10 powodów dlaczego papierowa książka jest fajniejsza niż ebook

 

Dzi­siaj mamy pro­szę moich dro­gich Czy­tel­ni­czek wpis spod zna­ku “sta­ry czło­wiek i może”. Jest to wpis uka­zu­ją­cy Wam star­czą demen­cję, nie­od­wra­cal­ne zmia­ny w mózgu zwią­za­ne z wie­kiem oraz mode­lo­wy wręcz przy­kład zgrzy­bia­łej kon­ser­wy w beto­nie. To będzie wpis o tym, że nie zawsze to, co nowe jest lep­sze od tego, co sta­re. Tym pier­ni­kiem sta­rym będę mia­no­wi­cie ja osobiście.

Ostat­nio na blo­gu poja­wi­ła się moja pierw­sza recen­zja książ­ki, powsta­ła w ramach pro­jek­tu blo­go­we­go #5na1. A pro­jekt to taki, że za chwi­lę poja­wią się nastep­ne. No, a żeby napi­sać recen­zję, to trze­ba by książ­kę prze­czy­tać, praw­da? Wiem, to tro­chę prze­sta­rza­le podej­ście, bo dzi­siaj wie­le recen­zji powsta­je na pod­sta­wie innych recen­zji i zapo­zna­wa­nie się z danym dzie­łem oso­bi­ście uzna­wa­ne jest za lek­ki ana­chro­nizm, ale powiedz­my, że jestem staroświecki.

A co trze­ba zro­bić, żeby książ­kę prze­czy­tać? Nie­eee, nie ścią­gnąć z cho­mi­ka albo z tor­ren­tów. Książ­kę nale­ży nabyć dro­gą kup­na, bo legal­na kul­tu­ra pro­cen­tu­je – daje chleb, wikt, opie­ru­nek i #dary­lo­su jej twór­com. No i wła­śnie – tutaj się obja­wia moja zgrzy­bia­łość w całej oka­za­ło­ści, bo ja ni cho­le­ry nie mogę się prze­ko­nać do ebo­oków i czy­ta­nia z czyt­ni­ka. Ja wiem – jest to szyb­ciej, jest to taniej i jest to wygod­niej­sze obję­to­ścio­wo, ale jed­nak co papie­ro­wa książ­ka, to papie­ro­wa książ­ka, a nie jakiś tam jebuk.

 

Nie wie­rzy­cie? To popaczajcie.

 

1. Papierowa książka pachnie

Nowa papie­ro­wa książ­ka pach­nie nowo­ścią. To spe­cy­ficz­ny zapach, któ­re­go nic nie pod­ro­bi – osza­ła­mia­ją­cy kok­tajl che­mi­ka­liów z far­by, opa­ko­wa­nia i same­go papie­ru. Sta­ra papie­ro­wa książ­ka pach­nie naf­ta­li­ną, kurzem, tro­chę wil­go­cią i ulot­ny­mi frag­men­ta­mi DNA wszyst­kich czy­tel­ni­ków przed Tobą. Czyt­nik pach­nie ozo­nem i cza­sa­mi spa­le­ni­zną, jak jest za dłu­go wpię­ty do łado­war­ki i się nagrze­je jak gim­bus na “50 twa­rzach Greya”. Eno, tyl­ko ja wącham książki??

 

2. Papierowa książka jest miła w dotyku

Czy w twar­dej, czy w mięk­kiej okład­ce, książ­ka jakoś bar­dziej pasu­je mi do dło­ni niż pla­sti­ko­wy czyt­nik. Poza tym możesz zamknąć oczy i pozwo­lić Two­ich opusz­kom błą­dzić po okład­ce czy pozna­wać fak­tu­rę papie­ru. A w czyt­ni­ku? Szyb­ka to szyb­ka, co tu drą­żyć – okno tez moż­na pogła­skać, przy­jem­ność podobna.

 

3. Papierowa książka jest bezpieczniejsza w wannie

I jed­no i dru­gie w wodzie zna­leźć się nie powin­no. Co praw­da aku­mu­la­tor w czyt­ni­ku wytwa­rza prąd, któ­ry zaszko­dzić może jedy­nie jakiejś strasz­nie cho­ro­wi­tej pchle, ale jeśli tak czyt­nik był­by aku­rat pod­pię­ty do łado­war­ki, to wywa­li Ci kor­ki, kie­dy zaczniesz się palić w wannie.

