Jarmark Bożonarodzeniowy w Dreźnie (Dresdner Striezelmarkt) /Niemcy

Wśród wszyst­kich chy­ba zesta­wień naj­pięk­niej­szych jar­mar­ków bożo­na­ro­dze­nio­wych w Euro­pie, w pierw­szej dzie­siąt­ce zawsze znaj­dzie się Wro­cław. Fakt, nasz jest napraw­dę uro­kli­wy, prze­ślicz­ny i kli­ma­tycz­ny. Ale mam go na miej­scu i… tro­chę mi się prze­jadł. I to cza­sa­mi dosłow­nie – pró­bo­wa­łem już chy­ba wszyst­kie­go, co tam dają, z włą­cze­niem grzań­ców róż­nych róż­ni­stych, któ­re sma­ku­ją jak roz­go­to­wa­ny kisiel albo sła­by kom­pot (z tego powo­du pod­czas naszej wizy­ty w ITINERIS grzań­ca zamó­wi­li­śmy w restau­ra­cji – tro­chę mało tra­dy­cyj­nie, ale na pew­no smacz­niej). Dla­te­go kie­dy zna­jo­mi nam zapro­po­no­wa­li, żeby­śmy odwie­dzi­li Dre­zno i tam­tej­szy Jar­mark Bożo­na­ro­dze­nio­wy, to wła­ści­wie się nie waha­li­śmy (tro­chę pry­wa­ty – Beata i Mar­cin, pozdrów­ka znad klawiatury).

Do Dre­zna zawio­zło nas biu­ro podró­ży, któ­re­go wła­ści­cie­le są zna­jo­my­mi naszych zna­jo­mych i tak się faj­nie zło­ży­ło, że z nami jecha­li. I tutaj moi dro­dzy nastą­pi­ło coś, co powin­no zostać wyry­te zło­ty­mi lite­ra­mi na kar­tach życia mego – piłem mez­cal, w któ­rym pły­wał robal. Pamię­ta­cie dro­gie dzie­ci, że roba­le nie pły­wa­ją w tequ­ili? A teraz zagad­ka – kto tego roba­la na koniec zjadł? Macie pięć prób, strzelajcie.

dizajnuch Drezno

Picie dla praw­dzi­wych twar­dzie­li. A potem jedze­nie dla jesz­cze większych…

W takiej to miłej atmos­fe­rze i przy pięk­nej pogo­dzie powi­ta­ło nas Dre­zno, gdzie zro­bi­li­śmy rund­kę auto­ka­rem dooko­ła Sta­re­go Mia­sta (Alt­stadt), a potem pod opie­ką fan­ta­stycz­nej prze­wod­nicz­ki Ani pozwie­dza­li­śmy sobie co faj­niej­sze miej­sców­ki, któ­re poka­że Wam tyl­ko na zdję­ciach, bo nie o zabyt­kach Dre­zna dzi­siaj ma być i nie chce Was nudzić. Choć zdjęć będzie sporo.

Nowo­ścią dla mnie było coś, co się oka­za­ło na miej­scu – w Dreź­nie jest bożo­na­ro­dze­nio­wych jar­mar­ków kil­ka­na­ście, w róż­nych miej­scach. Ten naj­słyn­niej­szy to Strie­zel­markt – naj­star­szy jar­mark bożo­na­ro­dze­nio­wy w Euro­pie, orga­ni­zo­wa­ny nie­prze­rwa­nie od 1434r. Czy­li nie­dłu­go po tym, jak wygra­li­śmy pod Grun­wal­dem. W tym roku to jego 581 edy­cja. Robi wra­że­nie, nie?

dizajnuch jarmark Drezno

Jak już pisa­łem, jar­mar­ków jest sporo…

 

dizajnuch jarmark Drezno

…a tego aku­rat pil­nu­je zło­ty koleś na koniu. Też zło­tym. Fry­de­ryk August się nazy­wa. Zna­czy nie koń, tyl­ko ten koleś. Król taki.

 

dizajnuch jarmark Drezno

Potem szli­śmy takim most­kiem i mia­łem wra­że­nie, że jestem na Moście Karo­la w Pra­dze, a to był Most Fry­de­ry­ka Augu­sta w Dreź­nie (Augu­stus­brüc­ke). Tego na koniu.

 

dizajnuch Drezno Theaterplatz Semperoper Dresden

Z most­ku zeszli­śmy kil­ka kro­ków i tra­fi­li­śmy na The­ater­platz przed gma­chem ope­ry Sem­pe­ro­per Dres­den. I nic z Augu­stem w nazwie??

 

dizajnuch Drezno Theaterplatz Semperoper Dresden

Augu­sta niby nie ma, ale za to jest obo­wiąz­ko­wy koń. I król. Tym razem kró­la Sak­so­nii Jan Wet­tyn.

 

dizajnuch Drezno Semperoper

Żeby kró­lo­wi na koniu nie było smut­no, po dachu ope­ry pędzi kwa­dry­ga zaprzę­żo­na w czte­ry pantery.

