Miesiąc październik jest miesiącem szczególnym w moim życiu. Po pierwsze dlatego, że się w nim urodziłem. Znaczy, w połowie października. Właściwie w drugiej połowie października. A właściwie… dokładnie 29 października. Znaczy się tak jakby dziś, tylko 42 lata temu. A po drugie, że jutro mam rocznicę ślubu, okrągłą 19. I o ile święto drugie świętuję sobie prywatnie, o tyle święto pierwsze możemy poświętować wspólnie.
Trochę to taki półmetek życia, trochę już po półmetku i właśnie sunę sobie radośnie po dupie w dół, z każdym rokiem szybciej i bardziej boleśnie. Ale dopóki siły w lędźwiach są jeszcze nie zdziadziałem do szczętu, chciałbym sobie tak publicznie pomarzyć, bo potem łatwiej mnie z tych marzeń rozliczyć, nie? Internety nie zapominają, więc zawsze to motywacja większa.
Uprzedzam, wpis jest długi, ale nie wpadłem na to jak miałem 12 lat, tylko 42, więc liczba to liczba i nie oszukam, prawda? Kolejność dowolna, chyba, że po drodze stwierdzę inaczej.
Lećcie po popcorn czy kubek czekolady i lecimy, bo zanosi się na długie czytanie, a czas to pieniądz.
Zwłaszcza po czterdziestce.
- Chcę napisać książkę. Jeszcze nie wiem jaką i o czym, ale już wiem, kiedy to się stanie – kiedy na fejsie stuknie mi 25K lubisiów. Tak, być może będzie to nigdy.
- I ona będzie fajna. Ta książka. Może nawet lepsza niż “Admiralette”. A może nawet niż “THORN”.
- I zaproszą mnie do Dzień Dobry TVN. A ja się nie zgodzę, a zamiast tego wystąpię w HrubieszówTV. Albo TvKrasnystaw.
- Tak, chcę mieć przynajmniej 25K lubisiów na fejsie. Plizzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz
- Chcę dorobić się majątku wartego co najmniej 1 000 000,- złotych polskich. Ja wiem, że pieniądze szczęścia nie dają i wcale nie jestem jakoś mocno nieszczęśliwy, ale co mi szkodzi spróbować być jeszcze bardziej, nie? Pewnie zarobię na książce…
- Chcę odwiedzić wszystkie kontynenty, włącznie z Antarktydą. Na chwilę obecną jestem w połowie, dokładniej w pierwszej połowie, a dokładniej dopiero na samym początku tej połowy, bo jeśli Europę i Azję zsumujemy do Eurazji, to odwiedziłem dopiero dwie sztuki, bo jeszcze Afrykę trochę liznąłem.
- Chcę przy okazji zanurkować na rafie. Jeszcze nie umiem, ale…
- …zdobyć licencję nurka też chcę.
- I pojechać na taki obóz/wyjazd na narty, gdzie ktoś się ze mną przemęczy i wreszcie nauczy porządnie jeździć na nartach, bo na razie jak śmigam po stoku, to strach się bać.
- I przy okazji poruszać bioderkami na karnawale w Rio. Niekoniecznie wcześniej robiąc kurs, bo mam naturalny i wrodzony talent do tych kocich ruchów – kto był na ⇒Blog Conference Poznań, ten wie.
- I Biały Dom, żeby uścisnąć rękę prezydentowi USA. Ale jeszcze nie teraz – poczekam, aż zniosą wizy. Buhaha.
- I wodospad Niagara, bo to podobno tak bardzo romantyczne miejsce. Tylko mokre, więc trzeba się spieszyć, zanim mnie reumatyzm dopadnie.
- I do Sosnowca pojechałbym. Jezu, nie wiem po co, nigdy nie byłem.
- Chcę odwiedzić wszystkie kraje w Europie (czyli przespać co najmniej jedną noc i zjeść co najmniej jeden posiłek). 46 sztuk jest ich wszystkich na chwilę obecną, jestem w czarnej dupie, bo mam na koncie raptem 10. Moje dziecko Starsze ma prawie dwa razy więcej. Tak, wstyd mi.
- A przy okazji napić się trochę piwa na Oktoberfest. Bo wyjazdowo pite piwo nie podnosi cukru i nie tuczy, prawda?
- Tak samo, jak czekolada w fabryce Zotter, w Austrii. No dobra, tylko gorzka, niech stracę.
- Chcę zjeść obiad/lunch czy cokolwiek oni tam dają w prawdziwej 3‑gwiazdkowej restauracji Michelina. I modlę się, żeby mi smakowało, bo pewnie będzie kosztować majątek. Ale przecież zarobię na książce.
