Miałem napisać o nowym odcinku “Gry o tron”, ale tak sobie pobiegałem po internetach i widzę, że przewałkowali go już na wszelkie możliwe sposoby, z Eda Sheerana zrobili memy, a z Aryi (tak to się odmienia?) geniusza zła na miarę takiego szeregowego jednego posła takiej jednej partii, choć z lekkim przekąsem, bo to jednak dziewczyna jest, do tego młoda i się we wzorzec nie wpisuje. Poza tym heloł – o serialu, CAŁYM serialu czy o filmie to rozumiem, że ktoś pisze wpis, ale o jednym odcinku? To za bogato chyba trochę i pewnie niedługo zaczną powstawać wpisy o reklamie, na ten przykład proszku do prania. Dlatego napiszę o czymś innym. O tym, ze (prawie) każdy z nas jest po prostu zwyczajny. A ja najbardziej.
Nie możesz być zwyczajny. Nie możesz być przeciętny.
Lubicie zaglądać na Instagram? Ja uwielbiam. Kocham scrollować te wszystkie zdjęcia w nieskończoność. Kocham patrzeć, jacy ludzie sa na nich szczęśliwi, dobrze zbudowani, piękni, młodzi i perfekcyjni. Kocham oglądać zdjęcia miejsc, do których pewnie nigdy nie dotrę. Miejsc pięknych, tajemniczych, malowniczych czy po prostu perfekcyjnie oświetlonych promieniami słońca w złotej godzinie. Kocham oglądać miejsca, które znam, a które ktoś pokazał tak, jak ja jeszcze na nie nie patrzyłem.
Nie do końca prawdą byłoby stwierdzenie, że te zdjęcia kłamią. Ale jak bardzo naiwnym trzeba być, żeby myśleć, że na tych zdjęciach jest prawda i święta prawda, a nie gówno prawda? Bo patrzymy na nie i podświadomie czujemy, że no ja pierdolę, życie tak nie wygląda. A jeśli?
Co, jeśli tylko MOJE życie tak nie wygląda?
Co, jeśli wszyscy dookoła rzeczywiście wiodą życie kolorowe, ciekawe i bez trosk, a to moje jest takie… zwyczajne? Co jeśli to prawda?
Co jeśli rzeczywiście jest tak, że ci inni, ci ONI, ci ludzie sukcesu z instagramowego okienka, wstają wcześnie rano i w firmowych ciuchach przebiegają półmaraton jeszcze przed śniadaniem, oczywiście nie zapominając w tym czasie zrobić kilku zachwycających zdjęć, a po skończeniu biegu wyglądają lepiej, niż Ty po półgodzinnym sterczeniu przed lustrem?
Co jeśli ONI rzeczywiście jedzą te pięknie przygotowane owsianki z owocami, garścią siemienia lnianego i tego wszystkiego, co się jeszcze dorzuca do pożywnego i zdrowego śniadania, i do tego mają to szczęście, że po zrobieniu całej profesjonalnej sesji zdjęciowej ta owsianka nie wystyga i jeszcze nadaje się do jedzenia, podczas gdy u Ciebie króluje kromal z szynką konserwową za 9.99 w promocji?
Co jeśli ONI rzeczywiście pracują z prężnie rozwijających się startupach, które zawojują świat, a na co dzień nie siedzą w bezosobowym openspejsie, tylko z iMacami na kolanach wylegują się na wygodnych pufach i zamiast jak Ty, klepać nudne tabelki w Excelu wymyślają właśnie coś, co zmieni świat?
Co jeśli ONI rzeczywiście nie jedzą, jak Ty, w przerwie na lancz kanapki z wczorajszego chleba i przedwczorajszej szynki, tylko stołują się w tych wszystkich modnych knajpach, w których rachunek kosztuje 10% Twojej miesięcznej pensji i w której jedzenie zawsze wychodzi pięknie na zdjęciach, bo jest podane tak, że nic już nie trzeba ustawiać? Nie wspominając o tym, że to żarcie wcale nie stygnie i ciągle potem nadaje się do jedzenia?
Co jeśli ONI…
Wiesz co? Nic!