 

dizajnuch Drezno

A kie­dy się obró­ci­my o 180 stop­ni, to naszym oczom uka­że się las.. eee, to nie ta baj­ka. Zamek się uka­że, Resi­denz­schloß Dres­den i Kate­dra Świę­tej Trój­cy zwa­na Kościo­łem Dwor­skim (Hof­kir­che)

 

dizajnuch Drezno Zwinger

A jeśli ktoś lubi takie kli­ma­ty, to dalej w pla­nach był Zwin­ger, czy­li taki tro­chę pałac. Dla swin­ger­sów. Niem­cy to wyzwo­lo­ny naród.

 

dizajnuch Drezno Zwinger

Tutaj tyle szyb, że moż­na prak­ty­ko­wać voyeryzm…

 

dizajnuch Drezno Zwinger

Są też dzwon­ki, jak­by ktoś chciał prak­ty­ko­wać balls spanking…

 

Po tych cięż­kich kli­ma­tach edu­ka­cyj­nych nastą­pi­ła część impre­zo­wa, czy­li rób­ta, co chce­ta. Zwie­dza­nie zaczę­li­śmy typo­wo dla tury­stów z Pol­ski i Czech, czy­li pole­cie­li­śmy do pobli­skiej gale­rii han­dlo­wej odwie­dzić Pri­mark. Aku­rat tra­fi­li­śmy na han­dlo­wa nie­dzie­lę, bo te w Niem­czech są zazwy­czaj nie­pra­cu­ją­ce. Jakoś łaże­nie po skle­pach mnie nie eks­aj­tu­je, więc w mia­rę szyb­ko wró­ci­li­śmy na Strie­zel­markt. Po dro­dze pooglą­da­li­śmy muzy­kal­nych uchodź­ców i bar­dzo dziw­ne rekla­my jedzenia.

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

Ja jestem tak bar­dzo nie­ży­cio­wy, że nawet nie wie­dzia­łem co to jest PRIMARK. Widać dodup­ny ze mnie łow­ca wisienek.

 

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

Nie wiem, co to za nacja, ale jak­bym miał takie paskud­ne baby, to też bym stam­tąd zwiał do Europy.

 

dizajnuch Drezno

Ja nie­miec­ki mia­łem daw­no i tro­chę zardze­wiał, ale coś mi tu dziw­no­ścią zajeżdża…

 

Nazwa Strie­zel­markt pocho­dzi od Striet­zel, czy­li drez­deń­skiej struc­li bożo­na­ro­dze­nio­wej (jeśli dobrze zro­zu­mia­łem, to też cza­sem nazy­wa­ło się stol­len, chy­ba, że to było coś inne­go). I coś Wam powiem – cały ten jar­mark bożo­na­ro­dze­nio­wy, to jed­no wiel­kie żar­cie, picie i zaba­wa. Coś nie­sa­mo­wi­te­go. Mógł­bym tak co weekend.

Dla­te­go, żeby wię­cej nie nudzić, to zno­wu zdję­cia – na począ­tek jedze­nie i picie, bo jestem na die­cie i naj­bar­dziej prze­ży­wa­łem, że nie pojem sobie bra­twur­stów, pier­ni­ków z Pul­snitz, owo­ców w cze­ko­la­dzie, mar­ce­pa­nu, pie­czo­nych kasz­ta­nów i mnó­stwa innych pysz­no­ści. A tu dupa. Sku­si­łem się za to na Dresd­ner Hand­brot, czy­li a’la chleb świe­żut­ko pie­czo­ny w praw­dzi­wym pie­cu, a w masie chle­bo­wej zato­pio­na jest pokro­jo­na szyn­ka i ser żół­ty. Na to wszyst­ko prze­mi­ła pani wal­nę­ła mi ogrom­ny kleks kwa­śnej śmie­tan­ki. Bosss­skie. Choć potem byłem napcha­ny kil­ka godzin. Odwy­kłem od takie­go jedzon­ka. Jak ktoś chciał, to były tez lan­go­sze, kur­tosz­ko­ła­cze, a nawet kuch­nia mek­sy­kań­ska i kiń­czy­ki. Co kto lubi. Aku­rat żar­cia nie foci­łem za bar­dzo, żeby się nie wkurzać.

Dresdner Handbrot

Róż­ne pie­czo­ne pysz­no­ści z dodat­ka­mi, bez dodatków…

 

Dresdner Handbrot

Słyn­ne pierdolniczki…

 

Dresdner Handbrot

Owo­ce w cze­ko­la­dzie… albo w czymś takim niby to lizak…

 

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

Do picia oczy­wi­ście grzań­ce na milio­ny spo­so­bów – grza­ne wino (Glüh­we­in) z dodat­ka­mi, albo dla odmia­ny z ajer­ko­nia­kiem (to to żół­te). Pycha. Zawsze jest kau­cja za kubek, więc się nie zdziw­cie, że doli­czą 4 Euro. Oczy­wi­ście potem do zwro­tu. W koń­cu to Niem­cy, tutaj Ord­nung to podstawa.

