#blogerzytestują: Kelner, pierożki gyoza i sajgonki RAZ poproszę!

 

O tym, że do spół­ki z Blo­gier­ką posta­no­wi­li­śmy poświę­cić swo­je żołąd­ki w ramach czy­nie­nia na świe­cie dobra już wie­cie z zajaw­ki cyklu #blo­ge­rzy­te­stu­ją. Jeśli nie wie­cie, to ⇒KLIK. A jeśli nie chce Wam się KLIK, to szyb­ciut­ko stresz­czę. Bie­rze­my na warsz­tat pro­duk­ty z popu­lar­nych dys­kon­tów (Bie­dron­ka, Lidl, Aldi) i testu­je­my, czy nada­ją się do zje­dze­nia. Potem co dwa tygo­dnie robi­my o tym wspól­nie wpi­sy i wte­dy przed pół­ką w mar­ke­cie będzie­cie dosko­na­le wie­dzie­li, po czym się porzy­ga­cie, a co war­to wrzu­cić na stół na impre­zie, żeby gościom opa­dły gacie z wra­że­nia. Pomię­dzy wpi­sa­mi może­cie też pod­glą­dać nasze Insta­gra­my (⇒KLIK do Blo­gier­ki i ⇒KLIK do mnie), gdzie będzie­my foto­gra­ficz­nie doku­men­to­wać naszą nie­rów­ną wal­kę. Szu­kaj­cie zdjęć ozna­czo­nych tagiem #blo­ge­rzy­te­stu­ja.

 

Wszystkie produkty będą podlegały ocenom surowego jury.

Gdy­by z wro­dzo­ne­go leni­stwa albo bra­ku cza­su nie chcia­ło Wam się czy­tać cało­ści, to po pro­stu spoj­rzy­cie na oce­nę koń­co­wą i już wszyst­ko jasne jak roz­gwiaz­dy na nie­bie. Oto co będzie bra­ne pod uwagę:

Wygląd – wia­do­mo, że kupu­je­my ocza­mi, więc pro­du­cen­ci opa­ko­wań oszu­ku­ją na każ­dym kro­ku co do ich zawar­to­ści (opa­ko­wań, nie pro­du­cen­tów). Ale oczy­wi­ście Wy naj­pierw prze­czy­ta­cie nasze recen­zje, żeby­ście się przy­pad­kiem nie nacię­li na coś, co wyglą­da jak lunch u Ama­ro i sma­ku­je jak kupa. Albo odwrot­nie – wyglą­da jak kupa, a sma­ku­je po królewsku.

Smak – no wła­śnie. Bo jak­by nie było, kupo­wać to moż­na ocza­mi, ale osta­tecz­nie to nasze (i Wasze) kub­ki sma­ko­we zosta­ną popiesz­czo­ne aniel­skim doty­kiem albo pora­żo­ne prą­dem. Może (ale nie musi) się to prze­ło­żyć na póź­niej­sze gwał­tow­ne wizy­ty w toa­le­cie, więc idzie­my Wam z pomocą.

Łatwość przy­go­to­wa­nia – zało­że­nie jest takie, że kupu­je­my dania goto­we. To nie jakiś­tam fix do kacz­ki po sta­ro­cer­kiew­no­sło­wiań­sku, tyl­ko goto­we żar­cie, któ­re wyma­ga mini­mum sta­ra­nia a ma zapew­nić maxi­mum kuli­nar­nych korzy­ści. Jeśli przy­pa­lasz nawet wodę w czaj­ni­ku, to ten punkt jest dla Ciebie.

Jakość/cena – nikt Was nie musi prze­ko­ny­wać, że zup­ki chiń­skie to zuo, praw­da? Ale są tanie i cza­sa­mi nawet smacz­ne, w ten spe­cy­ficz­ny che­micz­ny spo­sób, więc per sal­do się opła­ca. No i tutaj cho­dzi o to samo.

Punk­ty lan­su – sie­dzisz w aka­de­mi­ku, ma Cię wie­czo­rem odwie­dzić nie­zła focz­ka z Waszej gru­py, bo się będzie­cie razem uczyć. Pokój posprzą­ta­łeś, wyrzu­ci­łeś puste butel­ki, a sta­re skar­pet­ki wynio­słeś obok do poko­ju kum­pla (on i tak wiecz­nie uja­ra­ny, więc nawet nie zauwa­ży). Kupi­łeś w kio­sku pacz­kę dure­xów, ubra­łeś się w czy­ste ciu­chy, umy­łeś nawet zęby, ale podej­rze­wasz, że to tro­chę za mało, żeby rano zro­bi­ła Ci śnia­da­nie. Pod­świa­do­mie czu­jesz, że ugo­to­wa­ne parów­ki z keczu­pem nie za bar­dzo tutaj pomo­gą, ale gdy­byś przy­go­to­wał coś, czym zabły­śniesz, to czte­ry razy po dwa razy masz jak w ban­ku. No i ta oce­na jest o tym.

