Czy ja mam poczucie humoru?

 

Ja się chy­ba nie nada­ję na sie­dze­nie w inter­ne­tach. Nie dość, że wła­ści­wie ZAWSZE (z bar­dzo nie­licz­ny­mi wyjąt­ka­mi) omi­jam sze­ro­kim łukiem pseu­do-prze­śmiesz­ne video i kli­kam wła­ści­wie TYLKO te, któ­re ktoś mi szcze­gól­nie pole­ci, to jesz­cze mnie one zupeł­nie nie śmie­szą. Tutaj wła­ści­wie bez wyjąt­ków. No nie i już. Czy ja mam poczu­cie humo­ru w takim razie?

To pyta­nie sam sobie cza­sem zada­ję. Pamię­tam kie­dyś, daw­no temu, patrzy­łem w kinie jak na idio­tów na ludzi, któ­rzy zaśmie­wa­li się do łez na “Nagiej Bro­ni”. Ja to się może z raz uśmiech­ną­łem pod wąsem. Za to pamię­tam też, jak ludzie patrzy­li jak na idio­tę na mnie, kie­dy pra­wie się posi­ka­łem ze śmie­chu na “Mave­ric­ku”. Podob­ny atak śmie­chu w kinie mia­łem tyl­ko na “Despe­ra­do” i “Od zmierz­chu do świ­tu”. A w domu przy oglą­da­niu “Nic śmiesz­ne­go”. Za to przy książ­kach zda­rza­ło mi to nader często.

Bo mnie jakoś nie bawi oglą­da­nie głu­po­ty. Tak samo jak ludz­kiej krzyw­dy czy stra­chu. I dla­te­go dla mnie fil­mik z psem w prze­bra­niu wiel­kie­go zmu­to­wa­ne­go pają­ka poże­ra­ją­ce­go kogoś w win­dzie jest szczy­tem obcia­chu i ludz­kie­go debi­li­zmu. To taki sam paź­dzie­rzo­wy humor jak Tade­usz Droz­da i “Śmie­chu war­te” (dla co młod­szych moich czy­tel­ni­ków lin­ka na YT). Tam śmia­li­śmy się z tego, że ktoś się wywa­lił i na ten przy­kład poła­mał sto­lik albo rękę, a tutaj śmie­je­my się z tego, że ktoś wpa­da w pani­kę i dziw­nie się zacho­wu­je, bo śmier­tel­nie się przestraszył.

Tak napraw­dę do napi­sa­nia tego tek­stu nie skło­ni­ło mnie video War­dę­gi – nie wiem, czy to taki wstyd, ale ja go nawet nie widzia­łem. I wca­le mnie do tego nie cią­gnie. Widzia­łem za to fil­mik, któ­ry tak mnie znie­sma­czył, że dłu­go nie mogłem się pozbyć uczu­cia zaże­no­wa­nia i odra­zy wręcz.

Otóż do dosyć dużej win­dy wsia­da sobie pasa­żer i gdy drzwi zaczy­na­ją się zamy­kać, dwóch rosłych panów pod­bie­ga i ładu­je do tej win­dy trum­nę. Sta­wia­ją ją opar­tą o ścia­nę i wycho­dzą po coś­tam, a w tym cza­sie win­da rusza. Już w tym momen­cie ludzie się spi­na­ją, i ja oso­bi­ście im się nie dzi­wię. Potem nagle otwie­ra się gór­na poło­wa trum­ny i “zwło­ki” wypa­da­ją gór­ną poło­wą cia­ła na zewnątrz. Facet jest napraw­dę dobrze ucha­rak­te­ry­zo­wa­ny, ma nawet sącz­ki w nosie. Opi­sy­wać reak­cję ludzi w środ­ku? Ale jak­by tego było mało, “tru­posz” nagle się pod­no­si i zaczy­na stra­szyć pasa­że­rów win­dy. No kupa śmie­chu z prze­wa­gą kupy. Wiel­ka beka z ludz­kie­go stra­chu, z prze­ra­że­nia wręcz. Bo oni tacy gupi, bo prze­cież ja to bym się od razu gap­nął, prze­cież tru­posz nie może ożyć, haha.

