Podoba Ci się? Nie wstydź się i skomentuj…

 

Prze­czy­ta­łem ostat­nio kil­ka rze­czy, któ­re razem do kupy skle­iły mi się w gło­wie i dały do myśle­nia. A ja, jak myślę, to piszę. Co wca­le nie zna­czy, że jak nie myślę to nie piszę. No, może cza­sem. Ale brnie­my w dygre­sję, a to nie o moje (nie)myślenie cho­dzi. Zasta­na­wia mnie, dla­cze­go star­szym jest trud­niej w necie? Bo chy­ba nikt nie zakwe­stio­nu­je, że rze­czy­wi­ście jest.

Pierw­szą z rze­czy, któ­re mi pozwo­li­ły dojść do tych rewo­lu­cyj­nych wnio­sków jest tekst Micha­ła Górec­kie­go “Nie laj­ku­jesz, bo jesteś sta­ry”. W wiel­kim skró­cie może­my wyczy­tać coś bar­dzo mądre­go: wiek ma bez­po­śred­nie prze­ło­że­nie na zaan­ga­żo­wa­nie odbior­ców w tre­ści pre­zen­to­wa­ne w necie. Czy­li po nasze­mu – im jesteś star­szy, tym mniej inte­rak­tyw­ny. Nie laj­ku­jesz, nie sze­ru­jesz, nie komen­tu­jesz, nie anga­żu­jesz się. Pasyw­nie wcią­gasz to, co widać na ekra­nie. Zga­dzam się z tym tek­stem, widzę to na swo­im przykładzie.

Zejdź­my na chwil­kę z tema­tu. Mam 38 lat, w tym roku będę miał XX-lecie matu­ry. Cie­szę się jak chy­tra baba z Rado­mia z butel­ki napo­ju, bo cza­sa­mi mam wra­że­nie, że cza­sy liceum były faj­niej­sze od stu­denc­kich i chęt­nie zoba­czę te mord­ki cza­sa­mi od 20 lat nie­wi­dzia­ne. Ale… Od mniej wię­cej paź­dzier­ni­ka na fb dzia­ła gru­pa, do któ­rej nale­żą oso­by z moje­go rocz­ni­ka w LO – szyb­ciej, łatwiej i pro­ściej usta­lać pew­ne rze­czy, komu­ni­ko­wać, zgła­szać wąt­pli­wo­ści, pyta­nia i inter­pe­la­cje. Jest tyl­ko jed­no ale. Rocz­nik liczył jakieś 180 uczniów. Gru­pa liczy 38 człon­ków. Pisze tam cokol­wiek może 5 osób.

Na tej­że gru­pie ostat­nio prze­czy­ta­łem o kimś, że “nie ma dostę­pu do fb”. Toż nawet Dżej­son H. na Zan­zi­ba­rze miał inter­ne­ty! Łoje­su, kogoś z naszej szko­ły prze­trzy­mu­je w inter­ne­to­wej czar­nej dziu­rze Kim Dzong Un. Albo kogoś zapę­dzi­li do robo­ty za misecz­kę ryżu w Chiń­skiej Repu­bli­ce Ludo­wej i nie pozwa­la­ją dawać laj­ków. Bo jakoś nie koja­rzę innych miejsc, gdzie inter­ne­ty są na kart­ki i nie­do­stęp­ne. To po drugie.

A po trze­cie oglą­dam sobie sta­ty­sty­ki i mój ulu­bio­ny ostat­nio raport “Real-time Map”. To taki glo­bus, na któ­rym widać z kont mie czy­ta­jom. I ten glo­bus, i te sta­ty­sty­ki mówią, że czy­ta mnie ład­nych kil­ka setek ludzi. Tak, wiem, to sto­sun­ko­wo nie­du­żo, ale dla mnie i tak powód do dumy, że są to nie tyl­ko zna­jo­mi czy rodzi­na, ale też nie­zna­ne mi oso­by. Bo poświę­ca­ją swój cen­ny czas na to, co mam do powie­dze­nia. Ja nie znam oso­bi­ście niko­go z Tcze­wa, ze Zgo­rzel­ca czy Kosza­li­na. Z Lon­dy­nu, z Bir­ming­ham czy Ala­ju­eli na Kosta­ry­ce też nie. Ani z Buenos Aires, z Nowe­go Jor­ku czy Syd­ney. A to są miej­sca, któ­re się sta­le powta­rza­ją. Czy­li albo mnie jakieś hakie­ry namie­rza­ją, albo napraw­dę ktoś tam mnie czy­tu­je. Ta ilość jed­nak zupeł­nie nie prze­kła­da się na ilość komen­ta­rzy czy inte­rak­cji. Zaan­ga­żo­wa­ny jest jakiś pro­cent z promila.

