UWAGA, WPIS WYBITNIE DLA OSÓB 18+
JEŚLI TYLE NIE MASZ, TO WYJDŹ
JEŚLI NIE WYSZEDŁEŚ, TO CHOCIAŻ POTEM WYCZYŚĆ HISTORIĘ W PRZEGLĄDARCE, ŻEBY MAMA NIE DAŁA KLAPSA
Jak wielka jest skala poświęcenia, na jakie jestem w stanie się zdobyć, żeby Wam, moi czytelnicy zrobić dobrze i uchronić Wasz rozum od dewastacji, to wiem tylko ja.
Po obejrzeniu jednego odcinka tego cudownego, nowego i tchnącego duchem świeżości reality show, czułem się jak zgwałcony przez dwie wioski Masajów. Miałem ochotę wyjść na balkon, stanąć na barierce i odlecieć w stronę zachodzącego słońca. To nic, że prawie północ. Ten program zakrzywia czas i przestrzeń jak czarna dziura oraz prostuje zwoje mózgowe jak walec drogowy. “Adam szuka Ewy” – przeczytajcie ku przestrodze.
Nie mam telewizji i kiedy mam ochotę coś obejrzeć, to zazwyczaj oglądam w necie. Po obejrzeniu jednego odcinka tego cuda stwierdzam, że to bardzo dobra decyzja. Takie programy mają przerażający wpływ na mózg. Po nich lobotomia to pieszczota. Po nich stado pędzących ubrań roboczych nie zdziwi Cię bardziej niż drzwi do roweru. Po nich nic już nie będzie takie samo, a Twój świat się skończy i nastaną ciemne czasy.
“Adam szuka Ewy” to holenderski program, gdzie na bezludną wyspę wysyła się dwóch facetów i dwie laski. Cały myk polega na tym, że są całkiem nago i najpierw na wyspę trafia parka, a potem się im dorzuca po sztuce i ogląda, co się będzie działo. Całość prowadzi taka typowa holenderska piękność, czyli chuda, płaska blondynka z czerwoną twarzą i śnieżnobiałym końskim uśmiechem. Nicolette się nazywa. Nie Nicorette, to nie o rzucaniu palenia program tylko o – tu cyt.: “jedyny w swoim rodzaju eksperyment i prawdziwa rewolucja w programach randkowych” “w którym uczestnicy lądują na bezludnej wyspie i tam poszukują miłości.”
Bodziu ratuj…
Możesz sobie otworzyć w drugim okienku i lecieć równolegle z czytaniem wpisu, co Ty na to? ⇒ https://www.cda.pl/video/1919937d
Rozpocznijmy od przedstawienia postaci dramatu:
To Nanda, zrzuciła 4 kilo specjalnie, by nie bać się rozebrać w programie
No to jest poświęcenie, na oko jakieś całe dwa tygodnie diety… I chociaż Nanda źle nie wygląda, to jednak do modelek z Instagrama trochę jej brakuje. Ale wygląda sympatycznie i ma śliczne, bardzo długie blond włosy. Ma też niespodziankę, o której później.
Z wielu kandydatów wybrano dla niej Martena. Bön vivanta piszącego książkę o kobietach.
Cie pierdziu, słów obcych się człowiek nauczy, jednak te programy nie takie gupie. Marten wygląda trochę jak… Hmm, prowadząca Nicolette powitała go tak:
- Jakiś ty przystojny. Naprawdę szukasz miłości?
- Kto jej nie szuka, ale czy łatwo ją znaleźć?
Stary, ogarnij się. To nie tę laskę masz ściemniać.
I dalej:
- Jesteś dumny ze swojego ciała?
- Tyłek mam trochę tłustawy, ale mam nadzieję, że druga strona przyciągnie uwagę.
W sensie głowa? No nie wiem facet, intelektem nie błyszczysz…
OK, wiemy kto, teraz rzućmy okiem gdzie. Po efektownym skoku na golasa z rozpadających się łódek, Nanda i Marten osobno dopływają do bezludnej wyspy nazwanej tajemniczo Mogo Mogo. Swoją drogą, jak to bezludna wyspa, to kto ją nazwał? Anyway – z biciem serca nasza para z pewną taką nieśmiałością zbliża się ku sobie idąc brzegiem morza po dłuuuuuugaśnej plaży. I mają w tym czasie złote myśli i głębokie rozterki moralne:
Mam nadzieję, że mu się spodobam, ale niech uważa, jak to wyraża.