 

Idź Asia

Tak się aku­rat zło­ży­ło, że na pierw­szy rzut poszły pro­duk­ty pro­sto z dale­kie­go wscho­du (wpa­dły mi w oko, choć już po pro­mo­cji). Aż dziw bie­rze, że się nie popsu­ły w dro­dze, ale tam panie tech­ni­ka lep­sza, bo to prze­cież Japo­nia panie jest i Chi­ny, czy tam panie inne Wiet­na­my. Kuch­nia azja­tyc­ka nie jest już może naj­now­szym gastro-cudem nad Wisłą – szał na sushi się już wła­ści­wie skoń­czył i suszar­nie to takie same knaj­py, jak te z ham­bur­ge­ra­mi czy piz­zą. Mogą być zwy­kłą żar­ło­daj­nią, mogą być ele­ganc­ką miej­sców­ką, są lep­sze, są gor­sze, ale to już nie jest lans deka­dy, kie­dy sobie pój­dzie­my powy­wi­jać pałecz­ka­mi. Ale jak­by nie było, to w dal­szym cią­gu powiew egzo­ty­ki i wiel­kie­go świa­ta. No i pew­nie dla­te­go te dania zbłą­dzi­ły pod strze­chę Bie­dron­ki. Do pierw­sze­go wpi­su wzię­li­śmy saj­gon­ki i pie­roż­ki gyoza (rec­ka Blo­gier­ki KLIK TUTAJ).

sajgonki gyoza

Asia da Wam dobrze zjeść, bo Asia to dobra dziew­czy­na jest.

 

Sajgonki z wieprzowiną lub z kurczakiem

Jak widać na powyż­szym obraz­ku, w opa­ko­wa­niu znaj­dziesz 4 sztu­ki pysz­nych zamor­skich niby kro­kie­ci­ków w zesta­wie z sosem nuoc-mam, czy­li tra­dy­cyj­nym azja­tyc­kim sosem ryb­nym. Tyle, że one… wca­le nie są takie pysz­ne. Co dziw­ne, te z kur­cza­kiem są dużo słab­sze, niż te z wie­przo­wi­ną. Ale i jed­ne i dru­gie raczej wyżyn sztu­ki kuli­nar­nej nie dotykają.

Wygląd: jest bar­dzo zacnie. Zarów­no pudeł­ko z chiń­ski­mi znacz­ka­mi, jak i zdję­cie na nim wyglą­da­ją nie­źle. Mamy krzy­kli­we hasła w sty­lu “bez dodat­ku kon­ser­wan­tów”, jest pie­kar­nik z ilo­ścią minut, są war­to­ści odżyw­cze (hehesz­ki) i prze­pis. Same saj­gon­ki też wyglą­da­ją zupeł­nie przy­zwo­icie. Jest dobrze. OCENA: 710

Smak: mdło, nija­ko, nie czuć mię­sa ani tym bar­dziej żad­nych przy­praw, za to danie jest wyraź­nie tłu­ste pomi­mo pie­cze­nia w pie­kar­ni­ku bez dodat­ku tłusz­czu. Odpo­wied­nio przy­pie­czo­na skór­ka przy­jem­nie chru­pie, ale poza tym mia­łem wra­że­nie, jak­bym jadł zmie­lo­ną tek­tu­rę. Sos z saszet­ki od razu wywa­li­łem, bo w domu mam lep­szy – łącz­nie dało się zjeść, ale abso­lut­nie dupy nie ury­wa. OCENA: 310

Łatwość przy­go­to­wa­nia: 12 minut w roz­grza­nym do 180ºC pie­kar­ni­ku, pro­ste jak faj­ka. Aha, oczy­wi­ście naj­pierw trze­ba wyjąć z opa­ko­wa­nia. Gdy­by pod­grze­wa­ło się razem z opa­ko­wa­niem – opcja eks­tre­mal­na dla kom­plet­nych kuli­nar­nych anal­fa­be­tów, dał­bym max. OCENA: 9,5÷10.

Jakość/cena: 5,99 to nie­dro­go za tak napraw­dę nie­źle zapy­cha­ją­ce danie (w pro­mo­cji są nawet za 3,99). Jed­na oso­ba powin­na się spo­koj­nie najeść, a to już jest jakiś wyznacz­nik. OCENA: 710

Punk­ty lan­su: gdy­by to danie sma­ko­wa­ło lepiej, było­by też dużo lepiej z oce­ną. Bo cho­ciaż saj­gon­ki same w sobie mogą na kole­żan­ce w aka­de­mi­ku robić nie­ja­kie wra­że­nie, to minie ono jak sen jaki zło­ty, kie­dy ich spró­bu­je. OCENA: 510

sajgonki guoza

♫ Piecz się, piecz sajgono ♫

 

sajgonki gyoza

Pamię­taj­cie dzie­ci, nie jedz­cie saj­go­nek widel­cem, bo to podob­no strasz­na wio­cha jest.