 

Dzie­cia­ki oczy­wi­ście wina nie piją, ale na szczę­ście dla nich tez jest mnó­stwo atrak­cji – nic dziw­ne­go, że na taki jar­mark bożo­na­ro­dze­nio­wy przy­cho­dzą całe rodziny.

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

Są kolej­ki, któ­re robią ciuch ciuch…

 

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

Są karu­ze­le, gdzie moż­na posie­dzieć na koniku…

 

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

Moż­na iść do kra­sno­lud­ko­we­go kina. Co cie­ka­we – Dzie­cior­kom się podo­ba­ło, choć nie­miec­kie­go ni huhu

 

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

Moż­na wejść do chat­ki i same­mu sobie ude­ko­ro­wać pierniczki…

 

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

A dla odważ­nych jest dia­bel­ski młyn…

 

Wszyst­kie stra­ga­ny są bar­dzo pie­czo­ło­wi­cie ozdo­bio­ne. Jakiś nie­zły świą­tecz­no-kiczo­wa­ty dizaj­nuch tu odwa­lił dobrą robotę.

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

Wszę­dzie moty­wy świą­tecz­no-kra­sna­lo­wo-jedze­nio­wo-zimo­we. No bo w sumie to jakie inne mia­ły­by być?

 

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

Jest nawet Dzia­dek Mróz.

 

Kie­dy znu­dzi Wam się jedze­nie, picie i oglą­da­nie, to zawsze moż­na coś kupić, co ja nazy­wam eko­lo­lo ręcz­nie robio­nym badzie­wiem. Tyl­ko mam wra­że­nie, jak­by to było deko mniej badziew­ne i mniej kiń­skie, niż rze­czy sprze­da­wa­ne na wro­cław­skim jar­mar­ku bożo­na­ro­dze­nio­wym. Ale może tyl­ko tak mi się wydaje.

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

Ser­wet­ki – nie­któ­re nawet cał­kiem fajne…

 

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

A nie­któ­re lek­ko tan­det­ne, z jelon­kiem Bambi

 

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

Tra­dy­cyj­ne nie­miec­kie miliar­dra­mien­ne gwiaz­dy bożonarodzeniowe…

 

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

Dzwonki…eeee tra­dy­cyj­ne??

 

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

I tra­dy­cyj­ne od stu­le­ci świecz­ki z zato­pio­ny­mi pomarańczami…

 

Ale wie­cie co? Dopie­ro po zmro­ku cały Drez­deń­ski Jar­mark Bożo­na­ro­dze­nio­wy robi się napraw­dę cza­row­ny. Te świa­teł­ka, bły­skot­ki – wszyst­ko się mie­ni. Praw­dzi­wa świą­tecz­na magia. Zobacz­cie sami.

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

Taka pano­ra­ma, pra­wie racławicka…

 

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

I kościół, pra­wie jak Mariacki…

 

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

I pira­mi­da, pra­wie egipska…

 

dizajnuch jarmark bożonarodzeniowy Drezno

I gwiaz­da, pra­wie betlejemska…

dizajnuch Drezno Jarmark Bożonarodzeniowy

I ostat­ni rzut okiem na Strie­zel­markt...

 

dizajnuch Drezno Jarmark Bożonarodzeniowy

…bo potem idzie­my na Weih­nacht­smarkt przy koście­le Frau­en­kir­che.

 

dizajnuch Drezno Most Fryderyka Augusta

A że czas nas gonił, to stam­tąd zwi­nę­li­śmy się w mia­rę szyb­ko, podzi­wia­jąc po dro­dze do auto­ka­ru Dre­zno nocą – tutaj Most Fry­de­ry­ka Augusta…

 

Drezno Jarmark Bożonarodzeniowy

A to nie wiem co, ale faj­nie podświetlone.

 

Drezno Jarmark Bożonarodzeniowy

A to powin­ni­ście roz­po­znać, bo już dzi­siaj było.

 

Czy na Drez­deń­ski Jar­mark Bożo­na­ro­dze­nio­wy war­to jechać? Moim zda­niem tak, zde­cy­do­wa­nie. I to dla­te­go dzi­siaj, o godzi­nie 2:48 w nocy koń­czę i publi­ku­ję ten tekst, żeby­ście jesz­cze zdą­ży­li wsiąść w auto, i poje­chać do Dre­zna na dzień czy dwa. Bo napraw­dę jest na co popa­trzeć, co pozwie­dzać, cze­go spró­bo­wać i po pro­stu spę­dzić ten dzień czy dwa chło­nąć atmos­fe­rę Boże­go Narodzenia.

Bo gdzie, jak nie na takich wła­śnie jar­mar­kach naj­sil­niej się ona ujawnia?

Prze­cież, że nie w gale­riach handlowych.

 


About Jacek eM

view all posts

Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. No i na wieczystej diecie...

Close