Czyli jak mu stanie to dobrze czy źle?
To chyba jest naga kobieta…
Mówiłem, kurwa geniusz…
Będę mu patrzeć w oczy, ale szybko tez obczaję resztę.
Nooo, ta to przynajmniej dobrze kombinuje… Chociaż nie wiadomo, czy będzie co obczajać, bo z kolei u Martena:
Naga kobieta łatwo mnie podnieca…
Coś ty, serio?!?!
…ale mam nadzieję, że będę tak zdenerwowany, że jakoś się opanuję.
Nie napatrzysz się dziewczynko…
Twórcom programu chyba się ich zrobiło szkoda, że muszą zaiwaniać taki kawał drogi po muszelkach i w piachu, bo wreszcie nasi uczestnicy do siebie doszli, na golasa, w pełnej krasie i (zwłaszcza kurde Marten) okazałości. I tak się zrobiło lekko niezręcznie…
- Jak się czujesz naga?
- Dziwnie.
- Wiatr wieje.
No OK, facet elokwencją nie błysnął, ale umówmy się – kto by miał bajer jakby stał (dosłownie!) goły naprzeciwko obcej gołej dziewczyny? Zdenerwowanie robi swoje i odbiera mowę i logiczne myślenie.
- Pierwsze wrażenie to to, że jesteśmy nadzy.
Stary?!?! Nie przeginasz z tym zdenerwowaniem? Na szczęście mamy znowu złote myśli jako przerywnik w niezręcznej sytuacji:
- A co do rozmiaru… naprawdę interesujący… duży.
- Fajna laseczka.
Chwali się czy chwali ją?
- Jest nieco zaokrąglona, ale to nie musi być złe…
Stary, jakby Ci się laseczka kończyła na kwadratowo czy trójkątnie, to by nie było tak fajnie. Geniusz kurde… Nie lubię go. [Chyba mu zazdroszczę.]
Minęło kilkanaście strzałów znikąd, nasza parka sobie pogadała i nadszedł wieczór. Zrobiło się całkiem miło i sympatycznie, on zaprosił ją na chatę, a właściwie taką chatkę-kopulatkę na kurzych nóżkach, czyli jakiś zbity na odwal się szałas. Pewnie pozostał po Robinsonie Crusoe, bo to przecież bezludna wyspa jest. W międzyczasie zgłodnieli, więc na ognisku robią sobie rybkę:
Jest przyjemnie, jesteśmy wyluzowani
Co te ryby robią z człowieka… On tymczasem w niesamowicie elokwentny sposób pyta ją o coś, czego normalnie nie widać, a nazywa się tajemniczo “piercing, którego w bieliźnie nie byłoby widać”
- Coś Ci tam błyszczy.
- To dziwne, ale rzeczywiście go mam, skoro widzi, to pyta.
Ciekawe, która głowa u niego jest bardziej ciekawa…
- Ciekawski jest.
A to figlarz.…
Marten przywiózł ze sobą butelkę rumu i ma nadzieję wprawić nią Nandę w dobry nastrój.
No pewnie – kobita upita, kobita zdobyta. I chyba się udaje, bo Nanda wygłasza sakramentalne:
- Podwójne łóżko, nie musimy spać osobno.
Minęła noc, mieliśmy podgląd ich wyrka dzięki standardowemu wyposażeniu takich szałasów, czyli kamerze z noktowizorem i widać było jakieś takie dziwne kocie ruchy posuwisto-zwrotne. No, zaliczył od razu sobie pomyślałem. Ale rano Nanda mówi:
- Uprawialiśmy seks, ale potem się zorientowałam, że on wcale się mną nie zainteresował.
Yyyyyyyyy…
Nanda niezależnie od sytuacji nadal lubi Martena. Próbuje coś zdziałać śniadankiem.
- Zupełnie nie zasłużyłem.
QRWA, co oni robili tej nocy?!?!?! Czyżby NIC?!?!?! Nie stanął mu?!?! WTF??
