Nakrzyczała dziś na mnie starsza pani w bereciku, nie powiem z czego, coby nie powielać stereotypów. Taka babuleńka, babinka, babcia taka milutka, co dla wnuków zawsze coś trzyma słodkiego w słoiku i gołąbki karmi z dobroci serca. Nakrzyczała zupełnie nie mając racji, widać jakiś taki czas, że kobiety się wydzierają na facetów. A może tylko na tego jednego?
Ale tu trzeba zrobić wstęp
Zmywarka mi się zepsuła. Nie pierwszy to raz, ale też nie jakaś wielka recydywa, bo raptem drugi. Doświadczenie po razie pierwszym, kiedy to fachowiec przybył, zdiagnozował problem, z tej diagnozy ukuł rozwiązanie pod tytułem wymiana jakiejś pompy za prawie dwie stówy na zamówienie ściąganej ze Stanów czekajdwatygodnie, bo w kraju-raju ni ma, po czym dwa tygodnie później, kiedy arcyniedostępna pompa zjechała, została wymieniona przez fachmana, zmywarka dalej nie działała, a po podpięciu do zaworu pralki okazało się, że padł ten od zmywarki, #trzystasięnależy, ale jak to, przecież to nie pompa tylko zawór, ale pompa też była uszkodzona #trzystasięnależy, nauczyło mnie, żeby przy każdej awarii zmywarki profilaktycznie sprawdzić zawór.
No więc rano przepiąłem zawory, ale dalej była dupa, zmywarka piszczała, że coś nie halo. Internety są mądre, więc po lekturze forum na elektrodzie wyczyściłem takie syfy przy takich uszczelkach, wylałem wodę z takiej jednej komory i sprawdziłem, czy działa. Podziałała chwilę, a potem zaczęła cieknąć, co się mniej więcej pokrywa z kodem błędu F2, który znaczy nieszczelność czegośtam i aquastop, żeby nie ciekło. Jak serwis będzie ją tak naprawiać, jak poprzednio, to oczekujcie smakowitego wpisu, ale to w przyszłości, na razie skupmy się na chwili obecnej.
Wstęp ten miał pokazać, że rano nie zapakowałem się w autko i nie powiozłem dziecięcia do szkoły. W tej odpowiedzialnej czynności wyręczyła mnie MałaŻonka, która potem pojechała do studia zarabiać grosiwo na raty za Q7, wykręcając się nieumiejętnością wykręcania zaworów.
Po skończonych czynnościach diagnostyczno-naprawczych uprzątnąłem pojebowisko w kuchni i zameldowałem, że jestem gotowy do desantu do studia, coby też zarabiać na te raty.
Pominę wymowną pauzą prawie 15 minut stania na mrozie, bo zapomniałem, że “przyjadę za 10 minut” w ustach kobiety zakrzywia czasoprzestrzeń i oznacza dowolnie długi przedział czasu. Ale w końcu zajechał po mnie furacz i wsiadłem sobie do środka, coby być wiezionym. Chwilę później zatrzymaliśmy się przed pocztą, coby odebrać polecony, bo trzeba było wykorzystać sytuację – normalnie przed ósmą, kiedy gonimy do szkoły pocztowcy nie pracują, względnie pracują, ale nie wpuszczają jeszcze plebsu w swe progi. MałaŻonka podreptała postać w kolejce, a ja postałem na straży auta, tyle, że na siedząco, w środku, bo trochę zimno było.
I na to naszła taka właśnie dosyć dziarska babuleńka ciągnąca za sobą w nieśmiertelnej torbie na kółkach przegląd okolicznych promocji i wyprzedaży z Biedronki i Stokrotki (Lidla na kwadracie nie ma). Na chodniku, przy którym Pani Matka zaparkowała zostało grubo ponad metr, więc ciasno nie było, ale widać babuleńce emerytura jakaś niższa przyszła albocoś, bo stwierdziła, że na mnie pokrzyczy. Zastukała mi w okienko, wyszedłem grzecznie i zacząłem zbierać joby.
- Że jak pan parkuje?! Takie chuje to cały chodnik zastawią!! Bo to zawsze facet panisko jeden z drugim stawia ten samochód kurwa tak, że kobieta przejść nie może!! A facet sobie kurwa siedzi w domu i pije piwsko, a ona na mrozie dźwiga te zakupy i nikt jej nie pomoże!! Wszyscy faceci to skurwiele!! (zawsze mnie zastanawia, skąd się to bierze, że takie babinki jak się nakręcą, to klną tak, że się Popek rumieni, a paryskie dziwki wyciągają notesiki i zapisują co lepsze kawałki)
I tak dalej. Ewidentnie ma z mężem ciche dni i dlatego drze się na mnie, bo co się będzie na swojego darła, nie? Jeszcze ciche dni popsuje.
Ale ja, uosobienie łagodności i zen, z miną niewiniątka czekam, aż zrobi przerwę na nabranie oddechu w starcze płuca i celną kontrą posyłam ją na deski:
- Ale widzi Pani, że to nie ja kierowałem, bo na siedzeniu pasażera siedzę? Kierowała moja żona. Kobieta znaczy.
Babcia odliczyła w myślach do 10, przełknęła nokaut i potuptała dalej skrzypiąc wózkiem, z którego wystawał dorodny por.
Ciekawe, czy na zupę, czy na sałatkę?
Fot: depositphotos.com, autor: coramueller