ZOO w Opolu – czarujące, czarowne, zaczarowane…

 

Tydzień temu nasze wyjaz­do­wo-week­en­do­wo-dzie­cior­ko­we pla­ny nie wyszły, bo pogo­da sobie robi­ła ze mnie jaja i sama nie wie­dzia­ła, czy popa­da czy poświe­ci. Tak BTW – Was też wku­rza, że ostat­nio cały tydzień ład­nie, a na week­end pada? Może to znak, że nie­dłu­go będzie­my 2 dni pra­co­wać, a 5 odpo­czy­wać? Jak­by co jestem za. No mniej­sza – wypad do ZOO w Opo­lu łaził za mną już od daw­na, ale jakoś nie było ducha w naro­dzie, bo prze­cież Wro­cław­skie ZOO “naj­lep­siej­sze i naj­pięk­niej­sze w Pol­sce i co oni tam w tym Opo­lu mogą mieć faj­ne­go?” Lecz oka­zu­je się, że nie. Ale po kolei. (jeśli nie chce Ci się czy­tać, to prze­wiń do zdjęć, bo napraw­dę warto)

Robo­ty ostat­nio mamy tyle, że nie wyra­bia­my na zakrę­tach. Zatrud­nia­nie kogo­kol­wiek na sta­no­wi­sko pro­jek­to­we mamy prze­te­sto­wa­ne i thanks, but no thanks. Dodat­ko­wo wresz­cie po latach pra­wie dzie­się­ciu pła­ce­nia czyn­szy odpa­la­my nowe, cia­sne, ale wła­sne stu­dio, a co za tym idzie potrze­bu­je­my dut­ków na remont i urzą­dze­nie. Jakoś tak trud­niej w tych oko­licz­no­ściach przy­ro­dy przy­cho­dzi nam mówie­nie NIE i nie­ste­ty Mała­Żon­ka musia­ła przy­siąść do pro­jek­tu w nie­dzie­lę. A ja musia­łem jakoś zago­spo­da­ro­wać Dzie­cior­ki, bo o spo­koj­nej pra­cy w ich towa­rzy­stwie zapo­mnij, więc to ZOO w Opo­lu ide­al­nie nam podpasowało.

Nie­dzie­la rzą­dzi się swo­imi pra­wa­mi, więc wygra­mo­li­li­śmy się z domu oko­ło połu­dnia. Ponie­waż w tym roku nie mam jesz­cze zdjęć w żół­tych kwiat­kach, to ola­li­śmy auto­stra­dę i poje­cha­li­śmy sobie bocz­kiem, coby zali­czyć całe moze zół­tych kwiat­ków (to tekst kul­to­wy moje­go Miś­ka, kie­dy był malut­ki i taka tro­chę rodzin­na tra­dy­cja się z tego zro­bi­ła). Popstry­ka­łem tro­chę na róż­nych usta­wie­niach i pole­cie­li­śmy dalej.

zolte_kwiatki_1230

 

Dro­ga minę­ła spo­koj­nie, Kryś­ka-nawi­ga­cja mnie pro­wa­dzi (u mnie każ­da nawi­ga­cja to Kryś­ka), ja się słu­cham i nagle error przed samiut­kim ZOO – dro­ga zamknię­ta i zagro­dzo­na barier­ka­mi, miś­ki pil­nu­ją wjaz­du, korek, pod ZOO pod­je­chać się nie da, a w odda­li popy­la jakaś karet­ka na sygna­le, któ­ra za chwi­lę w tę zablo­ko­wa­ną dro­gę skrę­ca pra­wie dri­ftu­jąc. No ja pier­dziu, o co kaman? Lew kogoś zeżarł? Pytam miłe­go pana poli­cjan­ta, co się dzie­je, bo ja z dale­ka jade panie wła­dzo, dziat­ki na pace wie­ze, bo koko­dry­la oba­czyć chcie­lim, a tu wje­chać nie dajom. Miły pan poli­cjant oględ­nie mówiąc kazał mi spier­da­lać i nie prze­szka­dzać. To się nazy­wa przy­ja­zne państwo.

