Wiecie, zazwyczaj stereotypy są bardzo krzywdzące i niesprawiedliwe, bo biorą jedną cechę z człowieka, albo grupy ludzi i rozdmuchują ją do rozmiarów, które przesłaniają wszystkie pozytywy.
No bo pomyślcie.
Stoisz sobie w kolejce do bankomatu i widzisz przed sobą stosunkowo młode dziewczę, w sandałkach z ogromną szpilą na nogach, co o tej porze roku jakoś szczególnie nie dziwi, nawet jeśli ponad nimi jest ogromna przestrzeń całkiem zgrabnych nóg w kolorze solidnie opalonym, choć może to rajstopy czy inne pończochy, swoją drogą, czym one się różnią, bo nie wiem? A przestrzeń tych nóg tak ogromna jest z powodu ekstremalnie krótkich szortów, które o tej porze roku również nie dziwią, a dodatkowo cieszą oko. Wiem, to seksizm, nie jestem z niego dumny, ale przynajmniej się go nie wypieram. Przestrzeń owa przeplatana jest tak trochę na okrętkę jakimś rzemykiem, czy innym paskiem na butach się zaczynającym, a pod kolanem się kończącym. Strasznie to musi być pracochłonne, taka przeplatanka.
A od góry patrząc, nawet to dziwne futerko w kolorze a jakże, różowym, co o tej porze roku już trochę dziwi (z jakiego to kurde różowego zwierza jest? Pinkie Pie?), nie kryło wielkiego dekoltu w kolorze znowu solidnie opalonym oraz dwóch zaszytych pod skórą piłek do kosza, na których jakby się dziewczę uparło, to by mogło sobie oprzeć brodę, bo dźwiganie tych krwistoczerwonych pontonów wielkości szalup ratunkowych przyklejonych kropelką w miejscu ust, pewnie wielkim jest wysiłkiem dla mięśni karku i szyi.
Chyba, że te rzęsy doklejone i tak długie, że jak laska mruga, to wyręcza tego motyla, co to wywołuje huragany powodują jeszcze poza zmianami klimatycznymi efekt antygrawitacyjny, czego nie wykluczam, bo z kolei brwi miała prawie na czubku głowy domalowane jakby czarnym markerem. Przekornie na tej głowie włosy nie były blond, tylko kruczoczarne z czerwono-pomarańczowymi pasmami, co dodawało trochę kolorytu do tego burzowego i szarego dnia, choć mamy lato.
Generalnie miałem wrażenie, że oglądam lajwa czy tam inne Insta Stories jakiejś zbyt grubą kreską pociągniętej i nieco przerysowanej ⇒instagirl, tylko nie na złotym piasku i pod palmami Malediwów, a na betonowym parkingu pod bankomatem, z którego to niewiasta próbowała wypłacić kasę. Jak nie wiecie o co kaman, to sobie luknijcie na siostry Godlewskie, coś mniej więcej w tej plastikowo-silikonowej estetyce.
I próbowała.
I znowu.
I jeszcze.
Ja nie wiem, może ciężko jej się PIN wbijało, bo pazury oczojebnie neonowe miała tak długie, że pewnie w samochodzie musi uważać trzymając kierownicę, żeby nie porysować szyby. A może na karcie skończyła się mamona? A może jednak stereotypy nie biorą się znikąd, i poza wątpliwymi, i niewątpliwymi zaletami ciała, zalet umysłu za bardzo nie miała? A może zhackowała bankomat i grała w węża?
Tak czy siak, pogoda za bardzo nie sprzyjała temu, żeby tak sobie spędzać popołudnie beztrosko w kolejce do bankomatu, bo niby chmurno i durno, ale jednak gorąco, więc rozejrzałem się czujnie dookoła, czy w okolicy nie stoi męski odpowiednik futrzastoróżowej miłośniczki medycyny estetycznej, czyli wydziarany łysy kafar z łyżwą na odzieży wierzchniej, podszedłem z miną życzliwą i łagodną, do której mój pysk sprzedawcy odkurzaczy jest wręcz stworzony i pytam tonem pani w żłobku:
- Czy coś się stało? Bankomat się zepsuł?
- Нет, я только хотела внести евро!
- Wpłacić Euro? Nie da rady, musi pani iść osobiście do placówki, bo tu tylko złotówki.
- Cпасибо.
Czyli to nie jest tipsiaro-blachara, jak by się mogło na pierwszy rzut oka wydawać, a biedne dziewczę zagubione w obcym kraju, niepewne, zalęknione, wymagające opieki i pomocy.
Jak tu wierzyć stereotypom?