Irena fajna jest, nawet bardzo.
Irena ma trochę ponad 4 dychy na karku i wcale, ale to wcale tego nie widać, bo ma naprawdę dobrego trenera personalnego.
Irena jest, jak to mówią, kobietą po przejściach – konkretniej przeszła już prawie 10 lat temu rozwód, o który zresztą sama złożyła pozew.
Irena po uwolnieniu się od Artura, z całą na nowo odkrytą energią rzuciła się w wir kariery i siedzi teraz na bardzo wysokim stołku managerskim w korporacji.
Irena na tym stołku siedzi bardzo kształtnym tyłkiem wieńczącym całkiem niezłe nogi i właśnie się zastanawia, w co ona się, idiotka jedna, wpakowała.
Irena wpakowała się w romans z Wiktorem – kolegą z pracy i w tej chwili jest nieszczęśliwa.
Irena wbrew założeniom, zdrowemu rozsądkowi i przede wszystkim doświadczeniu, straciła dla niego głowę.
Irena bez pamięci zakochała się w facecie, który zgodnie z założeniami, zdrowym rozsądkiem i przede wszystkim doświadczeniem, nie zakochał się w niej.
I dlatego Irena ma problem.
Irena poza problemem ma też kota. Samca. Którego oczywiście wykastrowała, nie bez dozy pewnej satysfakcji, ale o tym później. To przepiękny okaz kota rosyjskiego niebieskiego o mięciutkim, lśniącym srebrzyście futerku. Kosztował kupę siana, ale wszystkie psiapsiółki rozpływają się w zachwytach, kiedy Borys (rozumiesz, bo rosyjski) dostojnym kocim krokiem wkracza, aby zaszczycić ich babski wieczór swoją obecnością. To też straszny pieszczoch, który swoje futerko chętnie podstawia pod zadbane dłonie Ireny z nienagannym manicurem w celu miziania, głaskania i drapania za uszkiem. Obydwojgu to pasuje. Dlaczego? Irena przeczytała w mądrym piśmie ilustrowanym, że:
Chcesz mieć zdrowe serce? Przytulaj się i dotykaj bliskich ludzi. Badania na University of South Florida wykazały, że pod wpływem dotyku zmniejsza się poziom niepokoju. To sprawka oksytocyny – hormonu, który obniża ciśnienie krwi i działa jak naturalny antydepresant. Dotyk powoduje wzmożone wydzielanie oksytocyny i zmniejszenie poziomu innego hormonu, tym razem stresu – kortyzolu. Kontakt fizyczny ponadto wzmacnia odporność i działa przeciwbólowo. Jeżeli akurat jesteś singlem, spraw sobie kota. Głaskanie go też działa dobroczynnie.
I dlatego chociaż bardzo chciała być oryginalna i kupić bezwłosego peterbalda, to jednak stwierdziła, że srebrzyste futerko jest o niebo przyjemniejsze w dotyku. A bardzo potrzebowała tego dotyku, bo właśnie rzuciła kilka tygodni wcześniej Krzyśka, który był dla niej taki właśnie czuły i delikatny. Co z tego, jeśli poza czułością i delikatnością chemia nie teges? Nie było wybuchów namiętności – nie brał jej pod prysznicem tylko dlatego, że podnieciła go schylając się po butelkę z szamponem. Nie zdzierał z niej ciuchów, kiedy obydwoje płonęli zwierzęcym pożądaniem. Bo wcale nie było płomienia. Nie krzyczała tak, że po wszystkim nawet sąsiedzi wychodzili na balkon zapalić. Nie wysyłał jej SMSów, że w torbie na laptopa ma jej stringi i że pachną jeszcze tym, co wczorajszej nocy robili. A jutro będzie miał w tej samej torbie te, które właśnie ma na sobie i będą pachnąć tym, co zrobią nocy dzisiejszej. Albo po południu, bo powinni obydwoje urwać się z pracy i pieprzyć jak norki do późnej nocy.