Na szczę­ście obok stał jakiś tuby­lec pod wpły­wem, któ­ry gło­śno i namięt­nie oznaj­miał swo­je kry­tycz­ne sta­no­wi­sko wobec stró­żów pra­wa i porząd­ku oraz wobec bała­ga­nu jaki się w oko­li­cy wytwo­rzył. Oka­za­ło się, że po Opo­lu bie­ga jakiś mara­ton i pew­nie jesz­cze chwi­lę pobie­ga. No to się zawi­nę­li­śmy na lody – podob­no w Opo­lu naj­lep­siej­sze kasz­ta­ny są na pla­cu… eee lody robią naj­lep­sze w Sopel­ku – zdro­we, na natu­ral­nym zakwa­sie i tak dalej. Rze­czy­wi­ście były pysz­ne, a w przy­pad­ku Tymoń­skie­go dodat­ko­wo magicz­ne – zabru­dzi­ły wszyst­ko dookoła.

lody_1230

 

Naja­dły się, napi­ły, do auta i do ZOO. Barier­ki zde­mon­to­wa­ne, prze­jazd otwo­rzo­ny, moż­na jechać.

 

Kilka rzeczy, które mnie zaskoczyły bardzo pozytywnie.

Była nie­dzie­la, a par­king pra­wie pusty, do tego DARMOWY. We Wro­cła­wiu nie do pomy­śle­nia, że ktoś nie kroi za kawa­łek beto­nu do par­ko­wa­nia, a po ostat­nich remon­tach w oko­li­cy Hali Stu­le­cia trze­ba napraw­dę bar­dzo dobrze znać oko­li­cę, żeby nie pła­cić 6zł/h par­ko­wa­nia. Ple­cak z pro­wian­tem na ple­cy, wygod­ne buty na nogi i idzie­my kie­ro­wa­ni sym­pa­tycz­ny­mi strza­łecz­ka­mi. Zasko­cze­nie dru­gie – do ZOO idzie się przez cudow­nie zie­lo­ny park, by nie rzec las. Jak to kie­dyś powie­dział jeden z naszych klien­tów po obej­rze­niu swo­je­go wnę­trza – jest napraw­dę cza­row­nie.

las_1230

 

Zasko­cze­nie trze­cie – nie­dzie­la, śro­dek dnia (ok. 15:00) i zero, powta­rzam, ZERO kole­jek (jeże­li kie­dy­kol­wiek odwie­dzi­łeś Wro­cław­skie Oce­ana­rium w week­end tro­chę póź­niej, niż z same­go rana, to zro­zu­miesz swo­ich ojców, któ­rzy sta­li godzi­na­mi za papie­rem toa­le­to­wym w cza­sach PRL’u). Moż­na dodat­ko­wo sko­rzy­stać z bile­to­ma­tu i zasko­cze­nie czwar­te – nie­let­ni wcho­dzą po dycha­czu, ja sta­ry wla­złem za 15zł. Całość, jak łatwo poli­czyć to 35 PLN, co nie wystar­czy nawet na jeden bilet nor­mal­ny do Wro­cław­skie­go ZOO­lo­gu. Dodat­ko­wo bar­dzo miły i uczyn­ny pan na bram­ce dorzu­cił dla każ­de­go po kupo­ni­ku zniż­ko­wym na zwie­dza­nie Wie­ży Pia­stow­skiej i plu­ska­nie na kry­tej pływalni.

 

I na koniec zaskoczenie piąte – to ZOO w Opolu to ładne cacko.

Powiem szcze­rze – poje­cha­li­śmy tam tak tro­chę z bra­ku laku, bo spo­dzie­wa­łem się ubo­gie­go krew­ne­go Wro­cław­skie­go ZOO, któ­re prze­cież jest ach i och i jesz­cze ojej. No nie do koń­ca. A nawet zupeł­nie nie.

Nie bar­dzo chce mi się szu­kać infor­ma­cji w necie, ale mam wra­że­nie, że ZOO w Opo­lu jest więk­sze. A nawet jeśli nie, to na pew­no jest mądrzej zago­spo­da­ro­wa­ne. Tak napraw­dę cały czas jesteś w par­ku, wśród drzew i zie­le­ni, któ­ra teraz, w poło­wie maja, jest naj­bar­dziej soczy­sta, jesz­cze nie przy­bru­dzo­na let­nim kurzem i nie wysu­szo­na upa­ła­mi. We Wro­cła­wiu jest peł­no beto­nu, jest gorą­co, dusz­no i nie­ste­ty śmier­dzą­co. Pamię­tam, kie­dy miesz­ka­łem w aka­de­mi­kach na sąsia­du­ją­cym Wit­ti­go­wie i te sytu­acje, kie­dy latem wia­ło nie z tej stro­ny, co trze­ba. Tutaj pra­wie zupeł­nie tego nie czuć – powie­trze jest świe­że i czy­ste. Bar­dzo kli­ma­tycz­ne wyda­ły mi się ław­ki rzeź­bio­ne w prze­róż­ne zwie­rząt­ka – niby nic, a cieszy.