Tymczasem rano, w rozklekotanej łódce zbitej z odpadów budowlanych wiosłuje kolejna uczestniczka. To Afroholenderka z wiechciem warkoczyków na głowie, skłonnością do nadużywania oczojebnie różowej szminki i tatuażem z wisienkami na kostce. Zgadnijcie, jak się nazywa?
Ano nazywa się Cherry, ma 24 lata i jest kobietą.
I też jest goła.
- Jestem Cherry, mam 24 lata i jestem makijażystką z Amsterdamu. Lubię czynić ludzi pięknymi. Zwłaszcza siebie.
Hmm, jak tak patrzę na nią, to raczej nie przykłada się dziewczyna do pracy. Może jest wiecznie najarana i ma inne standardy piękna? Ja wiem, że nie ma kobiet brzydkich, są tylko niezadbane, ale ona jest jakby na odwrót – zadbana niby jest, ale…
- Zgłosiłam się do programu, bo jestem rozczarowana facetami, którzy zaciągają mnie do łóżka i okazują się tak słabo wyposażeni, Teraz będę mogła ocenić wcześniej, czy jest w porządku, czy… Mój Adam musi mieć chęć na seks codziennie. Tak jak ja.
No tak, ciuchy są przereklamowane… Ale w razie czego viagra podobno robi dokładnie to, co obiecuje.
Marten zbiera na plaży kraby i inne badziewia, nie wiadomo w sumie po co, bo na pewno nie do jedzenia. Pewnie taka swego rodzaju licentia poetica, żeby jakoś to wyglądało bardziej wiarygodnie w telewizji, bo właśnie tak samo długą plażą jak wcześniej, idzie do niego Cherry. Na jej widok najwyraźniej bardzo się ucieszył.
- Ale on ma maczugę.
No, to się dziewczyna nie rozczarowała chociaż. Byle w nocy zdziałał coś więcej niż do tej pory.
Gadka-szmatka i idą sobie razem do szałasu zbitego z odpadów. A po drodze inteligentna rozmowa w stylu:
- Pierwszy raz?
- Oczywiście. nieczęsto poznaję nagich panów na wyspach.
Jak widać, Marten dalej błyszczy intelektem, a tymczasem blondwłosa Nanda widząc ich razem ma minę lekko nie teges. Marten też wygląda na lekko nieszczęśliwego, ciekawe dlaczego?
- No to robi się ciasno Adonisie.
- Mnie jedna wystarczy.
No i wszystko jasne – i tak mu nie staje, a tu jeszcze trzeba na dwie zmiany jechać… I najwyraźniej do takiego wniosku nasz piękniś dochodzi, bo przejmuje inicjatywę i spławia delikatnie Cherry.
- Mogę porozmawiać sam na sam z Nandą?
Idą znowu na plażę, depczą te cholerne muszelki, bo przecież sam na sam najlepiej pogadać na stojąco, na golasa i w pełnym tropikalnym słońcu.
- Ona jest bardziej w moim typie.
- Naprawdę?
Tak, bo chce się pukać.
- Wolę brunetki. Moja poprzednia dziewczyna też nazywała się Cherry.
Stary, to było tak słabe jak coś bardzo słabego. Pewnie jeszcze miała warkoczyki i była w kolorze dark chocolate?
Nanda zrozpaczona idzie w morze, nikt nie wie po co, pewnie żeby się w morską pianę zmienić, a Marten zmierza w stronę chatki-kopulatki przygotować grunt pod przyszłe wiadomo co. A tymczasem zostawiona sama sobie Cherry śni na jawie i to na głos:
- Adam jest smakowity. Piękne ciało. Imponujący penis.
Pamiętajcie chłopaki poradnik z cyklu “Jak zaimponować kobiecie”. A teraz część druga - “Jak zbajerować kobietę”.
- Jak ona miała na imię?
- Nanda. Nie za dobrze się nam ułożyło. Z Tobą rozmawia mi się łatwiej. Nie jesteś taka nadwrażliwa.
Nanda już znalazła w morzu to, po co tam poszła i wraca trochę poprzeszkadzać naszym gruchającym gołąbkom. I tutaj Cherry czując solidarność jajników rzuca tekstem:
- Rozumiem uczucia dziewczyn. Możemy miło spędzać czas we troje. Czasem sam na sam, a czasem nie.
