Zastanawiałem się, czy pisać swoją recenzję o najnowszym polsko-serialowym wytworze pod tajemniczym tytułem “Strażacy”, czy jednak sobie odpuścić. Bo wiecie, ja nie z tych, co to jak biją, to najchętniej ślepego i bez rąk, a tutaj właśnie jakoś tak mi to wygląda. Łatwo robić sobie jaja z polskich seriali, porównywać je do zagramanicznych i zapominać, że tak krawiec kraje, jak mu staje, bo po drodze jest takie magiczne słówko “pieniądze”. Z drugiej strony mamy “Czas Honoru” czy “Bez tajemnic”, więc argument o tym, że w Polsce nie da się zrobić dobrego serialu zbywam pogardliwym pffff.
Światowa moda na seriale traktujące o ciężkiej pracy i równie ciężkim życiu ludzi w uniformach dotarła też i do nas – lekarze już byli, ratownicy medyczni też, o gliniarzach (choć zazwyczaj w cywilu) było kilka nawet fajnych produkcji, nawet żołnierze w Afganie doczekali się kilku odcinków, ale o strażakach nie kojarzę (ale ja telewizji nie posiadam, więc braki mogę mieć). Bo to specyficzna grupa ludzi wykonujących pracę bardzo wymagającą, często stają oko w oko z sytuacjami, których zwykły śmiertelnik nie doświadczy, a więc i materiał na ciekawy film czy serial jest. No właśnie – “ciekawy”.
Serial pachnący nowością nie jest i doczekał się już kilku miażdżących recenzji tu i tam. W każdej, dosłownie w każdej porównywano go do “Chicago Fire”, a ponieważ nie oglądałem przygód amerykanskych fajerfajterów, to postanowiłem na własne oczy i uszy sprawdzić, o co kaman. Próbka testowa wyniosła 5 odcinków po polsku i 5 po amerykańsku. Jak to wyszło?
Dobrze nie jest…
Nasi rodzimi “Strażacy” to serial słaby (a jeśli go porównać do produkcji ameryckiej to nawet bardzo słaby). Ciężko się ogląda, bo jego montaż, zwłaszcza w scenach akcji, jest taki jakiś dziwnie eksperymentalny – jakby ktoś wziął taśmę filmową, pociął nożyczkami, wrzucił to wszystko do kapelusza, a potem losował te ścinki i sklejał z nich całą historię. A potem kilka razy pobawił się zoomem, bo czasami od zbliżeń można dostać choroby morskiej. Poza tym w rzeczonych już scenach akcji jakoś nie czuje się akcji. Może przez ten montaż eksperymentalny? Czegoś tu brak, co w “Chicago Fire” jest – napięcia, niebezpieczeństwa, walki z żywiołem i sobą samym.
Nie znam się, więc się nie wypowiem jak realizm tutaj wypada. Ale po pierwsze to nie film dokumentalny, po drugie nie zawsze to, co prawdziwe wygląda dobrze na ekranie, a po trzecie wreszcie realizm kosztuje. Aktorsko jest tak polsko-serialowo, czyli dupy nie urywa, ale naturszczyków jak ze “Służb Specjalnych” jakoś nie obrodziło i da się oglądać (swoją droga zastanawiam się, czy jest sens ten serial recenzować, bo to właściwie to samo, co film, tylko jakby kapkę dłuższy). Dialogi za to jakieś lekko drętwe, mało miodne, mało treściwe. Coś się niby tu dzieje, ale równie dobrze mogłoby się nie dziać. Strasznie tu jest nudno i nijako. W “Chicago Fire” każdy jest jakiś, ma konkretne cechy, wady, zalety, słabości i swoje małe grzeszki. Nawet koleś, który ginie w trzeciej minucie filmu i o którym niczego nie wiemy, snuje się po planie w postaci wyrzutów sumienia i uwydatnia cechy tych żyjących, którzy się o jego śmierć kłócą.
…ale nie mam serca tego serialu zjebać.
Ja nie wiem, może to jakiś mój wewnętrzny patriotyzm, a może za mało we mnie polactwa, ale jakoś wcale nie chcę z tego serialu drzeć łacha i zgnoić go od góry do dołu (choć jest za co). Może dlatego, że ja też jak byłem mały to chciałem być strażakiem? Może dlatego, że ja też stawiam ich na czele listy zawodów, które darzę największym zaufaniem? Może dlatego, że uważam, iż ludziom ratującym życie innych należy się szacunek? A jeśli dodatkowo sami tym życiem ryzykują, to szacunek winien być podwójny. A może to przepiękna serialowa Magda z oczyma, które przypominają mi inną Magdę z równie hipnotyzującym spojrzeniem? I z dołeczkami w policzkach, kiedy się uśmiecha? W sumie tylko dla niej mógłbym ten serial oglądać.
Czy polecam ten serial? Raczej niekoniecznie. Można ciekawiej spędzić wieczór – ot, choćby oglądając “Chicago Fire”, jeśli ktoś chce pozostać w tematach łatwopalnych. “Strażacy” są zaplanowani na 10 odcinków i raczej nie będzie więcej, bo im po prostu nie wyszło.
Z jakiegoś wewnętrznego masochistycznego poczucia obowiązku dociągnę do końca, ale tak naprawdę chyba oglądam ten serial jedynie dla tych brązowych oczu cudownych.
No bo przecież nie dla zarostu Zakościelnego, nie?