1_1230

 

Pra­wie nie ma też kla­tek – wybie­gi i zagro­dy są tak faj­nie wkom­po­no­wa­ne, że ma się wra­że­nie cho­dze­nia mię­dzy zwie­rzę­ta­mi. Nawet zewnętrz­ne ogro­dze­nia są jakieś takie dys­kret­ne, a nie takie cięż­kie beto­no­we jak u nas. Fan­ta­stycz­ne są też prze­szklo­ne bud­ki, do któ­rych wcho­dzi się spe­cjal­ny­mi tune­la­mi i wyglą­da w samym środ­ku sta­da takich niby susłów albo pod­glą­da się wil­ki. Szy­by zamiast krat powo­du­ją, że zwie­rzę­ta są “bli­żej nas”. A jest ich mnó­stwo, z róż­nych kon­ty­nen­tów i środowisk.

 

2_1230

 

3_1230

 

4_1230

 

5_1230

 

6_1230

 

7_1230

 

8_1230

 

Atrak­cją dla dzie­ci jest Wyspa Lemu­rów, gdzie urzę­du­je Król Julian z kum­pla­mi. Podob­no moż­na na tę wyspę wejść i nawet kar­mić lemu­ry, ale aku­rat była zamknię­ta. Może to dla­te­go, że część atrak­cji była w remon­cie, bo zoo się roz­bu­do­wu­je i pla­nu­je spo­ro nowych ekspozycji.

9_1230

 

Ale co cie­ka­we, to nie kró­le­stwo Kró­la Julia­na zro­bi­ło na Panu Tymoń­skim naj­więk­sze wra­że­nie. Naj­bar­dziej prze­jął się… roba­la­mi. Trze­ba przy­znać, że mają napraw­dę super eks­po­zy­cję, dużo, dużo lep­szą niż we Wro­cła­wiu. Nie­sa­mo­wi­ta jest zwłasz­cza miej­sców­ka kara­cza­nów i kara­lu­chów. W piw­ni­cy. W naszej nor­mal­nej, stan­dar­do­wej, ludz­kiej piw­ni­cy. Bluuuueeee.

10_1230

 

I na koniec kate­go­ria spe­cjal­na – oswo­jo­ny pawian, któ­ry nor­mal­nie cho­dził pomię­dzy zwie­dza­ją­cy­mi i cza­sa­mi bar­dzo gło­śno się wydzie­rał. Faj­ny, nie?

zoo w opolu

 

Opol­skie ZOO zamy­ka się o 19:00, co ozna­cza, że byli­śmy tam nie­ca­łe 4 godzi­ny. Zde­cy­do­wa­nie za krót­ko, bo jest ono prze­pięk­ne, bar­dzo faj­nie pomy­śla­ne i ma dosko­na­łą infra­struk­tu­rę. Są pla­ce zabaw, jest mini zoo z kura­mi, jest park lino­wy dla malu­chów i jest Wyspa Lemu­rów. No i pawian. 

Nie­dłu­go mają się tez poja­wić lwy, tygry­sy, wil­ki i uchat­ki, czy­li takie niby-foki, jakie moż­na oglą­dać we Wro­cław­skim Afry­ka­rium. Ano wła­śnie – Oceanarium/Afrykarium we Wro­cła­wiu już opi­sy­wa­łem i jaram się nim jak Rzym za Nero­na, bo wra­że­nie robi nie­sa­mo­wi­te. Ale jed­no­cze­śnie cała resz­ta już jak­by dużo mniej. W porów­na­niu z ZOO w Opo­lu jest może nie tyle sła­bo, co jakoś tak bar­dziej komer­cyj­nie i maso­wo, a przez to mniej kame­ral­nie, gło­śniej, hała­śli­wiej i tłocz­niej. No i duuużo drożej.

Jak dla mnie ZOO w Opo­lu jest ciut lep­sze – nie lubię tłu­mów, kole­jek, nie lubię tego, że nie moż­na spo­koj­nie zro­bić zdję­cia. A teraz dodat­ko­wo nie lubię tego, że u nas jest tak mało zieleni.

Wybio­rę się tam na pew­no jesz­cze nie raz i nie dwa – tym razem na cały dzień.

I tym razem z Małą­Żon­ką, niech tak nie pra­cu­je dziew­czy­na i też ma coś od życia.


About Jacek eM

view all posts

Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. No i na wieczystej diecie...

Close