Marten się ślini, a Nanda oburza:
- Nie lubię, jak ktoś gra niewiniątko. Nie mam na to ochoty. Jesteś tutaj dla siebie samej, ale ja już nie.
Chyba tłumacz dał ciała, bo kompletnie nie rozumiem, o czym ona mówi. A może w kulturze holenderskiej “niewiniątko” znaczy coś innego? A Nanda oburza się dalej.
- To moja wina? Patrzcie, wielmożny pan. Jak w durnym serialu. Czysty surrealizm.
Jest taki bohater komiksów Marvela – Deadpool, jako jedyna postać wie, że jest bohaterem komiksowym. Nanda wie, że jest w durnym serialu kiedy jest w durnym reality show. ŁAŁ, wyższy poziom abstrakcji…
Cherry znalazła swoje miejsce na wyspie i się zastanawia, o się tam zdarzyło przed jej przybyciem.
- Uprawialiście seks?
No ja w sumie też jestem ciekawy. Nanda taka trochę rozmarzona potwierdza. Cherry drąży temat:
- I teraz się zakochałaś?
- O nie. Doszliśmy do wniosku, że nie było uczuć.
Yyyyy… za mało rumu? Uczucie upojenia alkoholowego nie nastąpiło?
- Jemu się nie podobało czy Tobie?
- To nie tak.
- Seks jest przecież fajny.
- OK, seks był fajny. Tak mi się zdawało, ale Martenowi nie.
Taki w sumie standard w relacjach damsko-męskich jak na wiejskiej zabawie, pijes – dupcys – pozucas. Tylko na rajskiej wyspie i bez ciuchów. W sumie to nawet prościej.
- Ale z Ciebie skurwiel. Teraz już rozumiem. Nie ma się co cieszyć, że się jest skurwielem.
Ja na przykład nie rozumiem, bo to mówi ta sama Cherry, która 5 minut wcześniej zachwycała się maczugą Martena. Nanda też zmienia zdanie odnośnie swojej czekoladowej konkurentki.
- Cherry mówi wprost wszystko, cenię to. Jest całkiem fajna.
Nic dziwnego, że faceci jacyś tacy niepołapani są w związkach – toż to się zmienia jak kurs franka. Cherry ucieka się nawet do gróźb karalnych
- Myślałam, że to ona kaprysi, a to on jest draniem. Jakby mnie tak załatwił, już by był na dnie oceanu.
Niech mi to ktoś łopatologicznie wyjaśni – co on zrobił, albo czego nie zrobił, że tak strasznie podpadł? Jednej bezpośrednio, a drugiej przez osmozę?
Marten postanawia odpocząć od pań, więc one wybierają się same na ryby.
No jest to logiczne – chce pobyć sam, to nie odchodzi od nich, tylko wygania po michę. Chyba zaczynam łapać, o co tym laskom chodzi. Gupi jest, bo jak je spuścił z oka, to mu straszliwie obrabiają dupę. A może to ciekawość Cherry, bo przecież ona tu w konkretnym celu przyjechała, znaczy przypłynęła.
- Jaki był?
-Taki sobie. W miarę w porządku.
Uff, czyli rozmiar to nie wszystko, technika też jest ważna. Kamień z serca…
- Ile to trwało?
- Nie za długo – potem przerwaliśmy.
- Za szybko skończył?
- Nie.
No to o co Ci chodzi durna babo?!?!
Marten jest w coraz gorszej sytuacji. Na domiar złego, do wyspy zbliża się drugi Adam.
W drodze jest Sander – były pływak.
Czyli umie żabką, delfinem, na pieska, na grzbiecie, klasycznie też potrafi. Cała Kamasutra. Oj będzie gorąco.
- Jestem Sander, mam 25 lat. Szukam związku na dobre i na złe.
To się nazywa siła polskich seriali. Ale wydaje mi się, że nawet doktor Burski tu nie pomoże…
- Próbowałem w sieci, ale tam zbyt wiele można ukryć.
A próbowałeś na redtube? Tam mają wszystko na wierzchu.
