SETKA Bar we Wrocławiu – nie tylko seta i galareta

 

SETKA to już pra­wie wro­cław­ska legenda.

Może jesz­cze nie tak wie­lo­po­ko­le­nio­wa i bez­dy­sku­syj­na, jak cał­kiem nie­da­le­ki Miś, ale w ser­cach, żołąd­kach i wątro­bach wie­lu wro­cła­wian na pew­no zosta­wi­ła miłe wspo­mnie­nia z cza­sów mło­do­ści dur­nej i chmur­nej. Choć z tym wie­kiem to może nie bądź­my tak dro­bia­zgo­wi, bo fan­ta­zja ułań­ska ponieść może każ­de­go, bez wzglę­du na PESEL.

A SETKA to miej­sce, do któ­re­go mnó­stwo takich uła­nów puka­ło, kie­dy już inne okien­ka w oko­li­cy się zamy­ka­ły na głu­cho, a cią­gle jesz­cze w naro­dzie tęt­nił duch impre­zo­wy i moc do świę­to­wa­nia. Bo to jest moi dro­dzy lokal, któ­ry od same­go powsta­nia wła­ści­wie przez całą dobę kar­mił, poił i koił umę­czo­nych wędrow­ców po wro­cław­skim Ryn­ku. Do tej pory SETKA koja­rzy­ła się wła­ści­wie z bifor­kiem, albo póź­nym after­kiem – albo się tu robi­ło roz­grzew­kę przed impre­zą wła­ści­wą, albo jak ktoś potrze­bo­wał przy­sło­wio­wej krop­ki na i, to mógł tutaj się dobić. Tym bar­dziej, że atmos­fe­ra loka­lu oraz jego wystrój jak naj­bar­dziej sprzy­ja­ły takie­mu podej­ściu – jest swoj­sko i jakoś tak… imprezowo.

I ta kon­cep­cja się nie zmie­ni­ła – rato­wa­nie za roz­sąd­ne pie­nią­dze o każ­dej porze dnia i nocy stru­dzo­nych impre­zo­wi­czów w dal­szym cią­gu sta­no­wi trzon dzia­łal­no­ści SETKI

Ale od trzech lat, kie­dy to lokal wzbo­ga­cił się o dru­gą salę i obsłu­gę kel­ner­ską, cały ten kon­cept został roz­sze­rzo­ny o ofer­tę bar­dziej restau­ra­cyj­ną, gdzie zjeść smacz­nie i do syta moż­na nie tyl­ko prze­ką­ski dosko­na­le uzu­peł­nia­ją­ce spo­ży­te pły­ny. SETKA ofe­ru­je tak­że śnia­da­nia, zupy czy dania typo­wo obia­do­we, jak typo­wa restau­ra­cja, kar­miąc smacz­nie i nie­dro­go, zawsze z tym takim swoj­skim, domo­wy sznytem. 

I po to wła­śnie, aby wśród lokal­nej lud­no­ści roz­gło­sić, że do SETKI nie tyl­ko na setę i gala­re­tę, ale też na dobrą kawę, śnia­da­nie czy lunch, kil­ku influ­en­ce­rów i blo­ge­rów poja­wi­ło się tydzień temu w loka­lu odpo­wia­da­jąc na prze­sła­ne zapro­sze­nie. A ponie­waż mnie jakoś szcze­gól­nie dłu­go nie trze­ba nama­wiać na dobre papu, więc w tej gru­pie zna­la­złem się i ja. Nie napi­szę Wam, że byłem jako ten samot­ny męski bia­ły żagiel wśród dam­skie­go towa­rzy­stwa, bo jesz­cze Mała­Żon­ka prze­czy­ta i dosta­nę w japę. 

 

Coś dla rannych ptaszków, czyli jakie SETKA Bar serwuje ŚNIADANIA?

SETKA jest czyn­na całą dobę, poza prze­rwą tech­nicz­ną od 6:00 do 10:00. I od tej­że 10:00 do 12:00 moż­na zama­wiać śnia­da­nia. Bar­dzo podo­ba mi się ich poran­na pro­mo­cja: 1 grosz za śnia­da­nie do dowol­nej kawy w tygo­dniu lub 1 grosz za kawę do dowol­ne­go śnia­da­nia w week­en­dy. Jak dla mnie ofer­ta zajebista.

Dosta­li­śmy do łap­ki, a jak­że, menu, z któ­re­go mogli­śmy sobie zamó­wić po dwa dania z mini kar­ty spe­cjal­nie takiej blą­ger­skiej. Do wybo­ru były: 

  • nale­śni­ki z wani­lio­wym twa­ro­giem i musem owocowym;
  • tosty z jaj­kiem poda­wa­ne z bocz­kiem, moza­rel­lą, pomi­do­rem i sałątą;
  • jaja na bule, czy­li jajecz­ni­ca z dwóch jajek na maśle lub bocz­ku ze świe­ży­mi warzywami;
  • jaj­ka w koszul­kach poda­wa­ne na liściach mło­de­go szpi­na­ku i do tego pie­czy­wo czosn­ko­we. 

