7 niecodziennych zastosowań fotoksiążki

Wie­cie, w przy­ro­dzie pew­ne rze­czy dzie­ją się cyklicz­nie – po zła­ma­nym ser­cu zosta­ją puste flasz­ki na sto­le i ex usunięta/ty ze zna­jo­mych na fej­sie, a po godzin­ce na siłow­ni śmier­dzą skar­pet­ki i koszul­ka. Po lecie przy­cho­dzi jesień, a po jesie­ni zima, a wraz z nią Boże Naro­dze­nie (choć ostat­nio patrząc po nie­któ­rych skle­pach, to wyda­je się, że mamy Gwiazd­kę już we wrze­śniu). A jak Boże Naro­dze­nie i Gwiazd­ka, to wia­do­mo – czas na prezenty.

I jak zwy­kle powsta­je pyta­nie – czy kolej­ny roman­tycz­ny kom­plet garn­ków albo sek­sow­ny swe­te­rek w reni­fer­ki będzie dobrym pre­zen­tem dla naj­bliż­szych? No nie­ko­niecz­nie, więc zazwy­czaj w oko­li­cach jesie­ni wie­le firm nawią­zu­je współ­pra­cę z blo­ge­ra­mi, któ­rzy w swo­im wpi­sach prze­ko­nu­ją Was, że świet­nym pre­zen­tem dla naj­bliż­szych będzie FOTOKSIĄŻKA.

 

I ja się z tym w pełni zgadzam – fotoksiążka JEST doskonałym prezentem dla najbliższych

Ale czy Wy chce­cie czy­tać u mnie to, co prze­czy­ta­cie u innych? Czy ja mam powie­lić ten sche­mat, któ­ry do znu­dze­nia będzie wał­ko­wa­ny przed Bożym Narodzeniem?

Nope – ja Wam poka­że, że fotok­siąż­ka wca­le nie musi być tyl­ko pre­zen­tem. Że fotok­siąż­ka może być przy­dat­na do wie­lu innych rze­czy, niż po pro­stu sta­nie na pół­ce i wyglą­da­nie. Niż zacho­wy­wa­nie wspo­mnień, wzru­szeń i przy­jem­nych chwil z Wasze­go życia.

Ba – nawet nie­kie­dy może ura­to­wać komuś tyłek. Dla­te­go dzi­siaj poka­żę Wam…

 

7 niecodziennych zastosowań fotoksiążki, o których nawet nie mieliście pojęcia.

Żeby było czy­tel­niej, oczy­wi­ście pole­ci­my w pod­punk­tach, bo jak uczą słyn­ni koł­cza­no­wie – tak lepiej wie­dza zapa­da w pamięć. A war­to zapa­mię­tać, bo zwłasz­cza punkt przed­ostat­ni może Wam się kie­dyś przydać.

Choć oby nie, bo… Ale po kolei.

 

1. Fotoksiążką można zabić pająka.

Co praw­da według ludo­wych mądro­ści zabi­cie pają­ka powo­du­je rychły deszcz, ale bio­rąc pod uwa­gę ostat­nie upal­ne lato, wca­le by to nie zaszko­dzi­ło. Tym bar­dziej, że fotok­siąż­ka ma faj­ne, twar­de okład­ki, więc przy odro­bi­nie wpra­wy nawet nie trze­ba wsta­wać z fote­la – wystar­czy dobrze rzu­cić, tak na płask. A jeśli nie chce­cie desz­czu, to na koma­ry dzia­ła tak samo.

I na szer­sze­nia też podzia­ła­ło, jak się sku­ba­niec cza­ił na moją gruszkę.

fotoksiążka

Pająk to pająk, co za różnica?

 

2. Fotoksiążką można się wachlować.

Sko­ro już jeste­śmy w tema­cie upa­łów – nie każ­de­go stać na nagie­go nie­wol­ni­ka, któ­ry pawi­mi pió­ra­mi wachlo­wał­by nas w upal­ny dzień, nie wszę­dzie da się zamon­to­wać kli­ma­ty­za­cję, bo to albo się komuś okno zapro­jek­to­wa­ło do same­go sufi­tu, albo sąsie­dzi maru­dzą, że hała­su­je i szpe­ci na ele­wa­cji. Trze­ba się więc rato­wać tym, co mamy pod ręką – a cóż może być lep­sze­go, niż solid­nie wyko­na­na fotok­siąż­ka, któ­rej na pew­no nie zaszko­dzi nawet inten­syw­ne uży­wa­nie w cha­rak­te­rze wachlarza?

 

3. Fotoksiążką można zabić też czas.

Będę ostat­nim, któ­ry powie, że oglą­da­nie seria­li na Net­fli­xie to nuda, ale powiedz­my, że w pew­nym momen­cie mamy lek­ki prze­syt i zaczy­na­ją nas mało obcho­dzić losy mało­la­tów ze “Stran­ger Things” czy intry­gi pre­zy­den­to­wej Under­wo­od. I wte­dy z pomo­cą przy­cho­dzi edy­tor fotok­sią­żek na stro­nie pixbo­ok, bo choć jest intu­icyj­ny i stwo­rze­nie swo­jej wła­snej fotok­siąż­ki pro­ste jest jak faj­ka, to jed­nak kie­dy masz kil­ka tysię­cy zdjęć, tak jak ja, samo prze­glą­da­nie ich zapew­ni Ci roz­ryw­kę na dłu­gie wie­czo­ry. O przy­oka­zyj­nych porząd­kach na dys­ku nie wspomnę.

fotoksiążka

Weź tu się nie pogub bez mapy…

 

4. Fotoksiążka nie jest na prąd.

Zacze­pi­li­śmy ulu­bio­ną roz­ryw­kę w jesien­ne i zimo­we wie­czo­ry, czy­li oglą­da­nie seria­li. A co robić, kie­dy zabrak­nie prą­du? Ostat­nio nad naszy­mi gło­wa­mi czę­sto sza­le­ją wichu­ry, któ­rych nie powsty­dzi­ła­by się Ale­ja Tor­nad w USA, więc czas przy­go­to­wać się na taką oko­licz­ność. I co wte­dy oglą­dać? Jak to co? Fotok­siąż­kę oglą­dać! Mała­Żon­ka na kolan­ka, dzie­ci pod pachę i spę­dza­my razem rodzin­ny wieczór.

