Jemy na Mieście: Grill Burger na Popowickiej

 

Nie­dzie­le powo­li zaczy­na­ją u nas wyglą­dać tak samo, może to dla­te­go, że i pogo­da ostat­nio daje popa­lić? Ponad 30-stop­nio­we upa­ły powo­du­ją, że ode­chcie­wa nam się gdzie­kol­wiek szwen­do­lić poza Wro­cław, cho­ciaż to tro­chę nie­lo­gicz­ne, bo prze­cież w aucie jest kli­ma i jedzie się cał­kiem przy­jem­nie. Tak czy siak, po tra­dy­cyj­nej nie­dziel­nej por­cji pan­kej­ków na śnia­da­nie, podob­nie jak tydzień temu wzię­li­śmy sobie kocy­ki, lot­ki i rakiet­ki do teni­so­na i poje­cha­li­śmy rowe­ra­mi do par­ku tro­chę się poby­czyć na trawce.

20131223_081824_1230

 

Ponie­waż grza­ło jak w Mad MAXie, to zapa­ko­wa­li­śmy w ple­cak nie tyl­ko rakiet­ki z lot­ka­mi, faj­ną książ­ką do poczy­ta­nia, ale też duużo picia. Pamię­taj­cie dzie­ci – picie to pod­sta­wa zdro­wia. Pić trze­ba dużo, ale pić trze­ba umić, bo potem boli gło­wa, jak ktoś nie umi.

20150719_113714_1230

Audy­cja zawie­ra loko­wa­nie pro­duk­tu… A nawet kilku.

 

Mie­li­śmy w pla­nach poje­chać na zlot food­truc­ków pod Halę Stu­le­cia, ale kie­dy sobie wyobra­zi­li­śmy co się tam dzie­je na tym beto­no­wym pla­cu, pomię­dzy beto­no­wy­mi budyn­ka­mi, w 34-stop­nio­wym upa­le, to nam prze­szło. Poza tym to po pierw­sze dru­gi koniec mia­sta, po dru­gie zazwy­czaj na takich zlo­tach kolej­ki kilo­me­tro­we, a my już solid­nie zgłod­nie­li­śmy i musie­li­śmy się nacha­pać już natych­miast. Wybór padł więc na pomie­sza­nie bur­ge­row­ni z pie­ro­gar­nią, czy­li Grill Bur­ger na Popo­wic­kiej, czy­li z nasze­go Koza­no­wa rzut mohe­ro­wym beretem.

20150719_145602_1230

 

Lokal zna­my i odwie­dza­my wła­ści­wie od same­go począt­ku jego powsta­nia, bo jest nie­da­le­ko nasze­go zakła­du. Chło­pa­ki z pro­duk­cji bar­dzo czę­sto zama­wia­ją jedzon­ko na wynos wła­snie stam­tąd. Por­cje zawsze są solid­ne, smacz­ne, świe­że i sto­sun­ko­wo nie­dro­gie. Od kie­dy jestem na die­cie i wje­cha­łem im na ambi­cję, to nawet zama­wia­ją por­cję pie­czo­nych ziem­niacz­ków na dwie oso­by – co mówi spo­ro o jej rozmiarze.

Lokal jest podzie­lo­ny na dwie czę­ści – w jed­nej kró­lu­ją pie­ro­gi i kuch­nia typo­wo domo­wa, w dru­giej bur­ge­ry i… No wła­śnie – kie­dyś tu była jesz­cze cał­kiem zno­śna piz­za, dzi­siaj widzia­łem w tym miej­scu wiel­gach­ną tabli­cę z dania­mi z gril­la. Chy­ba, że coś mi się mie­sza – jak coś, to pro­szę mnie napro­sto­wać. Obie czę­ści róż­nią się też wystro­jem, ale nie wiem czy zauwa­ży­li­ście, w moich recen­zjach nie komen­tu­ję wnętrz. Moje zawo­do­we skrzy­wie­nie powo­du­je, że nawet jak mi coś nie pasi, to nie prze­szka­dza mi w jedze­niu, bo mam do tego dystans.