- U Amaro też bym chciał zjeść, ale jakoś mi ciągle nie po drodze do Warszawy. I też chciałbym, żeby mi smakowało.
- I u Buraka. Koniecznie ⇒u Buraka.
- I w kuchni rodowitej Włoszki – babci, która ugości mnie swoim przekazywanym z pokolenia na pokolenie przysmakiem. A ja wtedy zaniemówię i będę miał łzy w oczach, takie to będzie dobre.
- Chcę schudnąć do mniej więcej 90kg. 16,9 kilograma za mną, 18 przede mną. Dam radę (bo w tych gwiazdkowych knajpach porcje takie jakieś niewielkie…).
- A jakby jeszcze mnie jakiś fit kołczan wziął pod swoje skrzydła i katował tak długo, aż wyrzeźbię seksi brzuszek, to już w ogóle bym chciał. Nie wiem po co, ale bym chciał.
- Już wiem – żeby mieć na Instagramie 100K followersów,
którzyktóre zazdrościłyby MałejŻonce, jaki jestem fajny i tylko Jej oraz niczyj więcej. - I wtedy zrobię sobie zdjęcie w toplesie na jakiejś rajskiej plaży z prześlicznym jasnym piaseczkiem w tle. W Mielnie na przykład.
- A potem takie, które polubi nawet Kim Kardashian. Albo jej boty.
- Chciałbym, żeby viagra nie miała skutków ubocznych. Bo czytałem, że ma.
- I żebym jej nie potrzebował za te
5 10 1520 lat. Albo najlepiej nigdy. - Chcę spędzić kilka dni w prawdziwie 5‑gwiazdkowym hotelu, a nie takim w Turcji, czy w Egipcie, gdzie 5 jest wg klasyfikacji lokalnej, a w wannie karaluchy ścigają się do odpływu. Wydawca mi zafunduje, jak będę zdobywał czytelnicze rynki w szerokim świecie promując swoją książkę. Może być w Cannes.
- Chcę się kiedyś przelecieć pierwszą klasą jakimiś fajnymi liniami, np. Emirates czy Quatar. Niech mnie rozpieszczają i niech poczuję słodki powiew luksusu. No pewnie, że na koszt wydawcy.
- Odchamiłbym się trochę – balet jakiś, albo koncert w filharmonii. Nie muszę się spieszyć – im bardziej będę głuchy, tym lepiej.
- Naprawię rower! Choćbym miał tę dętkę wymieniać do usranej śmierci!
- I przejadę nim maraton, czyli 42 kilometry i 195 metry. Bo bieganie mnie męczy.
- Naskładam wreszcie na pełną klatkę i zacznę robić jeszcze fajniejsze zdjęcia, niż teraz. Albo sobie kupię za książkę i wtedy wydam drugą o fotografii.
- Jak już schudnę, to skoczę na spadochronie. Ja wiem, że nawet czołgi się zrzuca na spadochronie i wytrzymują, ale po co ryzykować?
- Ale na razie za mniej więcej miesiąc pojadę do tunelu aerodynamicznego. Zawsze to jakby co, to z mniejszej wysokości spadnę, nie?
- A za mniej więcej dwa tygodnie wrzucę swój pierwszy podcast o projektowaniu mebli. Na razie kamera mnie nie kocha tak, jak mikrofon.
- A jakieś dwa tygodnie później następny. Wreszcie.
- Odwiedzę mojego Brata na Wyspach. Jak jeszcze będą wpuszczać.
- Chciałbym też odwiedzić wnuki. Niekoniecznie na Wyspach. I jeszcze nieprędko.
- W 2019r. zarobię wreszcie jakieś pieniądze na blogu. Jakieś takie nie tylko na waciki. Jeszcze na pałeczki do uszu.
- Nauczę się czegoś, czego jeszcze nie umiem. Na przykład na co wydać MILION złotych (tych, co zarobię na książce).
- Będę szczęśliwy. Sam ze sobą i z moimi bliskimi.
No, a teraz czas na kwiatki i prezenty.
Dla mnie oczywiście.
Nie krępuj się.
PS. Gdyby naszła Cię ochota na poczytanie innych części moich urodzinowych przemyśleń, to podrzucam linki:
– ⇒39 przemyśleń na 39 urodziny
– ⇒40 faktów o mnie na 40 urodziny
– ⇒41 oznak tego, że ciągle nie jesteś stary mimo 41 urodzin
Fot: depositphotos, autor: pressmaster