Dzień powrotu dzieci z wakacji to dziwny czas w życiu rodzica.
Patrzysz na ten pusty pokój, a właściwie dwa, gdzie na półkach Młodszego stoją w rządku zabawki, leżą planszówki czy pudełka z resorakami, mixelami LEGO, kartami do grania, kilkoma spinnerami i nikt-poza-Małym-nie-wie-czym-jeszcze. Omiatasz wzrokiem stertę promocyjnych pluszaków Angry Birds Star Wars, nawet już nie pamiętasz z którego marketu, widzisz ukochanego i niemożliwie już sczochranego misia Śmierdziuszka, który pilnuje wspólnego miejsca na łóżeczku, bo choć zawsze razem śpią, to jednak na kolonie już trochę nie wypada zabierać ulubionej maskotki, w końcu 9,5 roku to kawał faceta, a nie tam jakieś misie.
Zanosząc świeżo wyprane rzeczy widzisz na jednych półkach równo poukładane małe ciuszki, pustka na innych przypomina o tym, że ich mały właściciel wyjechał i że czegoś tu brakuje – a to koszulki z Minecraftem, a to spodenek ze Star Wars, a to ulubionej czapeczki przywiezionej z Legolandu. Ciężko pozbyć się wrażenia, że obraz pokoju jest po prostu niepełny.
Idziesz z kolejnym naręczem prania do pokoju Starszego i masz podobne uczucie przesuwając lustrzane drzwi do szafy – czystymi i pachnącymi lenorem rzeczami zapełniasz tylko niektóre półki i wieszaki, pozostałe straszą trochę swoją pustką. Na zaścielonym łóżku, na pościeli z Gwiezdnych Wojen leży równiutko złożona świeża piżama, która czeka na swojego 18-latka oraz ulubiona poduszka z Poro.
Regał z książkami w paru miejscach ma braki po ulubionych autorach – widać zamiłowanie do papieru, a nie e‑booka jest trochę rodzinne i dziedziczne. Tablet graficzny leży sobie grzecznie na biurku obok ołówków o różnej twardości i kredek, piętrzących się w pojemniku obok zgaszonego monitora, który dziwnie wygląda ze swoim ciemnym ekranem zwykle świecącym sam-do-końca-nie-wiem-jak-się-ta-gra-nazywa.
Na oparciu krzesła wisi torba na basen, z której wystają okulary do pływania, bo przecież kąpielówki zabrane do Albanii, podobnie jak klapki. Omiatasz wzrokiem ten pokój i podobnie jak przy pokoju Małego nie możesz pozbyć się wrażenia, że obraz jest niepełny, że czegoś tu brak.
Zastanawiasz się chwilę, co to może być. Bo że brak tu dziecięco-młodzieżowej obecności to jest oczywiste, to nie to.
Nie pasuje Ci coś jeszcze.
Chwilę trwa, zanim na to wpadniesz przeczesując spojrzeniem puste pokoje.
Chwilę trwa, zanim zrozumiesz, czego tak naprawdę w tym obrazku Ci brakuje i co w nim nie gra.
Wzdychasz wtedy głośno z mieszanymi uczuciami, bo patrząc na te puste i posprzątane pokoje dociera do Ciebie, że już dzisiaj popołudniu, kiedy dzieci wrócą z wakacyjnych wyjazdów, w kilka chwil od ich wejścia do mieszkania pojawi się ten brakujący element.
Wieczny bałagan i syf w pokojach.