Fajny facet. Mrugnę, poprawię włosy i poczekam, aż podejdzie i zagada

 

Znasz to?

Katu­jesz się na fit­ne­sie od począt­ku stycz­nia, bo posta­no­wie­nie nowo­rocz­ne to nie w kij pier­dział. Odwa­li­łaś się jak stróż w Boże Cia­ło – fry­zjer i dziew­czy­na od paznok­ci zacie­ra­ją rącz­ki, bo dałaś im nie­źle zaro­bić. Na szpil­ki wyda­łaś pół pen­sji, bo dru­gie pół pochło­nę­ła sukien­ka. I wła­śnie sie­dzisz przy barze szu­ka­jąc szczę­ścia – czy­taj face­ta. Wyglą­dasz jak rekor­do­wa wygra­na w ame­ry­kań­skim Power­Ball – dostrze­gasz, że męż­czyź­ni patrząc na Cie­bie wcią­ga­ją brzuch, zauwa­żasz zazdro­sne zawist­ne spoj­rze­nia innych kobiet i po pro­stu wiesz, że to prawda.

 

Jesteś zjawiskowa!!

Wypa­trzy­łaś nie­złe cia­cho – zbu­do­wa­ny jak trze­ba, ubra­ny jak trze­ba, śmie­je się tak czę­sto, jak trze­ba i zęby ma kom­plet­ne oraz bia­łe, jak trze­ba. Jest też wystar­cza­ją­co wsta­wio­ny, żeby nie zwra­cał uwa­gi na Two­je wydu­ma­ne nie­do­sko­na­ło­ści, a dosta­tecz­nie trzeź­wy, żeby sku­pił się na atu­tach. No i żeby w fina­le sta­nął na wyso­ko­ści zadania.

Patrzysz mu głę­bo­ko, spod dłu­gich rzęs, w oczy. Byle tak nie za długo.

Na nie­wy­god­nym jak skur­wy­syn hoke­rze sia­dasz tak, że odsła­niasz swo­je zgrab­ne i świe­żo wyde­pi­lo­wa­ne (auu) nogi. Byle tak nie za wysoko.

Popra­wiasz suk­nię tak, żeby moż­na było zaj­rzeć w dekolt. Byle tak nie za głęboko.

Popra­wiasz wło­sy i nawi­jasz na palec kosmyk, któ­ry to wpro­wa­dza odro­bin­kę sza­leń­stwa w Two­ją dosko­na­łą fry­zu­rę. Byle tak nie za mocno.

Dajesz mu wystar­cza­ją­cą ilość sygna­łów, żeby się Tobą zain­te­re­so­wał i pod­szedł. Byle tak nie za dużo. Tak wystar­cza­ją­co, żebyś przy­pad­kiem przy­pad­kiem nie wyszła na despe­rat­kę. Albo feministkę.

 

Przeczytałem dzisiaj ⇒w Men’s Health:

Na takim naj­bar­dziej powierz­chow­nym pozio­mie oczy­wi­ście wciąż obie stro­ny dekla­ru­ją, że to od face­ta powin­na wycho­dzić ini­cja­ty­wa. (…) Kobie­ta, któ­ra robi jaw­nie pierw­szy krok i pro­po­nu­je spo­tka­nie, odbie­ra­na jest przez nich jako „agre­syw­na”. (…) W bada­niach prze­pro­wa­dzo­nych na sin­glach obli­czo­no skru­pu­lat­nie, że w 70% przy­pad­ków to kobie­ta ini­cju­je flirt i zalo­ty. Two­im zada­niem jest tyl­ko nie prze­ga­pić sygnałów.

 

Mija wie­czór.

Zaczy­na się noc.

Powo­li mija noc.

 

