Dzisiaj tekst będący owocem mojej budzącej się i niezdrowej fascynacji statystykami. Poczytałem sobie tuitam i zainstalowałem różne śmieszne wtyczki do SEO i do statystyk, bo podobno każdy blonger zasięgiem stoi. Ja co prawda jak stoi, to mam zasięg jednosobowy, ale póki wystarcza i póki ta jedna osoba nie narzeka (przynajmniej nie na głos), to ja tym bardziej. Ale wróćmy – poza raportem geograficzno-globusiastym jest jeszcze jeden taki śmiszny i pokazuje po wyszukaniu jakich fraz ktoś wylądował u mnie na blogu. Czyli teraz krótki kurs tego, jak można mnie odnaleźć w sieci, bo to jak widać wcale nie jest takie oczywiste.
Najsamprzód tak dla rozgrzewki:
No niby oczywista oczywistość, ale biorąc pod uwagę fakt, że to słowo wymyśliłem sam i biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej google zwracało okrągłe ZERO wyników (sprawdziłem) i dodatkowo biorąc pod uwagę fakt, że ktoś jednak TO akurat słowo wyszukuje uważam, że to sukces mój taki mały lokalno-terenowy. Ktoś zapamiętał, ktoś jest ciekawy, ktoś chce czytać. Lodzio-miodzio Szeregowy.
Potem ciągle jest w miarę normalnie:
O tym piszę, takie tematy poruszam – i o Greyu pisałem, i o tequili też (choć ona nie z robakiem tylko z cytrynką wchodzi – ktoś się nie zna, ale trafi do mnie i się się pozna). Wyzewnętrzniłem się też o moich bojach z rzuceniem palenia i zrzucaniem brzuchola. I tylko się cieszyć, że ktoś szukając odpowiedzi na odwieczne pytania ludzkości trafia do mnie i je znajduje (mam nadzieję). Co prawda w przypadku ostatniej frazy wątpię, że szukającemu chodziło akurat o moje pisanie z kategorii NA PRZYPALE, ale może cośtam zaczerpnął dłonią ze skarbnicy wiedzy mej. A może nie.
Dalej mam wrażenie, że wyszukiwanie lekko zeszło z tematu:
No bo niby wszystko OK, ale jakby nie do końca, nie macie wrażenia? Moszkietowicz gdzieś tam mignął, bo pisał debilizmy i mnie natchnął żebym się o nowoczesnym małżeństwie mądrze wypowiedział jak na łojca i mendzia przystało. Jako informatyk z odzysku coś tam pisałem o programach w firmie i w zagrodzie , ale jakby nie w restauracji (widać jestem zajebiście uniwersalny). A “z korpo” to ja byłem osiem lat temu, teraz jestem krwiożerczym kapitalistą. To tak, jakby wpisać “super sexy MILF” a otworzyła się nasza-klasa.
Im dalej w las, tym dziwniej:
Albo MałaŻonka mi tu psikusa zrobiła i wrzuciła gdzieś fotkę jak śpię (gdzie? kiedy? dlaczego?), albo ktoś ewidentnie zbłądził. Pierwsza możliwość jest niemożliwa, bo ja nie śpię w piżamie (poza sytuacją w szpitalu), pozostaje więc druga. Jest jeszcze co prawda trzecia – ktoś mnie kusi i liczy na to, że poprzez analizę statystyk do mnie dotrze, bo będę follow the white rabbit. Fakt, ja dosyć entelygentny jezdem, ale prościej wysłać mi maila. A w ogóle to jestem żonaty i proszę mi tu nie imputować!
Jestem już w tym lesie, jest… dziwnie:
Cholera, sam nie wiem… Może to sugestia, żeby otworzyć jakiś kącik doradztwa intymnego? Trochę mi tu przeszkadza brak polskich znaków oraz śladów chociażby interpunkcji. No bo nie wiem, czy miało być: “chcę przelecieć faceta” czy “chcę przelecieć faceta?”. W pierwszym przypadku gratuluję zdecydowania – wiśta wio i do przodu. Jeśli jesteś kobietą, to upewnij się, że potem się z Tobą ożeni, a jak jesteś facetem to upewnij się, żeby nikt się nie dowiedział – wiesz, społeczeństwo ciągle jeszcze mamy mało tolerancyjne. W drugim przypadku się nie zastanawiaj tylko mu to powiedz. Kobiecie nie odmówi na pewno, a facetowi… nie wiadomo. Jest jeszcze trzecia opcja – napisane jest dobrze, bo ktoś “chce przelecieć faceta”. Ok, nic mi do tego, ale to na pewno nie ja, bo ja jestem zadeklarowanym monogamistą.
Jak sami widzicie, takie grzebanie w statystykach może być pouczające.
A jak Wy mnie znaleźliście?
PS. Ponieważ nie chcę dawać grafiki z pewnym logo, bo wiadomo, że ma lepsiejszych prawników, niż ja, to dzisiaj tradycyjnie Linda. Szukać Lindy tez możecie, fajna jest.