Nie wiedzieć czemu, w tym momencie mamy przebitkę na Martena, który maczetą rąbie kokosa…
- Zacząłem pływać bardzo dawno. Najpierw jako ratownik, ale zawsze chciałem być najszybszy. (…) Próbowałem znaleźć fajną dziewczynę, ale nie bardzo mi wychodzi.
To ty facet na jakimś słabym akwenie dyżurowałeś albo “Słoneczny patrol” to ściema.
Tym razem twórcy programu fundują nam niespodziankę i Sander nie spotyka się z pozostałymi golasami na plaży, tylko wiedziony intuicją odnajduje ich chatkę-kopulatkę w środku dżungli i z lekką taką nieśmiałością wbija na kwadrat. Marten naparza kokosa jakby z większym zaangażowaniem. Cherry za to krzyczy “WHAT THE FUCK”, pewnie jej się marzy i już skubana knuje. Nanda z kolei się wstydliwie odwraca i rumieni (zapomniała widać, że tyłek też ma goły). A potem się wyzewnętrznia:
- Cieszę się, że pojawił się drugi facet. Będzie nam raźniej i mniej dziwnie.
Nie, no spoko – kolejny golas zjawiający się z ni z gruchy, ni z pietruchy na bezludnej wyspie na środku oceanu obniża dziwność co najmniej o 10.
Cherry z kolei ma inne zdanie:
- Jego przybycie jest tak dziwaczne. Kompletna niespodzianka.
Widać dla każdego inna dziwa. Ale to obrotna dziewczynka, więc znajduje dobre strony całej sytuacji:
- Ale akcja. Siedzę pomiędzy nagimi facetami. Hahahahaha.
Marten widać nie lubi konkurencji, bo
…bierze konkurenta na stronę.
Oho, teraz będzie typowo męska walka o dominację i ustalanie samca alfa w gołym stadzie. Normalnie w takich chwilach dochodzi do metaforycznego chwalenia się, kto ma większego, ale tutaj na metafory nie czas i nie miejsce, bo wszystko widać jak na dłoni. Marten zaczyna na razie delikatnie:
- Jak Ci się podobają panie?
- Ta ciemna ma fajną lekkość wyrażania się, ale wygląd nie ma dla mnie znaczenia.
Niestety w tym momencie mamy przebitkę na Cherry, która ma inne zdanie:
- Dla “małego” Sandra porównanie nie jest korzystne. Naprawdę skromniutko.
No, i tyle w temacie…
Sander, wiedziony widać kobiecą intuicją zmienia zdanie i wyzewnętrznia się do kamery:
- Cherry nie jest w moim typie. To fajna dziewczyna, ale czas wolałbym spędzać z Nandą.
No, to sceny zazdrości i mierzenie linijką mamy chyba z głowy.
My tu gadu gadu, a tymczasem:
Nadchodzi wieczór i czas iść spać.
Odkrywcze…
Ale kto ma leżeć koło kogo?
Intrygujące…
Marten jest przekonany, że nie będzie sam.
Zdumiewające…
- Nie chcę spać koło Martena, bo zaraz by we mnie wsadził ten swój kołek, będę spała obok Nandy.
To Cherry – naprawdę zaskakujące.
Marten jest niezadowolony:
- Miałem nadzieję zostać sam z Cherry. I miło z nią spędzić czas. Panie chcą nam coś przekazać. Przecież nie będę się stawiać.
Stary, bez “stawiania się” nie pobrykasz, to tak działa. Widać kobieta zmienną jest…
- Będę przed nim udawała trudną, bo przecież jestem naga. Ale mam go w garści.
A nie, jednak nie jest…
Nad Mogo-Mogo wstaje trzeci dzień. Trwają poszukiwania partnerów. Kto kogo chce? Maarten chce Cherry. Sander się waha. A Nanda już sama nie wie. Dlatego do wyspy zmierza Nicolette, żeby położyć temu chaosowi kres.
Szkapozębna Nicolette przypływa na bogato – jest ubrana, a jej łódka się nie rozpada. I ma też bogate teksty:
- Jak na plaży nudystów.
Nie zauważyłem.
- Ktoś musi jechać do domu.
Bo jak nie, to co?
- Decyzja kto, zapadnie teraz.
Ta-daaa.