Z cze­go to się bie­rze? Ano z tego, że dla ludzi w moim wie­ku, czy­li gdzieś tak w oko­li­cach 40-ki inter­ne­ty nie są nie­zbęd­ne do życia. Nie tyle nie ogar­nia­my tema­tów (choć to tro­chę też), ale obcy nam jest ten inter­ne­to­wy eks­hi­bi­cjo­nizm i wpusz­cza­nie do swo­je­go świa­ta innych. Przy­wy­kli­śmy do oglą­da­nia tele­wi­zji, z któ­rą się nie dys­ku­tu­je (kie­dyś były dwa pro­gra­my, z cze­go w jed­nym cią­gle trans­mi­sja z obrad sej­mu, serio­se­rio). Czy­ta­nia ksią­żek, w któ­rych się nie doda­je komen­ta­rzy (kie­dyś się dosta­wa­ło joby za poma­za­ne książ­ki i uwa­gę do dzien­ni­ka). Jeśli arty­kuł w gaze­cie się nam podo­bał, to po jego prze­czy­ta­niu koń­czył w pie­cu jako pod­pał­ka. Jeśli nie, to jako papier toa­le­to­wy. I nie­ko­niecz­nie w pie­cu. Nie jeste­śmy naucze­ni anga­żo­wa­nia się w pre­zen­to­wa­ne treści.

Ta tech­no­lo­gicz­na prze­paść będzie się pogłę­biać. Póki co ja nie mam dużych kło­po­tów z nadą­że­niem, ale może to dla­te­go, że w kwe­stii inter­ne­tów tro­chę odsta­ję od moich, takich sta­ty­stycz­nych, rówie­śni­ków. W inter­ne­tach sie­dzę od kie­dy posze­dłem na stu­dia, czy­li już jakieś 20 lat (nie­któ­re dzie­ci neo­stra­dy nawet jesz­cze tyle nie mają). Te stu­dia to była infor­ma­ty­ka na PWr. (Elw­ro, Odra 1305 i tego typu kli­ma­ty dzie­ci tu piją z mle­kiem mat­ki a przy­jezd­ni wdy­cha­ją ze spa­li­na­mi). Na stu­diach miesz­ka­łem w aka­de­mi­kach na Wit­ti­go­wie, któ­re były sie­dli­skiem pijań­stwa i roz­pu­sty oraz (pra­wie) dar­mo­we­go inter­ne­tu dla ich miesz­kań­ców. Od zawsze uży­wam też inter­ne­tu do pra­cy i nie wyobra­żam sobie ina­czej. Ale nawet dla mnie Twit­ter i Snap­chat są tajem­ni­cą. Bo jakieś takie są bez sen­su. Ale kie­dyś z fej­su­niem też tak mia­łem. I z buta­mi na koturnie.

Wie­lu moich zna­jo­mych ma z tymi tema­ta­mi kło­pot. A nawet jeśli nie ma, to wcią­ga sobie te tre­ści w cicho­ści wła­sne­go ogni­ska domo­we­go i boi się? wsty­dzi się? ode­zwać. Pry­wat­nie tyl­ko narze­ka­ją, że te inter­ne­ty coraz gup­sze panie. A inter­ne­ty wca­le nie są gupie. Są na tyle mądre, że pode­ślą Ci do oglą­da­nia to, cze­go ocze­ku­jesz. A cza­sem pode­ślą Ci coś, o czym nawet nie wiesz, że może Cię zain­te­re­so­wać. Albo tak im się wyda­je. Ale żeby tak było, to “powiedz” inter­ne­tom o tym, co Ci się podo­ba. What You like. Daj laj­ka, żeby te wszyst­kie mądre algo­ryt­my mogły Cię jakoś spro­fi­lo­wać i nie wysy­łać Ci reklam via­gry (prze­cież nie potrze­bu­jesz, cnie?).

Ale jeśli Ci się coś spodo­ba, jeśli uwa­żasz, że autor odwa­lił kawał solid­nej, porząd­nej, niko­mu nie­po­trzeb­nej robo­ty, to wte­dy laj­kuj i komen­tuj tym bar­dziej. Dla­cze­go? Dla­te­go, że taki odzew ze stro­ny odbior­cy, jak to się teraz mówi feed­back, to jasny prze­kaz dla inter­ne­to­we­go twór­cy – dobra robo­ta sta­ry. To taki pozy­tyw­ny kop moty­wa­cyj­ny. Taki uścisk ręki pre­ze­sa. Takie pokle­pa­nie tre­ne­ra po plecach.

To znak, że war­to pisać, bo ktoś to czy­ta. Czy­li podo­ba Ci się? Nie wstydź się komen­ta­rza.

Nie wstydź się tego okazać.

 

PS. Jeśli w jakim­kol­wiek komęt­ku wcze­śniej, niż za 30 lat poja­wi się w sto­sun­ku do mnie okre­śle­nie “star­szy pan”, to zabi­ję okrut­nie, potem wskrze­szę, uśpię, opa­lę, poło­żę do uję­cia w spa­lo­nej cha­cie, zabi­ję jesz­cze raz, a na koniec każę słu­chać Dona­ta­na i Cleo.

 


About Jacek eM

view all posts

Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. No i na wieczystej diecie...

Close