Sylwester – dzień jak codzień…

31 grud­nia 2015, czy­li Syl­we­ster to dzień szcze­gól­ny. Dobrze mieć na ten dzień plan. I naj­le­piej jesz­cze awaryjny.

Albo kil­ka.

 

30.12.2015

Plan był pro­sty – rano wra­cam ze wscho­du pra­wie 600 km do Wro­cła­wia, bo 31 grud­nia jest impre­za syl­we­stro­wa. U nas.

30 grud­nia rano oka­zu­je się, że po zatan­ko­wa­niu pali­wa na PKN Orlen Hru­bie­szów kur­wa jego bar­dzo dzię­ku­ję mać w zbior­ni­ku robi się kasza, bo to pali­wo pamię­ta jesz­cze pew­nie sierp­nio­wy żar tro­pi­ków i zimą straj­ku­je. I wrot­ki nie jadą, tyl­ko szar­pią i sta­ją. Na zmia­nę. Plan moż­na sobie wsa­dzić w dupę.

Wdra­żam plan awaryjny.

Szu­kam mecha­ni­ka, któ­ry pra­cu­je 30 grud­nia. W małej miej­sco­wo­ści życie toczy się leni­wie – wszy­scy mają już od Świąt wyje­ba­ne. Znaj­du­ję zna­jo­me­go, któ­ry mnie nie do koń­ca pozna­je, ale jest mecha­ni­kiem i ma otwar­te. Auto musi sobie postać w cie­płym, coby się kasza w zbior­ni­ku zmie­ni­ła zno­wu w pali­wo. Na dwo­rze ‑7º Cel­sju­sza, więc łatwo nie będzie. Ale osta­tecz­nie się uda­je – wie­czo­rem jadę do Teściów do Zamo­ścia, bo zawsze to 50 km bli­żej. Wrot­ki jadą bez zarzutów.

 

31.12.2015 – Sylwester

6:00 – pobudka

6:05 – idę skro­bać wrot­ki bo zamar­z­nię­te, odpa­lam sil­nik, robię kil­ka kółek, wrot­ki jadą bez zarzu­tów, na dwo­rze ‑14º Celsjusza

6:35 – śnia­da­nie, budzę i zbie­ram Dzieciorki

7:10 – odpa­la­my wrot­ki i jedzie­my do Wro­cła­wia z Zamo­ścia, gdzieś tak nie­ca­łe 600km minus te 50km już przejechane

7:15 – wrot­ki po prze­je­cha­niu kilo­me­tra, może 1,5 pada­ją i nie jadą, tyl­ko szar­pią i sta­ją. Na zmianę.

Wdra­żam plan awa­ryj­ny pla­nu awaryjnego.

7:20 – kom­bi­nu­je­my jakie­goś mecha­ni­ka czyn­ne­go w Sylwestra

7:45 – logu­je­my się u mecha­ni­ka, mecha­nik pod­łą­cza wrot­ki pod komputer

7:50 – mecha­nik krę­ci gło­wą, że nie widzi tego, żeby wrot­ki poje­cha­ły dzi­siaj gdzie­kol­wiek, bo kom­pu­ter sypie błę­da­mi jak Win­dows 10

8:10 – mecha­nik słu­cha mnie, kiwa mądrze gło­wą, pod­łą­cza takie dziw­ne rur­ki i oka­zu­je się, że pali­wo mam zanie­czysz­czo­ne jak ruski spi­ry­tus – PKN ORLEN, dzię­ku­ję Ci kur­wa bardzo

8:15 – oka­zu­je się, że zna­jo­my kur­wa jego mać mecha­nik poza potrzy­ma­niem auta w cie­ple nic w nim nie zro­bił, a na pew­no nie to, za co mnie ska­so­wał – zna­jo­my mecha­ni­ku, dzię­ku­ję Ci kur­wa bardzo

8:25 – mecha­nik słu­cha mnie, krę­ci gło­wą z powąt­pie­wa­niem, ale zaczy­na kombinować

8:35 – mecha­nik dzwo­ni po hur­tow­niach za fil­trem pali­wa, bo grze­ba­nie we wtry­skach dzi­siaj nie wcho­dzi w grę, a wymia­na fil­tra może pomóc

8:50 – mecha­nik znaj­du­je hur­tow­nię czyn­ną w Syl­we­stra, mają filtr, za pół godzi­ny mogą przywieźć

9:45 – minę­ło pół godzi­ny, przy­wieź­li filtr

10:15 – filtr wymie­nio­ny, mecha­nik pod­łą­cza kom­pu­ter, ja się modlę

10:20 – niby wszyst­ko gra, jadę na jaz­dę próbną

10:28 – wra­cam z jaz­dy prób­nej, wrot­ki jadą i nie szar­pią i nie stają

10:30 – mecha­nik ze smut­ną miną mówi, że ponie­waż dzi­siaj Syl­we­ster, to ska­su­je mnie eks­tra, że mu dupę zawra­ca­łem i nie mógł sobie fry­zu­ry zro­bić i pazu­rów spiłować

10:31 – 120 zł włącz­nie z fil­trem – kur­wa, dzię­ku­ję Ci wschod­nia staw­ko za roboczogodziny

10:35 – odpa­la­my wrot­ki w kie­run­ku na Wro­cław, włą­czam turbo

16:35 – mijam tabli­cę Wro­cław, cie­ka­we, ile przyj­dzie listów pole­co­nych z twa­rzo­wym zdjęciem?

16:48 – odwie­dza­my szpi­tal, gdzie na świat przy­szedł cudow­ny synek moje­go Szwa­gra, zosta­wia­my tam Szwa­gra Teściową

17:45 – logu­je­my się w zaci­szu domo­we­go ogni­ska, wno­szę sia­ty ze sło­ika­mi i tym wszyst­kim, co tro­skli­we mamu­sie dają swo­im dzie­ciom na obczyźnie

18:20 – wresz­cie dopcha­łem się do wanny

18:28 – pra­su­ję koszulę

18:36 – wska­ku­ję w dżinsy

18:39 – paku­ję jakieś rze­czy na imprez­kę na 19:30

18:52 – mam natchnie­nie, muszę się tym z Wami podzielić

19:22 – koń­czę wpis i wci­skam PUBLIKUJ

 

Wszyst­kie­go Naj­lep­siej­sze­go w Nowym, 2016 roku

 

Pier­do­lę die­tę, muszę się dzi­siaj napić…

 

Cze­go i Wam życzę

 


About Jacek eM

view all posts

Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. No i na wieczystej diecie...

Close