Nie. Seks z nim był… No OK, był. I tyle. Krzysiek był wielką puchatą kulką. Nie fizycznie – tutaj naprawdę nie było się do czego doczepić. Całkiem słusznie zresztą Irena się szanuje i na zaniedbanych leszczy-gołodupców którzy chcą przelecieć MILFa nawet nie spojrzy. Koleś po prostu był idealny na towarzysza życia, byłby na pewno dobrym mężem i ojcem ich dzieci. I choć niczym jej nie podpadł szczególnie, to jednak przy kastrowaniu Borysa o nim właśnie myślała. Bo też krótko mówiąc nie miał jaj.
Tak na marginesie Irena rozwiodła się z mężem, bo był nijaki i kiepski w łóżku. To znaczy nijaki był też poza łóżkiem. Był jej licealną jeszcze miłością i pierwszym facetem, z którym się przespała. A ona była jego pierwszą. Wiadomo, że za pierwszym razem to nie miało prawa wyjść. Kto wie, może dlatego też nie wychodziło aż do końca? Bo teoretycznie powinni się siebie uczyć nawzajem i nawzajem poznawać, ale czy tak naprawdę uczeń może się czegoś nauczyć od drugiego ucznia? Poza tym Arturek był cipowaty. Po prostu. Nigdy jej się nie sprzeciwił, nie postawił na swoim, nie miał własnego zdania, patrzył na nią jak w obrazek i traktował jak królewnę. A tymczasem ona chciałaby, żeby czasem złapał ją za kark, obrócił, oparł o stół i potraktował ostro od tyłu jak dziwkę. Chciała uczciwie podejść do sprawy i nie doprawiać mu rogów, więc pozew wydał jej się jedyną możliwością wyrwania z tego związku.“Nigdy nie miałam z nim orgazmu” w sądzie brzmi trochę niepoważnie, więc rozstali z powodu “niedopasowania charakterów”. Nawet tutaj potulnie podpisał wszystko to, co chciała. A na koniec się rozpłakał. Bo ona też była jego pierwszą miłością. Wciąż.
Irena miłości po rozwodzie poznała wiele. Tak wiele, że zaczęła już dostrzegać pewien niepokojący schemat. Wiktor robił z nią takie rzeczy, że o niektórych z nich w swoim ponad czterdziestoletnim życiu nie słyszała, o spróbowaniu nie mówiąc. Ale taki sam był facet przed misiowatym Krzyśkiem – gość, który dalej wywołuje u niej kisiel w majtkach na samo wspomnienie tego, co potrafił z nią zrobić. Albo co ona robiła jemu.
I za każdym razem było tak samo. Trafiał jej się przesympatyczny pierdoła, do którego jednak nie czuła niczego poza sympatią, o jakiejkolwiek namiętności nie wspominając. Idealny mąż i pewnie ojciec, ale ona nie chciała prać, gotować i ścielić co rano łóżka. I zazwyczaj to ona kończyła ten związek. Zazwyczaj on reagował spokojnie, czasem uronił łezkę, taki był wrażliwy. Ona zazwyczaj łezki nie roniła.
A potem był prawdziwy samiec, który wzbudzał w niej taką żądzę, że czuła się jak suka w rui. Kochanek idealny. Ale po pewnym czasie ona zazwyczaj chciała czegoś więcej, niż wymiana płynów, a on albo nie był gotowy, albo najzwyczajniej w świecie “nie tak się umawiali”. I choć ciężko stwierdzić, kto zazwyczaj ten związek kończył, to ona później zawsze spędzała noce wyjąc do poduszki i objadając się kolejnym opakowaniem Häagen-Dazs.
Ten pierwszy poza bukietem kwiatów, otwieranymi przed nią drzwiami i szarmanckim podawaniem płaszcza mógłby jej podarować zmiętą pościel, paznokcie wbite w plecy czy pięści zaciśnięte na krawędzi łóżka. Z kolei ten drugi mógłby czasem wysłać SMS’a “brak mi Ciebie” albo “jak Ci mija dzień” zamiast “mam dzisiaj ochotę zerżnąć Cię w bramie”.
A taki właśnie SMS o bramie wyświetlił jej się przed chwilą na ekranie smarcika leżącego na biurku w jej gabinecie z panoramicznymi oknami i pięknym widokiem z wieżowca.
I dlatego Irena ma problem.
Bo sama nie wie, czego pragnie w życiu.
A Ty? Wiesz?