Wrażenia z oglądania kalendarza pt. „365 dni” się właśnie przelewają z mych zwojów mózgowych na papier (coś jakby z pustego w próżne), ale tymczasem zamyśliłem się nad tym, jakie życie jest niesprawiedliwe, jak bardzo nie ma na świecie równości i jak bardzo różnice pomiędzy kobietami i mężczyznami z poziomu wręcz anatomicznego kierują naszym życiem. A to wszystko za sprawą krótkiej wymiany zdań pomiędzy mną, a MałąŻonką, która zagaiła zaraz po sensie:
– Patrz, i tutaj, i w Greyu te główne aktorki jakieś takie plaskate…
Zanim odpowiedziałem, popatrzyłem na nią trochę dłużej zatrzymując wzrok tu i tam z takim uśmiechem, jak kot patrzący na pełną michę:
– Noooo, i nie bardzo jest na czym w filmie oko zawiesić, dobrze, że mogę sobie popatrzeć na żywo. Ale popatrz, faceci tak samo.
– Jak to?
– No też tacy plaskaci, żaden brzucha nie ma, hłe, hłe…
Zanim odpowiedziała, wzrok MałejŻonki przesunął się po mnie i zupełnie nie przypominał wzroku kota patrzącego na pełną michę:
– Noooo, dobrze, że mogę sobie popatrzeć w filmie, bo na żywo…
– Dobra, już nie kończ, gdzie mój karnet na siłownię?