Minął rok od ostatniej ankiety – zmieniłem się ja, zmienił się trochę blog, zmieniliście się Wy, jego czytelnicy. A na trudne pytanie “jak bardzo?” odpowiada mi (i za chwilę Wam) druga już coroczna ankieta na blogu. Tym blogu. Wypełniło ją czterokrotnie więcej osób, niż rok temu, co mnie cieszy niepomiernie, bo daje kopniaka do się rozwijania. Procentowo znowu jest to w okolicach 4–5%, więc albo mam czytelników leniuszków, albo zarobieni jesteście, albo tak to po prostu zazwyczaj wygląda. Statystykę miałem dawno, o pracy nie będziemy rozmawiać, więc zostawmy procenty jako najprzyjemniejszy temat. No co komu smaczniej i wygodniej – otwórz browarka, odkorkuj winko, odszpuntuj baryłkę rumu albo jebnij z łokcia w jabola. I naprzód.
Trochę o Was…
Zdecydowaną większość czytelniczek bloga faceta stanowią kobiety. Freud by pewnie coś o tym powiedział mądrego, bo to dosyć zaskakujące może być. Ale ja się cieszę – kobiety są wrażliwsze i łatwiej oraz wylewniej okazują uczucia, co dobrze wróży naszemu związkowi biorąc pod uwagę wyniki w kategorii wiek czytelników.
Wszystkie jesteście w wieku, że tak powiem cudownie łożnicowym i zdatnym do spożycia, bo ten jak wiadomo u kobiet trwa zawsze. Ani zdjęć, ani numerów telefonów nie dostałem, co oznacza, że jesteście spełnione w życiu osobistym i bardzo dobrze.
Zdecydowana większość z Was przemęczyła się przez studia, za co składam gratulacje. Część z Was męczy się dalej, za co składam wyrazy współczucia. Część z Was stwierdziła, że studia nie są potrzebne do szczęścia i ja ich rozumiem.
Tak, wiem, że Wrocław i Hrubieszów doskonale się wpisują w pozostałe odpowiedzi, ale mam do nich szczególny sentyment i już. No teraz już wiem, że Wrocławianki są solą mojej blogowej ziemi, choć według maszynki do statystyk przegrywają z Warszawą. Dziewoje ze sztolycy pewnie bardziej płochliwe są. Przypominam chętnym, że funkcjonuje u mnie bajerancka KSIĘGA GOŚCI, gdzie można się ślicznie dopisać, w czym czuj się swobodnie i się nie krępuj.
W porównaniu do ubiegłego roku mamy dużą zmianę – docieram szerzej do braci blągerskiej, która to brać mnie czyta w miarę regularnie. Hmmm, biorąc pod uwagę, że większość to kobiety, czy wypada używać słowa brać? Do tego trzykrotnie w jednym zdaniu? Nie u wszystkich bywam regularnie, za co trochę mi wstyd jest…
Jedną trzecią z Was znam osobiście, co oznacza, że mam jeszcze dwie trzecie do poznania. No i znowu nikt nie podał do siebie namiaru, więc jak mam zadzwonić? A może to i lepiej…
…bo zdecydowana większość z Was jest mi wierna i lubimy się od dawna, więc po co MałaŻonka ma się niepokoić? Zastanawia mnie to, że się komuś chciało wypełniać ankietę, kiedy zajrzał do mnie pierwszy raz, ale z drugiej strony to kilka minut cennego czasu i świeże spojrzenie, więc chyba powinienem być dźwięczny.
Trochę o Waszym czytaniu i zaangażowaniu…
Poznajemy się przeważnie dzięki niebieskiej stronce Marka Zuckenberga, ale jak widzę nie tylko, bo zaraz potem są komentarze u innego blogera. Czyli warto się udzielać u innych. Pozdrawiam tych, którzy wpadli do mnie pierwszy raz po WroBlogu, czyli udzielać się fizycznie i publicznie też warto.
No i to samo potwierdza pytanie dla stałych prenumeratorów – zdecydowana większość wpada do mnie z fejsunia. No nie poradzisz, takie czasy. Fajnie, że tak duży odsetek zagląda z własnej i nieprzymuszonej woli na stronę główną – biorąc pod uwagę, że fb ostatnio robi dziwne rzeczy z fanypejczami, które skąpią pieniążków na promocję, to dla mnie bardzo dobra wiadomość.
Widzimy się dosyć regularnie, ale bez przesadyzmu, co mnie bardzo cieszy – nie zdążycie się ani znudzić, ani zapomnieć.
Nie nudzę Was też długością. Niby rozmiar nie ma znaczenia, ale… jednak ma.
Podobno facet zawsze chce, ale nie zawsze może, a kobieta zawsze może, ale nie zawsze chce. Dlatego fajnie jest, że częstotliwością również Was nie zamęczam i wpasowuję się w Wasze preferencje.