Pod­su­muj­my:
5.6 śred­nia
Wygląd                                
Smak                                   
Łatwość przy­go­to­wa­nia
Jakość/cena                      
Punk­ty lansu 

 

Pierożki gyoza

Strzał na śle­po i od razu w śro­dek tar­czy. Fiku­śnie poza­krę­ca­ne pie­roż­ki do tej pory wła­ści­wie kon­su­mo­wa­łem tyl­ko w zup­kach i może dla­te­go tak bar­dzo mi pod­cho­dzą w wer­sji śred­nio roz­mo­czo­nej. W zesta­wie mamy jesz­cze saszet­kę z sosem sojo­wym, i to cał­kiem nie­złym, bo Kik­ko­man. Mogę się podział­ko­wać – zosta­ło mi kil­ka sasze­tek, bo nie­zbyt go lubię. Ja nawet sushi wci­nam bez nama­cza­nia. Tak, wiem, to wio­cha jest pra­wie jak jedze­nie zim­ne­go ryżu z rybą widel­cem. Ale pisa­łem kie­dyś, że ja z małe­go mia­sta jestem, prawdaż?

Wygląd: pudeł­ko wyglą­da bar­dzo zachę­ca­ją­co – pojem­nik pla­sti­ko­wy wewnątrz kar­to­no­we­go, sty­li­zo­wa­na czcion­ka, ład­ne zdję­cie, odpo­wied­ni napis (“sos gra­tis”), na odwro­cie skład (lepiej nie czy­tać) i spo­sób przy­go­to­wa­nia. Same pie­roż­ki, w ilo­ści sztuk 11, też faj­nie wyglą­da­ją poza­wi­ja­ne w cha­rak­te­ry­stycz­ny spo­sób. Jest dobrze. OCENA: 810

Smak: nie­spo­dzian­ka – bar­dzo solid­nie zro­bio­ne jedzon­ko. Farsz jest dosyć zbi­ty, nie­źle dopra­wio­ny i smacz­ny, choć jest go chy­ba tro­chę za mało. Cia­sto cie­niut­kie i deli­kat­ne. Odro­bi­na sosu sojo­we­go rze­czy­wi­ście świet­nie pod­krę­ca całość. Bar­dzo pozy­tyw­ne doświad­cze­nie (muszę prze­te­sto­wać takie suszar­nio­we pie­roż­ki gyoza i porów­nać). OCENA: 810

Łatwość przy­go­to­wa­nia: nie ma dra­ma­tu, ale już jak­by wię­cej pier­do­lo­gii, niż przy saj­gon­kach. Naj­pierw chwi­lę sma­ży­my, potem chwi­lę dusi­my – i jed­no i dru­gie łatwo prze­giąć, co się na efek­cie koń­co­wym odbi­je. Ja oso­bi­ście do dusze­nia wle­wam wody z sosem sojo­wym, a nie maczam goto­wych pie­roż­ków, ale ja już mówi­łem, że nie lubię zbyt­nio sosu sojo­we­go – jest dla mnie za słow­ny. Tutaj kom­plet­na nimo­ta kuchen­na może polec, i to dwa razy, więc dwie oce­ny w dół. OCENA: 810.

Jakość/cena: 5,99 to bar­dzo niska cena za 11 nie­złych pie­roż­ków. Tego “sos gra­tis” nie będę doli­czał, bo wyj­dzie jesz­cze faj­niej. Spo­koj­nie jed­nym opa­ko­wa­niem naja­da się taki misior, jak ja. I jesz­cze mu sma­ku­je. OCENA: 910

Punk­ty lan­su: jak dla mnie bilet do wspól­nie spę­dzo­nej nocy. Wyglą­da­ją bar­dzo ory­gi­nal­nie, sma­ku­ją też ina­czej, niż zwy­kłe ruskie, a kie­dy posy­piesz je pokro­jo­ną dym­ką, jak to w dża­poń­skich knaj­pach robią i obok pół­mi­ska poło­żysz pałecz­ki to wiedz, że nie tyl­ko te pałecz­ki pój­dą dzi­siaj wie­czo­rem w ruch. Nabie­raj na zapas, może inne kole­żan­ki też mogą Cię cze­goś nauczyć? Aha, zasłoń logo, bo to jed­nak Bie­dra jest, nie? OCENA: 9,5÷10

sajgonki gyoza

-Nie skrob po teflo­nie!
-Sama jesteś poteflon!

 

sajgonki gyoza

Z widel­cem na dża­poń­skie pie­ro­gi?? Ty bura­ku jeden!!

Review 1
8.5 śred­nia
Wygląd                                
Smak                                   
Łatwość przy­go­to­wa­nia
Jakość/cena                      
Punk­ty lansu 

Tak to się zadział u nas pierw­szy odci­nek testów dys­kon­to­we­go żar­cia goto­we­go. Jeśli macie jakieś pyta­nia, wnio­ski racjo­na­li­za­tor­skie czy potrze­bę prze­te­sto­wa­nia cze­goś – pisz­cie albo do mnie (dizajnuch@dizajnuch.pl) albo do Blo­gier­ki. A jeśli za naszą namo­wą cze­goś spró­bo­wa­li­ście, to koniecz­nie się tym z nami podziel­cie w komęt­kach albo na fejsiku.

No i ten… smacznego.

 


About Jacek eM

view all posts

Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. No i na wieczystej diecie...

Close