W Grill Bur­ge­rze jest samo­ob­słu­ga – zamó­wie­nie skła­da­my przy barze (albo barach, jeśli ktoś ma ocho­tę na pie­ro­gi a ktoś inny na bur­ge­ra), dosta­je­my nume­rek i cze­ka­my na swo­ją kolej. To wła­snie jest moim zda­niem ich duży minus – mogli­by zain­we­sto­wać w jakieś gło­śni­ki albo tabli­ce z numer­ka­mi, bo co chwi­lę sły­chać “dwa­dzie­eeeeeeeeeeeeeeścia pię­ę­ę­ę­ę­ę­ę­ę­ę­ę­ę­ę­ęć”, a 25 aku­rat sobie sie­dzi przy sto­li­ku na dwo­rze i nie sły­szy. Ale może się cze­piam tylko.

20150719_141628_1230

 

Wybór bar­dzo duży, bo może­my sobie zamó­wić bur­ge­ra z woło­wi­ną, jak w książ­kach napi­sa­no, ale też z wie­przo­wi­ną, kur­cza­czy­ną a nawet rybi­ną (kon­kret­nie z łoso­siem). I to w wer­sji tak dużej, jak i małej. Po ostat­niej naszej wizy­cie w rewe­la­cyj­nym Pasi­bu­sie nabra­łem ocho­ty na bur­ge­ra, tym bar­dziej, że ofer­tę obia­do­wą już zdą­ży­łem poznać wcze­śniej. Zamó­wi­łem sobie wer­sję spe­cjal­ną – duży Bur­ger Dia­beł, czy­li bur­ger na ostrrr­ro w zesta­wie z colą (19,90 PLN). Misiek wziął sobie duże­go che­ese­bur­ge­ra (15,90 PLN). Mała­Żon­ka po dru­giej stro­nie ścia­ny zawin­szo­wa­ła sobie pstrą­ga z sałat­ką grec­ką w zesta­wie dnia (19,90 PLN), a dla Tymoń­skie­go pie­ro­gi ruskie (9,40 PLN). Ceno­wo taki sobie wro­cław­sko-knaj­pia­ny stan­dard. Wzię­li­śmy numer­ki i cze­ka­my dzielnie.

W mię­dzy­cza­sie wujek się nie obi­ja i zbie­ra mate­ria­ły foto­gra­ficz­ne na niniej­sze­go blo­ga. A mój Misiek zaczął sobie ze mnie robić jaja i robić mi zdję­cia, kie­dy robię zdję­cia. Macie nie­po­wta­rzal­ną oka­zję obej­rzeć mnie przy pracy.

20150719_141240_1230

 

Po kil­ku­na­stu minu­tach wje­cha­ły nasze bur­ge­ry. Kel­ner­ka przy barze uprze­dzi­ła, że może to trwać do 25 minut, więc jakoś spe­cjal­nie nie tęsk­ni­li­śmy, bo byli­śmy przy­go­to­wa­ni. Jeśli czy­ta­li­ście wpis o naszym wyj­ściu do prze­re­kla­mo­wa­ne­go pod­wro­cław­skie­go Kre­den­su to wie­cie, że jestem na to uczu­lo­ny, kie­dy wpa­dam głod­ny do loka­lu. Naj­pierw oczy­wi­ście obo­wiąz­ko­wa sesja foto, z któ­rej moje star­sze dzie­cię dalej sobie robi jaja. Albo ze mnie.