Ja raz w życiu wpa­dłem w pani­kę i to w sytu­acji, w któ­rej nigdy bym nie przy­pusz­czał. Wte­dy się nie myśli, wte­dy się po pro­stu sta­ra łapać powie­trze i sku­pia się tyl­ko na tym, żeby ta strasz­li­wie, prze­ra­ża­ją­co stre­su­ją­ca sytu­acja się skoń­czy­ła. Cia­ło prze­sta­je słu­chać, dosłow­nie. Z zewnątrz to wyglą­da­ło pew­nie dosyć zabaw­nie – wszy­scy się ze mnie śmia­li. Ba, po wszyst­kim ja też się z sie­bie śmia­łem. Ale głów­nie z ulgi. I tak napraw­dę byłem w sytu­acji, w któ­rej ani nie mogłem zro­bić krzyw­dy sobie, ani niko­mu innemu.

A co by było gdy­by na takie­go zmu­to­wa­ne­go pso-pają­ka natra­fił np. poli­cjant z ostrą bro­nią? I ten poli­cjant by tego psa zastrze­lił, a może by się też dosta­ło pają­ko-psiej ofie­rze – ot, ryko­szet? A co by było, gdy­by taki poli­cjant mając w pamię­ci fil­my o zom­bie wpa­ko­wał takie­mu tru­pie­mu prze­bie­rań­co­wi w win­dzie kul­kę w mózg? A co by było, gdy­by w takiej win­dzie ktoś o sła­bym ser­cu dostał zawa­łu? A co by było, gdy­by ktoś ucie­ka­jąc w pani­ce wpadł pod samo­chód? Albo wywró­cił i stra­to­wał wózek z nowo­rod­kiem? Albo wpadł na kobie­tę w cią­ży, któ­ra by na sku­tek ude­rze­nia poroniła?

Ja nie wiem, jak się takie dur­no­wa­te fil­mi­ki krę­ci – czy w pobli­żu jest eki­pa, któ­ra poten­cjal­nie “ryzy­kow­ne” cele eli­mi­nu­je? Ktoś mówi temu hipo­te­tycz­ne­mu poli­cjan­to­wi: “panie wła­dzo, pan tam nie wcho­dzisz, bo tam film krę­co”? Kobie­cie z wóz­kiem albo w cią­ży: “pani kocha­na, pani se spo­cznie kap­kie, bo tam we win­dzie akto­ry wystę­pu­jo”? Jest jakaś pomoc medycz­na do nagłych przy­pad­ków? Ochro­na? Bo ja na przy­kład nie wiem, jak bym zare­ago­wał na taki wkręt, ale dosko­na­le wiem, jak bym zare­ago­wał po wkrę­cie – dał­bym komuś po pro­stu w ryj, żeby roz­ła­do­wać napię­cie. A ja duży jestem facet i dać w ryj mogę dać.

Może i ja jestem sta­rym pier­dzie­lem, ale widzia­łem w życiu tyle róż­nych sytu­acji, w któ­rych ktoś cze­goś do koń­ca nie prze­wi­dział i przez to było nie­szczę­ście, że mnie to po pro­stu nie bawi. Widzia­łem poha­ra­ta­ne na pile pal­ce i gościa, któ­ry zemdlał na sam widok – nie trze­ba było na nie­go chla­pać krwią z roz­cię­tej tęt­ni­cy. Widzia­łem otwar­te zła­ma­nie pisz­cze­li i laskę, któ­ra na sam ten widok zaczę­ła rzy­gać tak moc­no, że mało bra­ko­wa­ło, a by się udu­si­ła wła­sny­mi wymio­ci­na­mi. Widzia­łem, jak na zaję­ciach z aiki­do, jeden koleś dru­gie­mu prze­ro­bił przez nie­uwa­gę staw w łok­ciu tak, że odgi­nał się w dru­ga stronę.

I nie, nie mam bólu dupy, że jemu się powio­dło, zgar­nął kupę sia­na i ma jak pączek w maśle. Nie, ja po pro­stu widzia­łem dużo za dużo, żeby śmiać się z cudze­go stra­chu, poni­że­nia czy bólu. Dla­te­go nie śmie­szą mnie inter­ne­to­we pranki.

Widać nie mam poczu­cia humoru.

 


About Jacek eM

view all posts

Mąż, ojciec i projektant wnętrz. Fotograf-amator i wannabe bloger. Właściciel niewyparzonego jęzora i poczucia humoru w stylu noir. No i na wieczystej diecie...

Close