Bosko, że 1⁄3 z Was umilam ciężkie chwile w pracy lub w podróży. Przebosko, że pozostała część zagląda do mnie w domu, gdzie można włączyć “Azja Express” albo inny fascynujący program.
To pytanie ma drugie dno – wiadomo, że na smarciku słabiej się czyta, więc chciałem wiedzieć, czy wpisy są dostosowane do tego gdzie i na czym je czytacie. Tym bardziej, że ja sam preferuję duży ekran (wiadomo, jak to projektant – cali ekranu nigdy za wiele). Na szczęście mój szablon dość dobrze obsługuje mobilki i wszyscy są happy.
Lubicie też tutaj przychodzić i czytać, co mam do powiedzenia, dobrze dobieram tematy i często się ze sobą zgadzamy. A nawet jeśli nie, to…
…nie wiem czy zauważyliście, ale u mnie w komentarzach nie zdarzają się hejterzy. Po pierwsze dlatego, że jestem jeszcze za mały, żeby się komuś chciało u mnie ujadać, a pod drugie dlatego, że pod wpisami panuje miła i przyjazna atmosfera, gdzie wszyscy się kochają szanują. Dlatego nie krępuj się więcej – nikt nie gryzie. A jeśli nawet, to ja Cię obronię, bo jestem duży i mam duże mięśnie. Konta na disqusie też nie musisz zakładać, bo można się zalogować przy pomocy fejsa.
To, co piszę czyta Wam się na tyle dobrze, że poświęcacie swój cenny czas na polecanie mnie dalej. To budujące i serce roście w mej kształtnej piersi.
Wpisów na moim blogu pojawiło się już sporo, a że tylko 15% z Was czyta mnie od zarania dziejów, więc polecam klikać w propozycje podobnych tekstów. W końcu po coś ta wtyczka zżera mi zasoby, nie?
1⁄5 z Was zaufała mi na tyle, żeby pokierować się moim wpisem planując swój wolny czas. To już dużo, ale i tak zawalczę o więcej, co Państwo szanowne na to?
No i paczajcie – trochę mi się udaje, skoro prawie 80% z Was jeszcze rok temu nie chciało się tracić czasu na moją ankietę (albo nie wiedzieliście o moim istnieniu).
Trochę o Waszych preferencjach i zachciewajkach…
Podobają Wam się zdjęcia we wpisach i uważacie, że jest ich wystarczająca ilość – to bardzo dobrze, bo mam niecne plany odnośnie tychże. O moich planach niedługo, ale raczej się pokrywają z tym, co deklarujecie w ankiecie.
Zdecydowana większość z Was nie miałaby nic przeciwko temu, żebym się trochę poudzielał filmowo. Mam jakieśtam plany i założenia takiego mojego kanału, ale to ciągle odległa przyszłość. Ma to silny związek z następnymi pytaniami odnośnie kategorii na blogu i moimi planami.
Trochę się to pokrywa z moimi obserwacjami – wpisy podsumowujące moje działania na Instagramie to zasięgowa bida z nędzą. Nie zamierzam absolutnie rezygnować z wrzucania fot na Insta, ale zniknie on jako kategoria na blogu i mocniej przysiądę do pracy nad tym kanałem. Dziwi mnie obecność tutaj recenzji – knajp, książek i filmów, ale z drugiej strony co do tej ostatniej również mam niecne plany, więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nieco zardzewiałe i zarośnięte FAT2FIT też czeka niezła przebudowa, ale o tym na razie sza. Na pewno nie znikną wpisy szwendopodróżnicze (co ciekawe, nie podobają się one tylko tym, którzy zajrzeli tu pierwszy raz) ani recenzenckie (tutaj przeważnie tez pierwszy raz).
Tradycyjnie wygrał PRZYPAŁ, chociaż moje poważniejsze teksty również solidnie wpadają Wam w oko. Na miejscu trzecim mamy wpisy dizajnuchowo-wnętrzarsko-firmowe. Co do tej części mojej pisaniny również mam plany, domena już zaklepana, kto wie, co się urodzi. Trochę szkoda, że tak mało cenicie moje recenzje, albo może gdzie indziej (na razie) w tych tematach zaglądacie. To też pole do walki o rząd dusz Waszych.
Jak dobrze… Co roku się boję o wynik…
Wolne wnioski i uwagi omawiam w TYM wpisie, bo wpis by mi się rozrósł jeszcze bardziej, a wiadomo – co za dużo, to niezdrowo. Poza tym takie dowody miłości zasługują na specjalne traktowanie. Bardzo dziękuję wszystkim, których ankieta nie przeraziła i którzy te kilka minut na jej wypełnienie poświęcili. Dzięki Wam niedługo zdobędę internety i będę mógł wieść próżniaczy żywot blągera żyjącego za #dary_losu.
Jeśli macie jakieś wnioski racjonalizatorskie, to komętki czekają.
PS. Tradycyjnie, kiedy nie wiem jaki obrazek wrzucić, to wrzucam Lindę. Linda jest dobra na wszystko.