Nie słuchaj poradników…

 

Sie­dzę w bran­ży wnę­trzar­sko-meblar­skiej już dosyć dłu­go, bo pra­wie 8 lat. Wszyst­kie­go nauczy­łem się albo sam, albo od ludzi, któ­rzy napraw­dę dobrze się na tym zna­ją. Popeł­nia­łem po dro­dze mnó­stwo błę­dów, któ­re mnie czę­sto spo­ro kosz­to­wa­ły, ale zawsze dużo uczy­ły. Bo fakt – naj­le­piej uczy­my się na wła­snych błę­dach, i to te naj­bar­dziej bolą.

Ponie­waż dobry ze mnie czło­wiek, to swo­ją wie­dzą od cza­su do cza­su dzie­lę się na prze­róż­nych forach, gdzie nawet wystę­pu­je­my z Małą­Żon­ką jako eks­pert. A ponie­waż dodat­ko­wo pod­pi­su­je­my się tam imie­niem i nazwi­skiem, to sta­ram się prze­ka­zy­wać wie­dzę rze­tel­ną, a nie z dupy wyję­te pier­do­le­ty do nabi­ja­nia kli­ków. Cza­sa­mi są to pora­dy typu bla­bla­bla to jest ład­niej­sze, a cza­sa­mi radzę jak kon­kret­nie coś zro­bić, żeby sobie zaosz­czę­dzić nerwów.

I dla­te­go kie­dy czy­tam “jak krok po kro­ku wymie­nić blat w kuch­ni”, to mnie trzą­cha. Bo daw­no już nie czy­ta­łem takiej bzdu­ry. I jak sobie pomy­ślę, że ktoś może być na tyle gupi, że na pod­sta­wie tych pseu­do rad weź­mie się do takiej robo­ty, to sam nie wiem, czy mu współ­czuć głu­po­ty czy męki.

 

Przed pra­ca­mi przy­go­tuj nie­zbęd­ne narzę­dzia takie, jak wier­tar­ka, wkrę­tar­ka i wkrę­ty, pozio­mi­ca, sili­kon, ołó­wek tech­nicz­ny, ponad­to kątow­nik i taśmę malarską.

A potem bie­gaj co chwi­lę do skle­pu z narzę­dzia­mi, bo Ci wie­lu rzecz zabrak­nie. No chy­ba, ze to taki skrót myślo­wy jak w nie­któ­rych prze­pi­sach – “usmaż na oli­wie, ojej nie było oli­wy ma liście skład­ni­ków? prze­cież każ­dy gupi wie, że sma­ży się na czymś, nie?”.

Przed wymia­ną trze­ba upo­rząd­ko­wać prze­strzeń kuch­ni i zro­bić miej­sce na sta­ry blat po jego demontażu.

W sen­sie, że po co? Opra­wi­my go w ram­ki czy prze­ro­bi­my na sto­łecz­ki? Na wzór dla nowe­go bla­tu? No niby faj­nie, ale blat jest naj­więk­szym ele­men­tem w kuch­ni i jakoś sobie nie wyobra­żam, że ktoś zmie­ści dwa bla­ty (jeden nowy i jeden sta­ry) w blo­ku. I jesz­cze obro­bi nowy wzo­ru­jąc się na sta­rym. Poza tym w 95% przy­pad­ków nie da się zde­mon­to­wać bla­tu bez jego roz­cię­cia i tym samym znisz­cze­nia. Wspo­mi­na­łem już, że bla­ty wystę­pu­ją zazwy­czaj w 4‑metrowych odcin­kach? Nie? To wspominam.

Naj­pierw odłącz zle­wo­zmy­wak, zakręć zawór, by odciąć dopływ wody. Odłącz prze­wo­dy wod­ne i prze­wód spu­sto­wy, po czym zdej­mij zlewozmywak. 

Aha, a sili­kon pod zle­wem gra­ni­to­wym ode­tniesz taśmą malar­ską czy ołów­kiem z listy narzę­dzi powy­żej? A moco­wa­nia zle­wu, tzw. żab­ki odkrę­cisz wkrę­tar­ką? My mamy takie malut­kie, ze spe­cjal­ny­mi koń­ców­ka­mi, ale jed­na kosz­tu­je ponad 2 koła z osprzę­tem, jakoś śmiem wąt­pić, że prze­cięt­ny Kowal­ski też taką ma. A śru­bo­krę­tu na liście nie widzia­łem. Po wykrę­ce­niu żabek leć od razu do skle­pu po nowe, bo one zazwy­czaj są jed­no­ra­zo­we. Pły­ta grzej­na (obo­jęt­ne – gaz czy elek­trycz­na) odłą­czy się sama? Bo jakoś cicho w temacie…

Teraz zaj­mij się sta­rym bla­tem. Odkręć ele­men­ty przy­twier­dza­ją­ce blat do pod­ło­ża. Zdej­mij go z kor­pu­su sza­fek – jeśli blat jest cięż­ki, war­to popro­sić kogoś o pomoc.