Nawet jeśli na całym świecie, na tym wielkim globie zamieszkałym przez siedem miliardów ludzi, jest kilka tysięcy osób, które rzeczywiście mogą sobie pozwolić na takie bajkowe życie, to zazwyczaj doszli do tego ciężką pracą. I zapłacili za to wysoką cenę. No, ok, Dan Blizerian nie wygląda na bardzo nieszczęśliwego, ale kto wie, może i on ma już trochę dość tego wiecznego balowania w towarzystwie pół- albo i całkiem nagich top modelek i chciałby móc przyjść czasem do kobiety swojego życia i szczerze jej się wyżalić, że zarysował sobie lakier w swoim Lambo, a ona by go szczerze wysłuchała i pocieszyła?
Czy naprawdę chcesz być którąś z Kardashianek, które nawet do kibla nie mogą wyjść bez tłumu paparazzich śledzących ich życie do spółki z prasą i portalami plotkarskimi? Czy wydaje Ci się, że brak prywatności to jedyna cena, jaką płacą za status celebryty? Że to się nie przekłada na życie rodzinne? Albo raczej jego brak?
Czy naprawdę zamieniłabyś się z taką na przykład Małgorzatą Rozenek, która nawet zdjęcia z wakacji nie może wrzucić bez narażania się na hejty sfrustrowanych internetowych trolli?
Czy naprawdę chciałabyś być na przykład Kristen Stewart, śliczną dziewczyną, która trochę nie do końca jest dobrą aktorką i zbiera za to joby ze strony internetowych guru od wszystkiego?
Czy naprawdę wydaje Ci się, że…
To, że Ci się wydaje, to jeszcze nic – taki był plan tych wszystkich osób, które przez socialmediowe okienko wpuścili Cię do swojego życia. A raczej pokazali taki jego wycinek, jaki akurat chcieli. A który nie ma za wiele wspólnego z rzeczywistością – wygląda trochę jak łóżko, z którego zrzucasz wszystkie bambetle na podłogę, bo akurat nie masz gdzie usiąść czy iść spać i jest to jedyny niezagracony fragment Twojej przestrzeni. Kliknij sobie i zobacz, jak wygląda prawdziwe życie z Instagrama albo jak wyglądają prawdziwe atrakcje turystyczne, bez internetowego filtru ubarwiającego rzeczywistość.
Tak, że wracając do początku – to, że Ci się wydaje, że życie tych wszystkich ONYCH tak wygląda, to jeszcze nic.
Gorzej, jeśli rzeczywiście w to wierzysz. Bo wtedy nagle okazuje się, że wszyscy, ale to WSZYSCY dookoła żyją kolorowo i beztrosko, a tylko Ty co rano musisz w zatłoczonym tramwaju popylać do pracy, która Cię ani nie cieszy, ani nie rozwija. Jesz pyszny obiad, ale to zwyczajny sztukamięs z mizerią, który na Insta nie zbierze pierdyliona serduszek, więc jakoś tak nie smakuje tak, jakby smakował lunch u Amaro. Spacerujesz po zwyczajnej łące pięknie oświetlonej zachodzącym słońcem, ale i tak nie czujesz tego piękna zapatrzona w zdjęcia z lawendowych pól Prowansji.
Nie cieszy Cię normalność i brak trosk. Bo “normalny”, “zwyczajny”, “przeciętny” nie pasuje do dzisiejszego świata, w którym każdy jest MUSI BYĆ wyjątkowy, niepowtarzalny, ponadprzeciętny i obowiązkowo jeszcze – kreatywny i twórczy, bo czasy mamy takie, że nietwórczy się nie liczą. Znaczy nie zbierają tylu lajków. Ale czy to Ci jest potrzebne do szczęścia?
Zastanawiam się czasami, czy naszym rodzicom czy dziadkom to bycie zwykłym przeszkadzało w tym, żeby być szczęśliwym?
Zastanawiam się czasami, ilu z tych niezwykłych jest tak naprawdę szczęśliwych?
Jak myślisz?
PS. Do wpisu zainspirował mnie komentarz jednej z czytelniczek pod statusem na fejsie. Ciekawe, czy odgadniesz droga Czytelniczko, że to byłaś Ty?