Kiedyś pisałem o tym, co musi w swoim życiu zrobić mężczyzna, żeby być prawdziwym. Ja sam drzew się w życiu nasadziłem, synów mam dwóch i wszyscy mówią, że bym się nie wyparł, więc chyba moi. Kredyt na chatę właśnie niedawno się zaciągnął (no bez jaj, nie musi być dom, bądźmy elastyczni, w końcu to XXIw.), ale ciągle wydaje mi się, że to nie takie proste jest. Bo wydaje mi się, że współczesny facet ma trochę trudniej, niż nasi męscy przodkowie sprzed lat.
Kiedyś, bardzo dawno temu…
Kiedyś, bardzo dawno temu nikt się jakoś szczególnie pojęciem “męskość” nie przejmował. Jaskiniowiec jak miał ochotę, to sobie brał samicę, kopulował, czy tego chciała, czy nie (jak nie chciała, to dostawała z liścia), potem brał maczugę i wychodził z jaskini, niespecjalnie się przejmując ogniskiem domowym. Za jakiś czas przyciągał za trąbę mamuta albo inną pechową padlinę, a potem w poczuciu spełnienia i z pełnym żołądkiem kładł się spać, wcześniej oczywiście kopulując bez przejmowania się, czy samica tego chce, czy nie (jak nie chciała, to dostawała z liścia). Chyba, że akurat to on miał pecha i sam stał się padliną. Jaskiniowe życie było proste, choć pewnie niełatwe.
Kiedyś, trochę mniej bardzo dawno temu nikt się jakoś szczególnie pojęciem “męskość” nie przejmował. Rycerz jak miał ochotę, to sobie brał białogłowę, kopulował, czy tego chciała czy nie (jak nie chciała, to dostawała z liścia), potem brał miecz i tarczę, wsiadał na konia i jechał w świat, niespecjalnie się przejmując ogniskiem domowym. Za jakiś czas prowadził wozy pełne łupów należących do tego pechowca, na którego akurat nasz rycerz się wyprawił. Potem w poczuciu spełnienia i z pełnym żołądkiem po uczcie na część zwycięstwa kładł się spać, wcześniej oczywiście kopulując bez przejmowania się, czy białogłowa tego chce, czy nie (jak nie chciała, to dostawała z liścia). Chyba, że akurat to on miał pecha i sam stał się łupem. Rycerskie życie było proste, choć pewnie niełatwe.
Kiedyś, bardzo niedawno temu nikt się jakoś szczególnie pojęciem “męskość” nie przejmował. Chłop jak miał ochotę, to sobie brał babę, kopulował, czy tego chciała czy nie (jak nie chciała, to dostawała z liścia), potem brał sierp czy tam młot i wychodził z domu odrobić pańszczyznę czy tam wziąć udział w czynie społecznym, niespecjalnie się przejmując ogniskiem domowym. W odróżnieniu od poprzedników biba odbywała się poza ich kwadratem, więc do domu już wracał w poczuciu spełnienia i z pełnym żołądkiem (chyba, że przegiął z procentami i nie utrzymał), kładł się spać, wcześniej oczywiście kopulując bez przejmowania się, czy baba tego chce, czy nie (jak nie chciała, to dostawała z liścia). Chyba, że akurat to on miał pecha, dostał z liścia od współ-chłopów i na kwadrat nie dotarł, bo wylądował w rowie, na dołku albo na wytrzeźwiałce. Chłoporobotnicze życie było proste, choć pewnie niełatwe.
A jak to jest w czasach dzisiejszych?
W czasach dzisiejszych pojęciem “męskość” przejmuje się każdy i każdy się na ten temat wypowiada. Powstało miliony książek, opracowań naukowych, filmów poważnych i takich kompletnie śmiesznych. Blogi też powstały. Niektóre nawet całkiem sensowne. I wszystkie prawdziwego faceta jakoś określają i jakoś definiują – moja definicja na koniec, bo pointa zdradzana w połowie źle wpływa na fabułę.
W czasach dzisiejszych facet jak ma ochotę, to powinien zadbać o to, żeby jego kobieta miała ochotę również (bez różnicy, czy taka na stałe, czy na jeden raz). Czasami potrzeba do tego 24-godzinnej gry wstępnej, a czasem po prostu wystarczy gruby portfel. Tak czy siak nie ma w dzisiejszych czasach mowy o tym, że facet robi cokolwiek bez PEŁNEJ I ŚWIADOMEJ zgody kobiety.
W czasach dzisiejszych na łowy, zbieranie łupów czy do pracy wychodzi się bez względu na płeć. Podobnie jak i zadbanie o własne gniazdko i chatkę-kopulatkę jest obowiązkiem obydwojga w tym duecie. Nie te czasy już, że niewiasta smętnie machała białą chusteczką z wieży i poza śpiewaniem “kręć się, kręć wrzeciono” nie miała nic do roboty czekając na swego rycerza. Albo miała na głowie cały dom, bo chłop akurat pił u szynkarza Jankiela i miał wyjebane. Ciężar utrzymania rodziny spada mniej więcej po równo na całą parę.
W czasach dzisiejszych wychodzić z domu na uczty, albo wyprawiać je w domu również mogą obydwoje. Ba, nawet niekoniecznie razem. Nikogo nie dziwi damski wypad w miasto czy wieczór z psiapsiółą, butelką wina i łzawymi romansidłami na Netflixie. Kobieta, jeśli chce, ma pełne prawo się bawić co najmniej tak dobrze, jak facet siedzący na kanapie, pijący piwo i oglądający mecz w tv.
W czasach dzisiejszych kobieta ma pełne prawo nie mieć ochoty. Ma prawo mieć ochotę. Ma pełne prawo do tego samego, co mężczyzna. I tutaj nie ma absolutnie żadnej dyskusji. Bo mamy równouprawnienie i jest to najlepsza rzecz, jaka nas facetów mogła spotkać.
Bo kiedyś kobieta była stworzeniem drugiej kategorii. Służącą, gosposią, kucharką, sprzątaczką. Bez znaczenia, bez praw, bez możliwości. Bez sensu. A teraz? Kobieta może być tym, kim zechce. Może się spełniać i realizować. Może być po prostu dla faceta partnerem, a nie zdobyczą czy gosposią. Kimś, z kim przez życie idzie się razem, komu się pomaga i o kogo się dba, a kto w potrzebie zatroszczy się o nas.
A więc przewrotnie do tytułu…
…wniosek jest taki, że w czasach dzisiejszych męskie życie jest prostsze – idziecie przez nie razem, na równych warunkach. Może dlatego tak wielu facetów narzeka? Może dlatego krzyczą o kryzysie męskości, bo boją się… kobiecości? Nadszedł czas na moją definicję tego, czym prawdziwy facet jest.
Dla mnie osobiście prawdziwy facet to taki, przy którym kobieta może być prawdziwą kobietą.
A szczegóły tej definicji dopowiedzcie sobie same, miłe Panie.
I Panowie.
Fot: fotolia, autor: Stefan_Weis