A nie, jednak okaże się później:
Kto opuści wyspę, okaże się po zadaniu. Nie wiadomo, czy będzie to kobieta czy mężczyzna. Należy zrobić naszyjnik, ale wszystkie materiały są pod wodą. I trzeba je najpierw wydobyć.
Uważajcie na Klątwę Czarnej Perły.
- Najszybsze z Was wygrywa. A wygrana oznacza, że możecie zdecydować, kto opuszcza wyspę.
Mnie, mnie, wybierz mnie!!
- Dwoje z Was zaraz się zmierzy. To będą panie. Umiecie nurkować?
- Niee.
Jak to mówią – shit happens.
Zaczęło się! Ewy na golasa wskakują do wody! Płyną wśród fal, wśród morskiej flory i fauny! Emocje rosną! To kulminacyjny punkt pobytu i decyduje o być albo nie być na bezludnej wyspie na środku oceanu!! Dynamiczny montaż, chaotyczne zbliżenia, zdjęcia nad- i podwodne!! Bieg ze skarbami na plażę, ostatkiem sił i na bezdechu!! Potem pełne napięcia robótki ręczne prymitywnymi narzędziami z krzemienia i obsydianu!
Minutę i 13 sekund później mamy zwycięzcę! To Cherry!!!
Napięcie znowu rośnie, bo zagrożony jest każdy (chociaż Marten jakby najmniej).
- To był trudny wybór, ale postanowiłam, że wyspę opuści ten, kto mi się tu nie przyda, czyli Nanda.
No szok i niedowierzanie…
- No cóż, wybieram, żeby mieć dwóch Adamów. Nie wywalam Cie z nienawiści.
Nieee, po prostu chcę się trochę podupczyć w spokoju.
Aby tradycji stało się zadość, Nanda oddala się brzegiem morza w pełnym słońcu depcząc znowu te cholerne muszelki. A potem wsiada na wypasioną łódkę i odpływa w siną dal.
Tymczasem w ręce Cherry trafia księga wyspy, a zarazem władza. A z tej księgi wylewa się pradawna mądrość:
Adamowie walczyć będą o Twoją miłość, ale czy jesteś ich warta? Zdecyduj jak będą walczyć, bo to Ty musisz dokonać wyboru pomiędzy nimi. A to po usłyszeniu trzeciego bicia dzwonu. Zmysłowość i gibkość – mówią, że dobry tancerz jest dobry w łóżku. Przetestuj zmysłowość i gibkość Adamów.
Skąd pradawni wiedzieli, że Cherry wywali Nandę i zostanie z dwoma facetami?? Rzeczywiście byli mądrzy.
Cherry może zdecydować, czy chce lepiej poznać Sandra, bo zachowanie Martena w stosunku do Nandy dalej jej się nie podoba.
Oj już byś dała spokój, każdy facet może mieć gorszy dzień i kłopoty z hydrauliką. Jednak decyduje, że chce i zadaje Sandrowi serię bolesnych pytań:
- Chcesz mieć dzieci?
O ja pierdolę…
- Kiedyś chcę.
- Kiedy?
- Jak będą warunki. Dom. Praca.
- Jeszcze nie masz?
- Nie.
- Co zrobisz po wyjściu z programu?
- Zajmę się pracą. Już ją znalazłem.
- Taak?
No bracie, gołodupcem to Ty możesz sobie być na rajskiej wyspie, ale w prawdziwym życiu liczy się szeleszcząca mamona.
- Nie cierpię, jak ktoś siedzi na tyłku, nic nie robi i tylko prosi o kasę.
No, to wygląda na to, że nie macie wspólnych tematów z imprezowiczką Cherry.
Sanden czy Marten? Trudny wybór. Cherry ich przetestuje…
YES!! YES!! YES!!
…w tańcu Limbo.
UUEEEEEEE
Taniec Limbo to takie przechodzenie tyłem pod przewieszonym kijkiem, jakbyście nie wiedzieli. Emocjonujące zawody wygrywa Marten.
Cherry i Marten są więc na randce. Romantyczne drinki przy zachodzącym słońcu. Marten fizycznie pociąga Cherry, ale ona nadal nie rozumie, jak mógł tak potraktować Nandę i dlatego chce wiedzieć o nim więcej.
Eee, ale po co?
