Chodzi o to, panie i panowie, że chciwość – z braku lepszego określenia – jest dobra. Chciwość jest słuszna. Chciwość jest skuteczna. Chciwość oczyszcza, chwyta istotę ducha ewolucji. Chciwość w każdej formie: chciwość życia, pieniędzy, miłości, wiedzy odznaczyła się rozwojem ludzkości. I chciwość, zapamiętajcie sobie, nie tylko ocali Tedlar Paper, ale też inną niesprawną firmę, która nazywa się USA.
Jeśli kojarzysz powyższy cytat i jego autora bez sprawdzania u wujka Gugla czy cioci Wiki, to znaczy że lubisz dobre kino. I można zaryzykować stwierdzenie, że mądrzejszy od przeciętnego nieletniego konsumenta snapa czy insta. Mądrzejszy, bo prawdopodobnie doświadczony przez życie, które prawdopodobnie nie raz i nie dwa rozwijało Ci nad głową transparent z kuszącym napisem chciwość – jednym z grzechów głównych, czyli z definicji czymś złym.
Ale czy na pewno chciwość jest bezdyskusyjnie zła?
Moim zdaniem to zależy od dawki – nawet jak się opijesz bez żadnego umiaru życiodajnej wody, to możesz zejść z tego łez padołu. O wódce nie wspomnę. Albo o spirytusie rozrabianym. O nierozrabianym też. Wszystko jest dla ludzi, byle dawka była odpowiednia – spirytusu używa się przecież do ratowania życia i zdrowia. Co prawda rzadko doustnie. Tak tez chciwość może ubogacić Twoje życie, jeśli tylko będziesz ją odpowiednio dawkować
Chciwość jest “dobra”
Przynajmniej tak długo, aż nie stanie się toksyczna i na nią nie zachorujesz. Bo czy to tak źle, że chcemy mieć więcej pieniędzy? Jest ktoś kto nie chce? Ja chcę i nawet jeśli tak do końca nie wiem, na co bym wydał rekordowa wygraną w LOTTO, to chętnie nabyłbym tą wiedzę w trakcie. Nie wiem, może by mi odwaliło i stałbym się kolejnym przypadkiem do artykułu o zbankrutowanych milionerach. A może nie.
Bo to wszystko siedzi w głowie – pieniądze trzeba umieć mieć. I jeśli nagle mamy ich dużo, to nam odwala. Ale niestety bardzo często odwala również tym, którzy ich nie mają dużo, ale bardzo chcą mieć. I wtedy chciwość zaciera swoje rączki, bo złapała następnego frajera, który się jej odda i zmarnuje swoje życie. Zahipnotyzowani jej złotym spojrzeniem chcemy więcej. I więcej. Nawet jeśli zupełnie nie potrzebujemy. Nawet jeśli nas nie stać. Inni mają, to dlaczego my nie?
Tak bardzo chcesz nowy telefon z nadgryzionym jabłkiem czy telewizor pozakrzywiany z pierdyliardem funkcji, że idziesz do czarodzieja z banku, który Ci to wszystko da. Na kredyt. Albo raczej sprzeda, bo dać to Ci może dziewczyna poznana na Juwenaliach, ale nie za darmo. Ale już za to, że jej błysnąłeś nadgryzionym logiem na telefonie tak.
I to za to płacisz.
Za to ulotne poczucia bycia lepszym niż jesteś, choćby przez chwilę. I coraz bardziej za takimi chwilami tęsknisz. Tęsknisz tak bardzo, że kupujesz je sobie na kredyt. Na coraz większy kredyt. I nagle okazuje się, że całe Twoje życie to kupowanie za pieniądze, których nie masz, rzeczy, których nie potrzebujesz, aby zaimponować ludziom, których nie znasz. Niby tyle masz, ale tak naprawdę nie jest to do końca Twoje.
To zupełnie coś innego niż bycie bogatym. Człowiek bogaty, któy uczciwie dorobił się swojego majątku, to najczęściej człowiek mądry. Nawet jeśli weźmie kredyt to tylko po to, żeby na nim zarobić. Czym innym jest bogacenie się, rozwijanie, polepszanie swojego życia czy wręcz tworzenie nowych miejsc pracy, a czym innego bogacenie się dla samego bogacenia się albo aby pokazać się innym. Człowiek bogaty nie kupi pierdzika za 2 tysiące i nie wsadzi tam głośników za 5 tysięcy. I to wszystko za chwilówki i emeryturę babci. Nie, on sobie nazbiera do auta, które chce i do którego taki sprzęt dorzucą mu w gratisie.
Ale w Polsce nie lubi się ludzi bogatych. Rzadko uznaje się taką osobę za oszczędną, zaradną, przedsiębiorczą czy pracowitą.
Jak ma, to pewnie nakradł. Bo był chciwy.
A chciwość jest niedobra.
Czyżby?