I pro­szę się nie cze­piać, że jak nie ma prą­du, to jest ciem­no i nie da się oglą­dać. Świe­czek nie macie? A pixbo­ok wpro­wa­dził nowość – tech­no­lo­gię dru­ku 7C, w któ­rej zdję­cia wycho­dzą ostrzej i natu­ral­niej, bez cha­rak­te­ry­stycz­ne­go ziar­na. Jak zna­lazł przy słab­szym oświetleniu.

fotoksiążka

Cie­ka­we, czy bate­ria dłu­go trzyma?

 

5. Fotoksiążka przyda się na bezludnej wyspie. Do obrony.

Załóż­my, że jesteś jedy­ną oso­bą oca­lo­ną z kata­stro­fy luk­su­so­we­go liniow­ca HMS “Shi­pw­reck” i lądu­jesz na bez­lud­nej wyspie jak Tom Hanks czy inny Robin­son. Otwie­rasz oczy, i widzisz, że z nożem i widel­cem w gar­ści bie­gnie na cie­bie jakiś głod­ny Pię­ta­szek albo współ­pa­sa­żer, któ­re­go fale wyrzu­ci­ły wcze­śniej i chło­pak nic nie jadł od wczo­raj. Czym się bro­nić? Fotok­siąż­ką! Jest bar­dzo solid­nie zro­bio­na, więc pro­po­nu­ję zła­pać obu­rącz i po szyb­kim uni­ku trza­snąć nią napast­ni­ka w łepe­ty­nę. Popatrz, jak to zro­bił Jason Bourne.

Na pew­no się nie roz­pad­nie. W sen­sie książ­ka, nie gło­wa. Bo może mieć zszy­wa­ną, intro­li­ga­tor­ską opra­wę. W sen­sie książ­ka, nie głowa.

 

6. Fotoksiążka przyda się na bezludnej wyspie do rozpalenia ogniska.

Sko­ro masz już mię­so na… Zaraz, zaraz, heloł, żeby­ście nie myśle­li – nie nama­wiam do kani­ba­li­zmu, jakoś się doga­da­li­ście z tym gościem, po tym, jak się obu­dził i coś razem upo­lo­wa­li­ście, nie? Co dwie gło­wy, to nie jed­na, zgo­da budu­je i takie tam – trze­ba się z ludź­mi doga­dy­wać. No więc sko­ro macie już mię­so na obiad (spraw­dzić, czy nie #vege), to trze­ba by jakieś ogni­sko zmaj­stro­wać, żeby nie jeść suro­wi­zny. A naj­le­piej się roz­pa­la ogni­ska, kie­dy trosz­kę pod spód pod­ło­ży­cie papie­ru – to mówię Wam ja, ex-harcerz.

Fakt, trud­no będzie pod­pa­lić, bo to bar­dzo solid­ny papier kre­do­wy, ale za to jak się już zajara…

fotoksiążka

Przy­ja­ciel zie­ją­cy ogniem, to na bez­lud­nej wyspie skarb!

 

7. Fotoksiążka przyda się na bezludnej wyspie do… ekhem, ekhem…

Jeśli już zacze­pi­li­śmy temat papieru…

Poja­dłeś solid­nie, ucią­łeś sobie gastro­drzem­kę i teraz bar­dzo, ale to bar­dzo moc­no czu­jesz, że czas pójść na małe posie­dze­nie w ustron­ne miej­sce. No i w tym miej­scu potrze­bu­jesz papie­ru, praw­da? Mam nie­ste­ty dla Cie­bie złą wia­do­mość – fotok­siąż­ka kiep­sko się nada, bo jest zro­bio­na z bar­dzo wyso­kiej jako­ści papie­ru kre­do­we­go, któ­ry nie­ste­ty jest twardy.

Lepiej się chy­ba spraw­dzą liście, wiesz?

fotoksiążka

Zde­cy­do­wa­nie pole­cam w chwi­li intym­nej fotok­siąż­kę pooglą­dać dla zabi­cia cza­su, niż uży­wać papier do cze­goś inne­go. ZDECYDOWANIE!

Nie sprawdzałem, jak fotoksiążka pływa…

…ale może jak zamó­wisz wię­cej, to uda się z nich zro­bić tra­twę, któ­rą wró­cisz do domu? A ponie­waż ja zawsze sta­ram się coś wytar­gać dla Was, moi Czy­ta­cze, więc po wpi­sa­niu kodu DIZAJNUCH, cena na fotok­siąż­ki for­ma­tu A4 mają­ce co naj­mniej 40 stron (bo prze­cież z mniej­szej nie zro­bi­cie tra­twy) spa­da do 29 zło­tych pol­skich. Kodzik waż­ny jest do do 26.11.2018 r, czy­li macie mie­siąc – potem i tak kurie­rzy nie dostar­czą na czas, więc się sprężajcie.

Nawet jeśli nie wybie­rasz się na bez­lud­ną wyspę, to na pre­zent jak zna­lazł, nie?

 

Wpis powstał w wyni­ku współ­pra­cy z fir­mą pixbook.pl

 


About Jacek eM

view all posts

Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. No i na wieczystej diecie...

Close