20150719_142459_1230

20150719_142459-(1)_1230

 

Duży bur­ger jest napraw­dę duży. A ostry napraw­dę ostry. I jak mówię “napraw­dę”, to zna­czy że napraw­dę “napraw­dę”. Lubię ostre żar­cie, ale tym razem byłem bar­dzo wdzięcz­ny za tę colę w zesta­wie. Cała buła (tak na mar­gi­ne­sie bar­dzo dobra – chru­pią­ca, wypie­ka­na na zamó­wie­nie, dobrze trzy­ma­ją­ca całość) wypeł­nio­na mię­sem i dodat­ka­mi po brze­gi. Mię­so pysz­ne, duży plus za ogó­rek, któ­ry był KISZONY a nie KWASZONY, bo ten nie­wiel­ki doda­tek potra­fi mi sku­tecz­nie zepsuć ape­tyt. Nie spy­ta­li przy zamó­wie­niu, jak chcę mieć wysma­żo­ne­go bur­ge­ra, ale ponie­waż ja lubię stan­dar­do­wy śred­nio wysma­żo­ny z różo­wym środ­kiem, więc wszyst­ko było w jak naj­lep­szym porząd­ku. Zresz­tą mię­sa mają bar­dzo dobre, nie tyl­ko w bur­ge­rze (jak sobie przy­po­mnę to wyja­ło­wio­ne i bez­sma­ko­we bur­ge­ro­po­dob­ne coś w Kre­den­sie za 38 PLN to mnie aż trzą­cha). Miś­ko­wi Jego bur­ger też bar­dzo sma­ko­wał, ale nie­ste­ty zdjęć wnę­trza brak, bo mi dzie­cię powie­dzia­ło, żebym prze­stał się wydur­niać i dał Mu spo­koj­nie zjeść.

20150719_142632_1230

 

Tak jakoś się zło­ży­ło, że my już zje­dli­śmy, kie­dy z wje­cha­ły pie­ro­gi dla Tymoń­skie­go i potem ryba dla Pani Mat­ki. Pie­ro­gom zdję­cia rów­nież nie zro­bi­łem, bo młod­sze dzie­cię tak­że kaza­ło mi się odpim­pać i nie prze­szka­dzać w jedze­niu (zresz­tą popa­trz­cie na Jego minę). Czy­li pie­ro­gi były dobre, bo jak­by nie były, to by ich nie zjadł. Za to star­sze zno­wu robi­ło sobie ze mnie jaja, kie­dy uwiecz­nia­łem rybę Małej­Żon­ki, któ­ra to ryba według Niej była jak naj­bar­dziej w porząd­ku, świe­ża, nie z mro­żon­ki i bar­dzo smacz­na. Bio­rąc pod uwa­gę, że zamó­wio­na w pie­ro­gar­ni, to chy­ba mamy suk­ces, nie?

20150719_143837-(1)_1230

20150719_143830_1230

 

Jak wszy­scy wie­dzą, jedze­nie ryby to czyn­ność cza­so­chłon­na, więc nie powin­no dzi­wić, że tro­chę nam się z Miś­kiem nudzi­ło po zje­dze­niu naszych bur­ge­rów i tro­chę nam się z tych nudów rzu­ci­ło na dekiel. Mam nadzie­ję, że nie bek­nie­my za bez­czesz­cze­nie zwłok.

20150719_14495_1230

 

Grill Bur­ger mogę z czy­stym sumie­niem pole­cić – jedze­nie tam jest bar­dzo smacz­ne, świe­że i dosyć róż­no­rod­ne przez to, że mają w jed­nym loka­lu dwie osob­ne kuch­nie. Fakt, nie jest to kuch­nia mole­ku­lar­na, a raczej goto­wa­nie naszej bab­ci po jed­nej stro­nie i solid­na bur­ge­ro­wa­nia po dru­giej. Jeśli zechcesz poszpa­no­wać przed zagra­nicz­nym kon­tra­hen­tem albo świe­żo pozna­ną dzie­wo­ją, to raczej nie­ko­niecz­nie, ale jeśli chcesz po pro­stu dobrze i nie­dro­go zjeść, to pole­cam jak najbardziej.

A wie­czo­rem jak przypieprzyło…

DSC_0231_1230

burza_050_1230

 


About Jacek eM

view all posts

Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. No i na wieczystej diecie...

Close