Ponie­waż muszę uwa­żać na to, co jem, to zde­cy­do­wa­łem się na jaj­ka w koszul­kach, bo to opcja świe­ża, zdro­wa i w ogó­le. Z kolej­nym daniem mia­łem nato­miast zagwozd­kę, bo nie chcia­łem jeść zno­wu jajek, ale z dru­giej stro­ny nale­śni­ki nie­ko­niecz­nie pasu­ją do cukrzy­cy, nie? Na szczę­ście zapo­wie­dzia­no nam, że por­cje będą degu­sta­cyj­ne (czy­li o poło­wę mniej­sze, niż nor­mal­nie), więc stwier­dzi­łem, że jeden malut­ki nale­śni­czek jesz­cze niko­go nie zabił, a co mnie nie zabi­je, to mnie wzmoc­ni. Poza tym twa­ro­żek to same pro­te­in­ki, a mus owo­co­wy to same wita­min­ki, nie ma co siać pani­ki, prawda?

setka bar

JAJKOKOSZULCE. W zie­lo­nej koszul­ce.
Wszyst­ko pysz­ne poza sosem pod szpi­na­kiem – zebrał bar­dzo niskie noty, bo jakiś był taki z jed­nej stro­ny nie­zbyt, a z dru­giej za bardzo.

 

Setka Bar śniadanie naleśniki

NALEŚNIK bar­dzo zacny – w nadzie­niu wyraź­nie wyczu­wal­ne grud­ki twa­roż­ku, co ja od lat szcze­nię­cych uwiel­biam.
Oso­bi­ście dorzu­cił­bym wię­cej, WIĘCEJ musu z owo­ców leśnych, ale ja lubię, jak pły­wa.
Mógł­bym jeść nale­śni­ki w głę­bo­kich talerzach.

 

Setka bar Wrocław śniadanie jajecznica

JAJECZNICA wylą­do­wa­ła na zdję­ciu dzię­ki uprzej­mo­ści współ­ucz­tu­ją­cych.
Podob­no jak naj­bar­dziej war­ta grzechu.

 

setka bar Wrocław śniadanie tosty

TOSTY z sosi­kiem jed­no­znacz­nie okrzyk­nię­to naj­lep­szym daniem śnia­da­nio­wym.
Ja nie jadłem, więc nie krzyczałem.

 

A co SETKA proponuje na główny posiłek pracowitego dnia?

Kie­dy wje­cha­ły zupy i dania głów­ne, to wszy­scy zro­zu­mie­li­śmy, że poję­cie “degu­sta­cyj­ne” w SETCE nabie­ra nowe­go zna­cze­nia. Na każ­de­go z nas przy­pa­da­ło po pół por­cji, ale uwierz­cie mi – w zupeł­no­ści te pół wystar­cza, żeby prze­cięt­ny czło­wiek się najadł. Albo nie­prze­cięt­ny na die­cie, jak na ten przy­kład ja. Zaczę­li­śmy od zup – do wybo­ru była KWAŚNICA lub żurek. Jako że kiszo­ną kapu­stę to ja mogę jeść nawet do ser­ni­ka, to oczy­wi­ście zawin­szo­wa­łem sobie góral­ski przysmak.

I teraz zaspoj­le­ru­ję – KWAŚNICA JEST ABSOLUTNIE GENIALNA! Zasłu­żo­ne podium!

Pole­cam z całe­go moje­go żar­łocz­ne­go serca.

setka bar Wrocław obiad kwaśnica

KWAŚNICA w Set­ce to poezja. Gdy­by nie to, że moja #cukrzy­ca nie lubi się z ziem­nia­ka­mi, to bym zeżarł wszyst­ko i jesz­cze wyli­zał.
A tak musia­łem zosta­wić ziem­niacz­ki i wyli­za­łem resztę.

 

Ktoś widać stwier­dził, że jak dosta­li­śmy po jed­nej zupie, to może­my być głod­ni, więc dania głów­ne wjeż­dża­ły już po jed­nym dla każ­de­go, wszyst­kie bez wyjątku.

Na pierw­szy rzut poszedł TATAR. W SETCE robią go z woło­wej łopat­ki i robią go dobrze. W moim oso­bi­stym ran­kin­gu tego, czym nas SETKA ugo­ści­ła, zna­lazł się na podium (kolej­ność podam na koniec). Aż poczu­łem wiel­ką chęć na solid­nie zmro­żo­ne pro­cen­ty, ale że był śro­dek dnia, to powstrzy­ma­łem się od patologii.

setka bar Wrocław tatar

Może wyglą­da mało medial­nie, ale TATAR robi robo­tę, zwłasz­cza kie­dy go odpo­wied­nio popijecie.

 

ŚLEDŹ PO JAPOŃSKU to prze­gryz­ka, któ­ra rów­nież dosko­na­le kom­po­nu­je się z pro­cen­ta­mi – widać menu ukła­dał strasz­ny kusi­ciel. Albo sady­sta, bio­rąc pod uwa­gę, że to śro­dek dnia i pić nie wypa­da. Śledź faj­ny, lek­ki, bar­dzo dobry, choć bez zachwy­tów. Coś jak prze­jażdż­ka BMW, kie­dy jeź­dzi­li­ście już Ferrari.

setka bar Wrocław śledź po japońsku

Jak przy­sta­ło na danie PO JAPOŃSKU, warzyw­ka były sko­śnie cięte.

