ka­mi z innej dzielni.

Towa­rzy­cho instynk­tow­nie nie odda­la się zbyt­nio od paśni­ka i wodo­po­ju, więc zazwy­czaj sto­ją przy wej­ściu do skle­pu. A że aku­rat na dwo­rze gorą­co jak w łóż­ku Łyse­go z Braz­zers plus dodat­ko­wo nie­szczę­śli­wie kli­ma w skle­pie wzię­ła i padła, to sły­chać było dokład­nie o czym roz­ma­wia­ją z sami­ca­mi gatun­ku, któ­re w ten nie­dziel­ny pora­nek nie bar­dzo mają co robić, widać rosół już nasta­wio­ny, a scha­bo­wie już wyklepane.

Swo­ją dro­gą płeć pięk­na rów­nie jest cha­rak­te­ry­stycz­na, bo sta­no­wi nie­ocze­ki­wa­ne połą­cze­nie neo­no­wych barw z nie­zwy­kłą kre­ską przed­sta­wi­cie­li neo­mo­der­ni­zmu w sztu­ce ze skrzy­wie­niem w stro­nę eklek­ty­zmu, bo to napraw­dę sztu­ka, żeby tak połą­czyć brwi malo­wa­ne mar­ke­rem do flip­czar­tów, rzę­sy prze­dłu­żo­ne tak bar­dzo, że przy mru­ga­niu two­rzą się komór­ki burzo­we, z oczo­jeb­ną i bro­ka­to­wą far­bą, któ­rą muśnię­to lek­ko jak­by usy­pia­ją­ce powie­ki, a może jej powie­dzie­li, że pół­przy­mknię­te powie­ki są sexy? Dorzuć­my do tego nie­bie­skie albo zie­lo­ne wło­sy a’la nim­fa bagien­na i pazu­ry takie, że jak jedzie samo­cho­dem, to rysu­je przed­nią szy­bę, kie­dy krę­ci kierownicą.

Pod­słu­cha­nie ich roz­mów może skut­ko­wać solid­nym pomie­sza­nie pod kopu­łą, prze­mo­de­lo­wa­niem świa­ta war­to­ści i reduk­cją IQ do pozio­mu tem­pe­ra­tu­ry za oknem, wróć, za drzwia­mi. Ale co zro­bisz, nic nie zro­bisz, słu­chasz choć­byś nie chciał, bo kli­ma zde­chła i drzwi otwar­te na oścież przecież.

- Te, a Seba ma nową losz­kę. Widzia­łeś?
- Nie kur­wa, ostat­nio robię dłu­go, bo na furę zbie­ram.
- No sta­ry mówię ci cudo – lalecz­ka taka, cyc­ki jak piłecz­ki, a jaką ma dup­cię?!? Jak­by była moja, to bym jej dupę roz­je­bał na pół nor­mal­nie, tak bym ją ruchał.

Co chy­ba sto­ją­cej obok blo­ko­wej nim­fie odblo­ko­wa­ło kil­ka neu­ro­nów, bo prze­sta­ła ciam­kać gumą i nabra­ła powie­trza. Oho, zaraz kone­ser kobie­cych wdzie­ków dosta­nie sro­gi opier­dol, że się za obcy­mi dupa­mi ogląda.

- Boże Krzy­siu, jaki ty jesteś romantyczny!!

I tak sobie pomy­śla­łem, ile praw­dy jest w powie­dze­nia, że miłość nie­jed­no ma imię…

 


About Jacek eM

view all posts

Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. No i na wieczystej diecie...

Close