Telewizji nie mam. Telewizji nie oglądam. Telewizji nie potrzebuję. W telewizji nie ma nic ciekawego. Mam duży (nawet bardzo) monitor, który służy mi do oglądania filmów, grania z chłopakami na XBOXie, czasami oglądania zdjęć (chociaż te wolę w postaci papierowej, np. fotoksiążki). Nie mam nakrętki na to, żeby być na bieżąco z najnowszymi wynikami jak oni śpiewają po lodzie na śniadanie, więc kiedy jestem ciekawy jakiegoś kolejnego telewizyjnego (s)hitu, to mam VOD. Zresztą – ciekawych telewizyjnych produkcji jest żenująco mało, a i tak najczęściej są to kalki programów zachodnich. Często kiepskie kalki. Ale “Tata sam w domu” to nawet nie kalka, to 45-ta kopia kasety video z “Krwawym sportem” (info dla gimbazy, której tu nie powinno być: kaseta video jest bardziej hipsterska niż broda. I starsza).
Ostatnimi czasy wyjątkowo dużo jeździłem w rodzinne strony, a u dziadków, jak to u dziadków, króluje telepudło. U jednych chodzi cały dzień z przerwami, u drugich bez przerw. I bez względu na to, czy logo w rogu jest niebieskie, żółte czy sinoburopapuciaste, leci ta sama papka. Ale nawet w papce trafia się jakiś babol niestrawny i “Tata sam w domu” niestety trafił się mnie. Znacie to uczucie, kiedy językiem cały czas dłubiecie w zepsutym zębie, i choć ból wykręca szczękę, to jakoś nie można się powstrzymać? Przypadkiem włączyłem to gówno i nie mogłem się uwolnić. Bolało tak, że chciałem wydłubać sobie oczy. Ale nie sięgałem językiem.
Albo MałaŻonka ma zajebiste szczęście, albo ja mam zajebistego pecha, bo zostawanie z dziećmi home alone to dla mnie żaden kurwa wyczyn i zdarza się dosyć często! Ba, nawet moim zdaniem powinno zdarzać się częściej, bo obojgu nam dobrze robi, jak chwilę od siebie odpoczniemy – ja w domu i w zagrodzie z dziećmi, a Pani Matka idzie sobie zrobić pazurki albo włosy. Kiedyś popełnię wpis o tym, jaki mam stosunek do kobiet, które wydają kasę, żeby dobrze wyglądać. I jak to wpływa na to, jak często mam stosunek.
Zarówno Miśka, jak i Tymońskiego od pierwszego dnia w domu ja kąpałem, przewijałem, karmiłem (butlą oczywiście, bo mój męski cyc nijak się ma do kształtnej piersi Pani Matki, no i zawartość jakby nie taka), po pupci je klepałem i po pleckach. Podobnież jak przyswojenie obsługi pralki, zmywarki, kuchenki czy piekarnika nie przekracza moich zdolności poznawczych i pojemności szarych komórek. Ba, niektórzy samobójcy twierdzą nawet, że gotuję lepiej niż MałaŻonka.
Fakt, jak to facet, w kuchni zachowuję jak Ulrich von Jungingen i po całym procesie twórczej pracy gastronomicznej zostawiam w kuchni pojebowisko jak pod Grunwaldem. Fakt, czasem sprzątam dopiero po zjedzeniu i poobiedniej sjeście, bo wystygnięty talerz nie przedstawia sobą należytego poziomu pieszczenia kubków smakowych, a wysiłek zaraz po jedzeniu jest niezdrowy. Ale skarpetki koło łóżka leżą tylko od mniej więcej 23:00 do mniej więcej 7:00 rano, czyli kiedy śpię, bo rano zabieram graty idąc do łazienki. Piwo też sobie sam otworzę, a nawet wezmę drugie dla MałejŻonki, jak akurat ma ochotę. Zdecydowana większość, albo i wszyscy moi kumple mają tak samo – zajmują się domem, dziećmi i żoną czasami (przez mniej więcej 2–3 godziny pomiędzy poprzednim, a kolejnym PMS’em).
Skąd więc do biczki matieri oni wzięli takich przeszczepów do tego programu?? A co ważniejsze – GDZIE DAJĄ TAKIE DZIEWOJE, KTÓRE SIĘ NA TAKIE ŻYCIE GODZĄ?? W wersji dla facetów – jak oni sobie tak baby wychowali?? Zestaw sprzętu AGD na nóżkach i z cyckami. I do tego jeszcze bejbisiter i zapinacz dla maderfaker.
Moje drogie panie, facet jest stworzeniem z natury leniwym, więc jeżeli robicie coś za niego częściej, niż sporadycznie, to wykazuje doskonale rozwinięte zdolności adaptacyjne i na pewno nie będzie Wam potem przeszkadzał. I w kwestii obowiązków domowych cofnie się w rozwoju do etapu gdzieś tak pomiędzy pampersem a żołądkową gorzką.
Moi drodzy czytelnicy, naprawdę chcecie przeżyć życie ze służącą, zamiast z partnerką? Zarobioną, zahukaną i nieszczęśliwą (no, chyba, że te kobiety z “Tata sam w domu” się realizują w takiej sytuacji, a tylko nie było ich stać na SPA i musiały do tego telewizję zaprząc)?
No spoko, chciałbym wejść do domu jak panisko, posadzić dupę na kanapie, zawołać BABO JEŚĆ!!! i włączyć sobie mecz. A potem podrapać się po grubym brzuszysku albo po jajcach i zawołać, żeby mi jeszcze doniosła piwko. I chciałbym, żeby ta baba zapodała obiadek, przyniosła piwo i posmyrała po jajcach. I może bym tak z tydzień wytrzymał. Ba, może nawet kilka. Ale całe życie??
Z drugiej strony, jako zarobiony krwiożerczy kapitalista marzę o tym, żeby posiedzieć trochę w domu, pogotować to, co lubię i spędzać z dziećmi więcej czasu. I nie odbierać pierdyliarda telefonów dziennie, tylko sobie relaksacyjnie pograć w Monopoly, a ktoś niech na to wszystko zarobi. I może bym tak z tydzień wytrzymał. Ba, może nawet kilka. Ale całe życie??
W zależności od punktu widzenia można współczuć facetowi albo jego kobiecie. Ja współczuję obojgu i na tym zakończę moje komentowanie tego kamienia milowego produkcji telewizyjnych.
I tym optymistycznym akcentem żegnam się, bo muszę zrobić obiad.
Ma ktoś jakieś fajne #dietycne przepisy?