Dziw­ne, aku­rat ostat­nie zda­nie ma sens. Pew­nie przypadek.

Za pomo­cą wkrę­tów moco­wa­nych od dołu przy­twierdź nowy blat do kor­pu­su sza­fek. Łącze­nia uzu­peł­nij sili­ko­nem. Frag­men­ty wysta­ją­ce poza obręb sza­fek mocu­je się za pomo­cą pla­sti­ko­wych kątow­ni­ków i spe­cjal­nych wkrę­tów z koł­ka­mi rozporowymi.

Czy­li skrę­ca­my blat z szaf­ka­mi, a potem przy­mo­co­wu­je­my go na kątow­ni­kach do ścia­ny? Tro­chę moim zda­niem nad­gor­li­wość, ale krzyw­dy nie zro­bi. Bo rozu­miem oczy­wi­ście, że żad­na szaf­ka nie ma ple­ców – do ścia­ny jest swo­bod­ny dostęp i moż­na wiercić?

Wyko­rzy­staj pozio­mi­cę do spraw­dze­nia pozio­mu gór­nej linii sza­fek przy ścia­nie i nad fron­ta­mi. Szaf­ki muszą być sta­bil­ną konstrukcją.

Taaa, czy­li naj­pierw wszyst­ko na sta­łe poskrę­ca­li­śmy, a dopie­ro póź­niej spraw­dza­my wypo­zio­mo­wa­nie? Czy­li jak jest krzy­wo, to roz­krę­ca­my, popra­wia­my usta­wie­nie, skrę­ca­my jesz­cze raz i spraw­dza­my wypo­zio­mo­wa­nie? A jak jest dalej krzy­wo, to roz­krę­ca­my, popra­wia­my usta­wie­nie, skrę­ca­my jesz­cze raz i spraw­dza­my wypo­zio­mo­wa­nie? A jak jest dalej krzy­wo? To roz­krę­ca­my, poprawiamy…

Umieść  zle­wo­zmy­wak w odpo­wied­nim miej­scu. Przed­tem nale­ży zabez­pie­czyć otwór sili­ko­nem, któ­ry chro­ni przed dzia­ła­niem wody i wil­go­ci. Pod­łącz dopływ wody, skon­tro­luj wszyst­kie prze­wo­dy. Po mon­ta­żu zle­wo­zmy­wa­ka nale­ży uszczel­nić spe­cjal­nym kle­jem gra­ni­ce mię­dzy zle­wo­zmy­wa­kiem a powierzch­nią blatu. 

Zasta­na­wiam się, co to za spe­cjal­ny klej, o któ­rym w życiu nie sły­sza­łem. Otwór w bla­cie też sam się wyciął? Pew­nie tak dłu­go trze­ba dra­pać ołów­kiem tech­nicz­nym, aż się prze­bi­je przez pra­wie 4cm spra­so­wa­nej pły­ty wió­ro­wej. No, ok, kro­pla drą­ży kamień i Kanion Kolo­ra­do sam się nie zro­bił, ale czy napraw­dę chcesz spę­dzić na wymia­nie bla­tu kil­ka tysię­cy lat?

Ostat­nią czyn­no­ścią jest upo­rząd­ko­wa­nie powierzch­ni bla­tu i oczysz­cze­nie. Nale­ży tak­że zakon­ser­wo­wać powierzch­nię w zależ­no­ści od mate­ria­łu, z jakie­go jest nowy blat. 

Oczysz­cze­nie cze­go z cze­go? Pły­ta grzej­na zamon­to­wa­ła i pod­łą­czy­ła się sama? Szczel­ność insta­la­cji gazo­wej też spraw­dzi­ła się sama?

 

Naj­słab­sze w tym wszyst­kim jest to, że prze­czy­ta taki z dupy porad­nik jakaś żona jakie­goś męża i doj­dzie do wnio­sku, że wymia­na bla­tu to taka pro­sta spra­wa, a ten sta­ry już brzyd­ki. I sta­ry. I wymie­nić cze­ba. I taki jakiś mąż jakiejś żony zmar­nu­je kupę cza­su, praw­do­po­dob­nie spo­ro rze­czy znisz­czy przy oka­zji, a i tak nie da rady tego zro­bić. Bo wymia­na bla­tu to jed­na z trud­niej­szych rze­czy w kuch­ni i wyma­ga spo­ro wpra­wy, tro­chę doświad­cze­nia i mnó­stwa porząd­nych narzędzi.

Dla­te­go jak Ci poło­wi­ca tru­je dupę, to nie słu­chaj porad­ni­ków i zadzwoń po fachow­ca. Byle nie takie­go, jak mój od łazie­nek.


About Jacek eM

view all posts

Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. No i na wieczystej diecie...

Close