Do domu wracasz z kimś innym

Two­je wypa­trzo­ne cia­cho wyszło z laską, któ­ra cał­kiem obiek­tyw­nie trzy­ma­ła poziom dużo słab­szy od Cie­bie. Ale za to do nie­go pode­szła i nie cze­ka­ła, aż lek­ko nie­ku­ma­ty z natu­ry facet sam się domy­śli, co zna­czą te wszyst­kie sto­so­wa­ne przez Cie­bie nie­wer­bal­ne pier­do­le­ty opi­sy­wa­ne w porad­ni­kach o pod­ry­wa­niu, men­ta­li­stach i NLP. Może być też tak, że facet lek­ko nie­ku­ma­ty z natu­ry ni cho­in­ki nie zauwa­żył, że jakie­kol­wiek zna­ki mu dawa­łaś. Bar­dzo praw­do­po­dob­ne jest też to, że na Twój widok jego poczu­cie wła­snej war­to­ści pod­ku­li­ło ogon pod dupę i spier­do­li­ło w pod­sko­kach za mie­dzę, bo w myślach dał Ci 9 na 10 i stwier­dził, że za wyso­kie pro­gi na jego nogi. A Ty byś mu wła­śnie swo­je nogi chęt­nie zapre­zen­to­wa­ła bli­żej, byle tyl­ko pod­szedł i umiał popraw­nie powie­dzieć ze dwa zda­nia. W tym naj­le­piej jed­no zło­żo­ne. Jesz­cze naj­le­piej wie­lo­krot­nie. Wyba­czy­ła­byś mu nawet, gdy­by pod­szedł i zapy­tał czy się moc­no potłu­kłaś spa­da­jąc z nie­ba? A tu dupa. A raczej brak dupy.

Oby­dwo­je prze­gra­li­ście, ale Ty czu­jesz, że jak­by bar­dziej. Bo nawet jeśli na koniec wie­czo­ru, czy tam począ­tek nocy, wyrwiesz z bra­ku laku coś na zastęp­stwo, to nie o to Ci dzi­siaj cho­dzi­ło, kie­dy depi­lo­wa­łaś nogi i wraż­li­we oko­li­ce biki­ni (auu). Nie wbi­ja­łaś się w kiec­kę za gru­by hajs tyl­ko po to, żeby zado­wo­lić się nagro­dą pocie­sze­nia. Minę­ła pół­noc, sie­dzisz w zmię­tej poście­li, palisz ner­wo­wo faj­kę, patrzysz na wypię­ty tyłek kole­sia, któ­ry od pół minu­ty chra­pie, minu­tę temu skoń­czył, a pół­to­rej minu­ty temu zaczął i zasta­na­wiasz się, co kur­wa poszło nie tak?!? Jesteś pra­wie pew­na, że z Two­im cia­chem ta noc trwa­ła­by jesz­cze i przy śnia­da­niu, któ­re byś mu zro­bi­ła ubra­na tyl­ko w jego koszu­lę. A on by Ci tę koszu­lę zdjął jesz­cze w kuch­ni, obró­cił i oparł o blat jesz­cze zanim jaj­ka na patel­ni by się ścię­ły. Mia­ła­byś te jaj­ka zresz­tą głę­bo­ko w…

Co kur­wa poszło nie tak? Nawet jeśli to tyko wizja, i z Two­im cia­chem było­by dokład­nie tak samo, jak z nagro­dą pocie­sze­nia (30 sekund namięt­nych unie­sień), to nigdy się tego nie dowiesz, bo ani Ty, ani on nie wykrze­sa­li­ście w sobie wystar­cza­ją­co dużo entu­zja­zmu do tego, żeby zro­bić WYRAŹNY pierw­szy krok. Wystar­czył­by mały gest, JEDNOZNACZNIE poka­zu­ją­cy Wasze wza­jem­ne zain­te­re­so­wa­nie i ta noc na pew­no była­by inna. Kto wie, może był­by to począ­tek pięk­nej przy­jaź­ni? Może na kil­ka nocy, może na lata, może na całe życie?

A tak? Zmar­no­wa­li­ście obo­je szan­sę na coś fajnego.

 

 

To archi­wal­ny wpis, więc nie wysy­łaj SMS’ów, ok?

 

 

Ja tak nie chcę. A Wy?

Takie mniej wię­cej sko­ja­rze­nia poja­wi­ły się w mojej gło­wie, kie­dy prze­glą­da­jąc sobie moje ulu­bio­ne blo­gi zoba­czy­łem, że nie­któ­re z nich bio­rą udział w kon­kur­sie na BLOG ROKU.

Ja nie bio­rę, bo uwa­żam, że nie jestem JESZCZE wystar­cza­ją­co dobry. Ale po głęb­szym zasta­no­wie­niu posta­no­wi­łem spró­bo­wać w kate­go­rii “mniej­szej” – na TEKST ROKU. Nie wiem, czy mam jakie­kol­wiek szan­se, bo moje wpi­sy raczej rzad­ko są jakieś głę­bo­kie i bar­dzo reflek­syj­ne. Albo ina­czej – są, ale zazwy­czaj poda­ję je w for­mie, któ­ra jest spe­cy­ficz­na jak naj­now­szy Dead­po­ol. To taka mie­szan­ka gów­na ze zło­tem, któ­ra nie do każ­de­go przemawia.