- Wychowywała mnie tylko matka, zachorowała kiedy miałem 11 lat, więc całe życie spędziłem z umierającą matką. Skutkiem jest to, że bardziej sobie cenię więzi rodzinne i przyjaciół.
Bitch, please!! Nawet ja po 15 latach małżeństwa mam lepszy bajer. Ale widać działa, bo Cherry poza wielką pytą dostrzega też w Martenie człowieka:
- Bardzo ciekawie było go poznać od innej strony. Miał trudną przeszłość, ale przyjemnie mi, że zechciał się tym ze mną podzielić.
Co dziwne, noc spędzają grzecznie i osobno. Wstaje czwarty dzień i Cherry musi zdecydować. Pogoniła chłopaków, żeby zrobili jej śniadanie, a sama zaczyna mieć dylematy, bo:
- Sander wie czego chce, wie jak żyć, zarabiać. Jest fajny. Jego wadą jest upór.
- Zaletą Maartena jest oczywiście jego penis. Jego wadą jest to, że źle potraktował Nandę. I że mnie chce przelecieć zaraz potem.
Taaa, dylematy, dylematy…
- Dokonałam wyboru. Wybrałam.… Martena.
Kto by pomyślał?
Adam szuka Ewy: EPILOG
Wracają sobie do luksusowego hotelu, tak na oko ze dwie i pół gwiazdki, a tam prowadząca z kobylim uśmiechem Nicolette będzie przeprowadzać test na miłość.
Czy Marten też kocha Cherry? Czy Marten woli pieniądze, czy parę dni z Cherry w luksusowym ośrodku?
Cherry pełna wątpliwości ubiera się i przeżywa dylematy moralne:
- Dziwnie się czuję wkładając ubranie. Bieganie nago po wyspie było fajne. Cieszę się, że mogę włożyć swoje buty na obcasie. Nie mam pojęcia jak on będzie wyglądał w ubraniu. Mam nadzieję, że sexy. Szkoda, że nie zobaczę jego klejnotów. Ale mam nadzieję, że jak mnie zobaczy, to będzie pod wrażeniem jaka ja jestem sexy w sukience i butach. Nie wyobrażam sobie jego stylu. Mam nadzieję, że nie jest odpychający.
Hmmm, co kto lubi – Marten założył białe spodnie, rozpiętą lawendową koszulę i klapki japonki. Ja tam nie sikam po nogach, ale Cherry wręcz przeciwnie:
- Naprawdę się bałam, ale jednak mi się podoba. Jest sexy.
Nicolette o końskim uśmiechu odwleka w czasie moment decyzji w celu spotęgowania napięcia i sypie gadką-szmatką, aż dochodzi do sedna:
- Wyobraź sobie, że proponuję Ci 250€, odejdziesz sobie i już jej nie zobaczysz, ale za to z pieniędzmi.
- Te pieniądze mnie nie uszczęśliwią.
Czy tylko mi się wydaje, czy był leciutki akcent na “te”?
- A co byś powiedział na 500€?
- Nie, też nie.
I takie jakby spojrzenie w stylu “no dorzuć coś jeszcze”. Ale na głos twardo:
- Miłość nie jest do kupienia i nie jest na sprzedaż.
Ale naprawdę już nie masz więcej? Ano nie, końskozębna Nicolette co prawda się straszliwie wzrusza na widok tak głębokiego uczucia, ale widać nie ma ochoty dopłacać ze swoich. Oznajmia więc Martenowi (pamiętacie? on lekko tępy jest):
- Wzruszyłam się. Sam jej to możesz powiedzieć. Stoi za Tobą z butelką szampana i, co dziwne, w ubraniu. Idź do niej. Gratuluję. Powodzenia. Nie ma to jak miłość.
No tak, znowu bez alkoholu nie teges..
Wybaczcie, ale nie mam siły dodawać jeszcze czegoś od siebie. Mam wyprany mózg i potrzebuję wytchnienia.
PS. Poświęciłem się i obejrzałem jeszcze jeden odcinek – czasami nie wrzuca się aż czwórki golasów tylko majstruje sprytny trójkącik. Poza tym nic się nie zmieniło i raczej nie dam rady wrócić do tego guano i czegoś napisać. Po dodatkowym odcinku i tak czeka mnie odwyk od głupoty 🙂