 

4. Papierowa książka nie jest na prąd

Po kata­stro­fie luk­su­so­we­go liniow­ca pasa­żer­skie­go HMS “Wreck” wylą­do­wa­łaś na bez­lud­nej wyspie jak Tom Hanks. Otwie­rasz zapuch­nię­te oczy, czoł­ga­jąc się prze­grze­bu­jesz wyrzu­co­ne na brzeg rze­czy i znaj­du­jesz ony­xa z wgra­nym “Jak prze­żyć na bez­lud­nej wyspie dla opor­nych”. Szlag tra­fił bate­rię na prze­ra­bia­nym wła­śnie w prak­ty­ce roz­dzia­le czym się pode­trzeć, kie­dy nie masz dostę­pu do sraj­ta­śmy. I co wte­dy? A papier Ci się nie rozładuje.

 

5. Papierową książkę możesz…

…w sytu­acji powy­żej nie tyl­ko poczy­tać, ale i wyko­rzy­stać jak­by bar­dziej kon­kret­nie, nie?

 

6. Papierową książką można komuś w razie konieczności przypieprzyć

Nie wie­rzy­cie? To popa­trz­cie sobie na fil­mik o takim jed­nym kole­siu, co się nazy­wa Jason Bour­ne. A teraz zamknij oczy i wyobraź sobie tę sce­nę z kin­deł­kiem w gar­ści. Krót­ka by była. Ale nie­wąt­pli­wie śmiesz­na. I zakoń­cze­nie było­by jak­by bar­dziej zaskakujące.

7. Papierową książką możesz zabić komara

Jesz­cze jak sie­dzi na nosie nie­lu­bia­ne­go kole­gi, to od bie­dy pocket­bo­okiem moż­na mu przy­pie­przyć (w sen­sie koma­ro­wi). Ale jak sie­dzi na ścia­nie i czai się, żeby zanu­rzyć w nas swo­ją oble­śną jajo­rur­kę i napić się naszej krwa­wi­cy, to tro­chę szko­da, bo jed­nak ścia­na tward­sza jest niź­li plastik.

 

8. Papierowa książka jest twardsza

Jako się rze­kło powy­żej, więc ide­al­nie się nada­je do tego, żeby ją pod­ło­żyć pod za krót­ką nogę sto­łu albo giba­ją­cy się regał. Czyt­nik w sumie tez moż­na, ale potem cięż­ko się zbie­ra te wszyst­kie szkla­ne dro­bin­ki i moż­na sobie skar­pet­ki popruć, jak się nadep­nie. Albo żeby już nie iść w takie eks­tre­ma – czy­tasz “Dotyk Cros­sa”, łapy Ci się pocą z pod­nie­ce­nia i nagle czyt­nik wyśli­zgu­je się z oble­śnie mokrych rąk i jebu­du na gle­bę. Jak bar­dzo znisz­czy się ta papierowa?

 

9. Papierowa książka pięknie wygląda na półce…

…zwłasz­cza w towa­rzy­stwie innych papie­ro­wych ksią­żek, a jesz­cze lepiej z tej samej serii. Nie powiesz mi, że taka 25 tomo­wa Encyc­lo­pe­dia Bri­tan­ni­ca nie doda­je +100 do zaje­bi­sto­ści i +50 do inte­li­gen­cji, kie­dy jako­waś nadob­na dzie­wo­ja odwie­dzi Twój skrom­ny przy­by­tek wzię­ty na kre­dyt we frankach.

 

10. Papierową książkę się lepiej pamięta.

Nie wiem jak Wy, ale ja pamię­tam jesz­cze co czy­ta­łem na 550 kar­tach “Ivan­hoe” w 4 kla­sie pod­sta­wów­ki, a te prze­czy­ta­ne w ebo­okach mi się po pew­nym cza­sie ze sobą mie­sza­ją. A może ja mam coś nie tak z pamię­cią, że zapi­su­ję w gło­wie nie tyl­ko to, co się dzie­je w książ­ce, ale też to, jak mi się ją czy­ta­ło, trzy­ma­ło czy wącha­ło. Eno, tyl­ko ja wącham książki??

 

Takich punk­tów jest wię­cej, ale i tak już pew­nie kiwa­cie z poli­to­wa­niem gło­wą nad sta­rym pierdzielem.

A może jed­nak nie? Co woli­cie – papier czy ebook?

 


About Jacek eM

view all posts

Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. No i na wieczystej diecie...

Close