Wiecie, gupie to jest strasznie, że spędzam w pracy naście godzin dziennie projektując ludziom wnętrza, i kiedy mam wreszcie chwilę oddechu i siadam do pisania wpisu na bloga, to męczy mnie wewnętrzna potrzeba pociągnięcia dalej cyklu o projektowaniu wnętrz, który jakoś był padł prawie rok temu. I leży, i kwiczy, i nic się z nim nie dzieje. A jakby nie było – noblesse oblige i dizajnuch bez projektowania jest jak ryba bez roweru. No nie poleci dalej, ni chuinki.
Dlatego odkurzam dział DIY dla majsterkowiczów, którzy niepomni moich rad, chcą sobie zaprojektować kuchnię sami. Był odcinek o elektrycznych gadżetach w kuchni, opisywałem fronty meblowe gładkie i fronty frezowane, podpowiadałem Wam też, jaki blat wybrać do kuchni. Dzisiaj więc będzie o tym, co zrobić ponad blatem kuchennym, bo to nie tako – opierdzielić kaflami i z bańki. To nie studia, tu trzeba myśleć, jak to mawiają fahoffcy na budowach.
Co więc wybrać na ścianę w kuchni ponad blatem?
Jest to przestrzeń narażona na intensywne zabrudzenia – musi stawić czoło tłuszczom pryskającym z patelni, gorącej wodzie i parze, kroplom ciast czy koktajli, które uciekły nam z blendera i wreszcie płynom czyszczącym te wszystkie zabrudzenia. A jednocześnie ściana w kuchni jest elementem naszego wnętrza, z którym powinna współgrać i do którego powinna pasować, prawda? A możliwości jest znacznie więcej, niż lamperia z farby olejnej czy płytki zaoszczędzone przy kładzeniu podłogi. Dużo zależy od tego, jaką mamy kuchnię, oraz jaki mam w tej kuchni blat. No i oczywiście od zasobności portfela, choć tutaj akurat stare dobre kafle niekoniecznie wychodzą najtaniej. Ale od nich zaczniemy.
Oczywista oczywistość – fafle
Na chwilę obecną, producenci oferują wręcz nieskończoną liczbę dekorów, kolorów, struktur czy rozmiarów. Dzięki temu możliwe jest dopasowanie odpowiednich płytek do każdego wnętrza bez względu na to, czy jest ono rustykalne z mnóstwem ozdobników retro czy też nowoczesne, wręcz sterylne. Przy wyborze płytek pamiętać należy po pierwsze o tym, że duże, płaskie i szkliwione powierzchnie są dużo łatwiejsze w utrzymaniu czystości niż matowe czy ze strukturą. Po drugie należy dobrać do kafli odpowiednią fugę odporną na tłuszcze i przebarwienia – tutaj sprawdza się fuga epoksydowa.
To, czy użyjemy dużych kafli, drobnych, czy też wręcz mozaiki zależy w dużej mierze od tego, jaki charakter ma wnętrze. Do kuchni nowoczesnych bardziej pasują jednolite tafle bez spoin, do zabudowy w stylu retro – drobne kafelki bądź mozaika właśnie. Ale nie zawsze i nie ma się co trzymać sztywnych reguł.
Szklane ściany, jak w “Przedwiośniu” u Mickiewicza
Szyba na ścianie to rozwiązanie bardzo praktyczne – fakt jest faktem, że na szkle łatwo dostrzec każdy zaciek, ale tak samo łatwo go przejechać płynem do mycia naczyń i zakilować. Przy płytach gazowych albo ceramicznych koniecznie trzeba szybę hartować (nie, nie wystarczy wystawić na mróz). W przypadku płyty indukcyjnej nie ma takiej potrzeby.
Tutaj też mamy kilka możliwości – możemy sobie coś wycudować na ścianie (tapeta, fototapeta, tynk ozdobny itp.) i potem przykryć to przezroczystym szkłem montowanym na specjalne zaczepy. Nie do końca takie rozwiązanie polecam, bo takie szkło nie jest szczelne i wcześniej czy później pomiędzy naszą szybką, a naszą ścianką zbierze się mówiąc krótko syf. Który to syf trzeba co jakiś czas wyczyścić. A żeby tenże syf wyczyścić, to trzeba szkło zdjąć. A to wcale nie jest takie proste i fajne. Ale jak ktoś bardzo chce, to co ja mu będę bronił, nie?
Szkło na ścianie w kuchni można sobie takoż przykleić, jeśli jest nieprzezroczyste. Pasuje ono zazwyczaj do kuchni nowoczesnych, minimalistycznych, choć w kuchniach retro również można znaleźć na nie miejsce (tutaj bardziej moim zdaniem pasuje szkło fusingowe, czyli zgrzewane z kilku warstw, pomiędzy wkłada się różne elementy ozdobne – drogie toto jak jasna cholera). Mamy do wyboru różne rodzaje szkła, różne kolorów, a nawet można sobie szkło olaminować albo nadrukować i wtedy może być na nim wszystko – od ziarenek kawy, poprzez piaski Sahary aż do gołej dupy. Sky is the limit.
Wyklejanki
My osobiście bardzo często projektujemy panele z płyty laminowanej czy lakierowanej nawiązujące do koloru kuchni, które są po prostu przyklejone do ściany. Takie rozwiązanie jest bardzo estetyczne i spójne wizualnie z pozostałą zabudową, a jednocześnie takie panele są łatwe w utrzymaniu czystości niemalże jak szkło. Dla odważnych albo bardzo pracowitych rozwiązaniem podobnym jest przyklejenie paneli z drewna bądź sklejki, ale zabezpieczenie takiego materiału przed atakami kuchennych par, tłuszczy czy brudów wymaga zastosowania drogich środków chemicznych bądź lakierów, a jak wiadomo, budżet rzadko jest z gumy.
Kamień na kamieniu, na kamieniu kamień, a na tym kamieniu, jeszcze jeden kamień
Dla tych klientów, którym Bodziu nie poskąpił złotych monet, doskonałym materiałem na ściany w kuchni jest kamień naturalny, konglomerat kamienny czy materiał kompozytowy np. corian. Czym one się różnią możesz sobie poczytać w poprzedniej części o blatach. Tutaj również zaletą jest wygląd oraz to, że całość zabudowy kuchennej jest w jednym klimacie i unikamy przeładowania różnymi materiałami. Aczkolwiek trzeba tutaj ostrożnie, żeby nie przedobrzyć, bo bardzo często blaty maja bardzo bogate żyłkowanie, które niekoniecznie dobrze wygląda na pionowych powierzchniach.
Loft it baby
Natomiast jeśli ktoś jest bardzo odważny, albo bardzo mało gotuje, to można sobie przestrzeń nad blatem wyłożyć cegłą lub kamieniem strukturalnym. Wygląda to obłędnie, ale ja osobiście nie chciałbym czyścić tych wszystkich zakamarków np. z ciasta naleśnikowego. Fakt – takie powierzchnie się odpowiednio impregnuje, żeby brud nie wnikał w materiał, ale jakby nie było nie jest to gładka powierzchnia, po której wystarczy przelecieć szmatą i mamy glancko aligancko.
A jeśli się ma dizajnucha fachowca, który nie będzie się bał poeksperymentować, to w fajny sposób połączy te rozwiązania i stworzy Wam coś, na widok czego sąsiedzi zniosą jajko z zazdrości. Ale Wy wtedy nie bądźcie psikuty i dajcie im numer do tegoż fachowca, ok?
Bo my, dizajnuchy, tak naprawdę żyjemy z poleceń od zadowolonych klientów.
Czyli od Was.