 

GALARETA dosta­ła naj­więk­sze bęc­ki i jed­no­gło­śnie uzna­na zosta­ła za naj­słab­szy punkt pro­gra­mu, na rów­ni z sosem spod jajek w koszul­kach. Nie zna­czy to wca­le, że była zła – była dobra. Ale były rze­czy lep­sze. Po pro­stu. Wybacz galareto.

Chy­ba, że to kwe­stia bra­ku odpo­wied­nie­go napo­ju, któ­ry do gala­re­ty kla­sycz­nie pasuje?

setka bar Wrocław galareta

Medu­za jest, czas na lor­net­kę.
A tu cią­gle śro­dek dnia i nie wypada.

 

Następ­ne były ŻEBERKA NA OSTRYM SOSIE. I tu zda­nia były podzie­lo­ne – o ile żeber­ka wszy­scy oce­ni­li zde­cy­do­wa­nie na plus, to już ostry sos do nich nie­ko­niecz­nie. Moim zda­niem ze schło­dzo­nym piwem było­by to połą­cze­nie ide­al­ne, bo sos rze­czy­wi­ście był pikant­ny, ale nie zabi­jał sma­ku mię­sa i całość świet­nie się komponowała.

setka bar Wrocław żeberka

ŻEBERKASETCE to już kla­sy­ka wro­cław­skiej gastro­no­mii.
I w peł­ni zasłużenie.

 

A na koniec moi dro­dzy wje­chał PLACEK PO WĘGIERSKU. I tu się na chwi­lę zatrzymajmy.

Moja cukrzy­ca bar­dzo moc­no nie lubi ziem­nia­ków – zaraz świ­ru­je, fun­du­je mi dziw­ne napa­dy hiper­gli­ke­mii, kie­dy to cukier ska­cze jak poje­ba­ny. A już od takich sma­żo­nych w szcze­gól­no­ści trzy­mam się z dala, bo to z tłusz­czem jest i wred­ne podwój­nie. I dla­te­go od wyj­ścia ze szpi­ta­la nie wzią­łem do ust fryt­ki (raz z bata­tów, do tego pie­czo­ne, ale to był ten raz pierw­szy i ostat­ni). Z kro­ni­kar­skie­go obo­wiąz­ku skub­ną­łem więc kawa­łe­czek, żeby powie­dzieć, czy toto zja­dli­we i tyle.

No i dupa zbi­ta – PLACEK PO WĘGIERSKU moim skrom­nym zda­niem roz­pie­prza bank!. Jest zaje­bi­sty – chrup­ki na kra­wę­dziach, mięk­ki w środ­ku, ale nie prze­mo­czo­ny, choć wystę­pu­je w obfi­tym towa­rzy­stwie prze­pysz­ne­go, zawie­si­ste­go sosu mię­sno-warzyw­ne­go, zwa­ne­go cza­sa­mi gula­szem. Mając w bar­dzo głę­bo­kim powa­ża­niu ewen­tu­al­ne zdro­wot­ne kom­pli­ka­cje zeżar­łem wszyst­ko, co mi pod­sta­wio­no pod nos, choć wyda­wa­ło mi się wcze­śniej, że nic już nie wci­snę. Zapraw­dę powia­dam Wam, że łakom­stwo to strasz­na cecha, ale weź tu się oprzyj, jak to takie dobre.

setka bar Wrocław placek po węgiersku

Czu­łem się w jak w Kanie Gali­lej­skiej – dla­cze­go naj­lep­sze poda­ją na końcu?

 

Podsumujmy naszą SETKA-przygodę

Nawet jeśli dalej w Waszej świa­do­mo­ści SETKA Bar jest miej­scem, gdzie się wpa­da na jed­ne­go czy bro­wa­rek z ewen­tu­al­ną prze­gryz­ką, to wca­le moc­no się nie myli­cie. Ale waż­ne jest, że nie tyl­ko – moż­na tutaj napraw­dę faj­nie i nie­dro­go zjeść. A co się rzad­ko zda­rza przy nie­wy­so­kich cenach – smacznie. 

Jeśli lubi­cie takie domo­we, swoj­skie sma­ki, to koniecz­nie sprawdź­cie, czy Wasze podium wyglą­da­ło­by podob­nie. Moje wyglą­da tak:

  • 1 miej­sce: PLACEK PO WĘGIERSKU
  • 2 miej­sce: KWAŚNICA
  • 3 miej­sce ex æquo: TATAR i ŻEBERKA z lek­kim wska­za­niem na te drugie.

 

Czy polecam SETKA Bar?

No rej­czel! Zde­cy­do­wa­nie i z peł­ną odpowiedzialnością.

SETKA jest dobra i do picia, i do jedzenia.

 


About Jacek eM

view all posts

Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. No i na wieczystej diecie...

Close