W ubie­głym roku kon­kurs na BLOG ROKU na nowo zde­fi­nio­wał ter­min żebro­lajk. Sms’y moż­na było sobie kupić na alle­gro, tabli­ce blo­ger­skie na fej­sie zaro­iły się od bła­ga­nia, żebra­nia i prze­ku­py­wa­nia za wysła­nie tego cen­ne­go sms’a. Ja Wam nicze­go za to nie obie­cam i nie poda­ru­ję. Nie jestem taki i nigdy nie byłem. Nie zarzu­cam 15 sta­tu­sów dzien­nie na fej­sie, do udo­stęp­nia­nia czy laj­ko­wa­nia nama­wiam jedy­nie żar­tem, nigdy nie bawię się w lajk za lajk czy fol­low za fol­low. Nie mam opo­rów przed lin­ko­wa­niem do innych blo­gów, jeśli jest w nich coś faj­ne­go. Ten tort jest wiel­ki – dla każ­de­go wystar­czy, a ja nie zjem wię­cej, niż mogę. Poza tym jestem na diecie.

Będę po pro­stu dalej pisał – oglą­da­jąc swo­je sta­re wpi­sy stwier­dzam, że chy­ba coraz lepiej. Mam sygna­ły o tym, że nie­jed­ne­go wie­czo­ru przy alko­ho­lu i moim blo­gu łzy rado­ści się lały. Tu przy­cho­dzą faj­ni, bar­dzo faj­ni ludzie i to jest dla mnie chy­ba naj­więk­sza nagro­da – popa­trz­cie, że nie ma tu hej­te­rów, to o czymś świad­czy. Lubi­cie tu przy­cho­dzić i mnie czy­tać. Ale…

…bez wzglę­du na to, czy jeste­ście tą zja­wi­sko­wą kobie­tą w pięk­nej suk­ni a ja przy­stoj­nia­kiem przy barze, czy też zupeł­nie na odwrót, nie chciał­bym mieć poczu­cia, że nie zro­bi­łem tego jed­ne­go kro­ku na dłu­giej dro­dze do stwo­rze­nia wspól­nie cze­goś faj­ne­go. Że chcia­łem coś zro­bić, ale się bałem spróbować.

I wiesz, nie musi­my jeść razem tego śnia­da­nia, wystar­czy, że poga­da­my przy barze. Nie wygra­na w kon­kur­sie jest dla mnie waż­na, zresz­tą bio­rąc pod uwa­gę moje zasię­gi jest prak­tycz­nie nie­moż­li­wa, ale chciał­bym po pro­stu dotrzeć do więk­szej gru­py ludzi. Spo­wo­do­wać, że ktoś wie­czo­rem przy czymś moc­niej­szym poczy­ta tro­chę i popra­wi sobie nastrój. Albo w dro­dze do pra­cy, w któ­rej cze­ka szef dupek. Taki też tekst zgło­si­łem do kon­kur­su – popra­wia­ją­cy nastrój, zabaw­ny, ale jed­nak tro­chę prze­wrot­ny. Po klik­nię­ciu w obra­zek na dole prze­kie­ru­je Was gdzie trzeba.

Dla­te­go nie będę cebu­lo­wym Janu­szem mar­ke­tin­gu, bo ja taki nie jestem. Bo “War­to być uczci­wym, choć nie zaw­sze się to opła­ca. Opła­ca się być nieu­czci­wym, ale nie war­to.”

 


Jeśli

na numer 7124 wyśle­cie sms’a o tre­ści T11278 (któ­ry kosz­tu­je całe 1,23 z VATem)

to OK, bo to będzie zna­czy­ło, że popie­ra­cie to, co robię i men­tal­nie jeste­ście ze mną.

Dodat­ko­wo wes­prze­cie Fun­da­cję Dzie­cię­ca Fan­ta­zja, któ­rej celem jest speł­nia­nie marzeń cięż­ko, bądź nie­ule­czal­nie cho­rych dzieci.

 

 

BLOG ROKU

W obra­zek klik­nię­cie do zgło­szo­ne­go tek­stu prze­nie­sie Cię…

 

Jeśli nie wyśle­cie sms’a, to też nic nie szko­dzi, ale cho­ciaż daj­cie znać w komen­ta­rzach, czy Wam się podo­ba­ło, ok? 

Bo za to, że czy­ta­cie jestem Wam dźwięcz­ny bardzo.

Lajk­nąć dizaj­nu­cho­wy fan­pejdż też może­cie, nie pognie­wam się 😉

 

 


About Jacek eM

view all posts

Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. No i na wieczystej diecie...

Close